Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2012, 21:17   #583
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Strażnik, jak każdy szanujący się mężczyzna, nie omieszkał wykorzystać pretekstu do pogapienia się w damski dekolt, ale z obserwacji nie wyniósł jednak wniosków takich jak Liliel.
-Ja żadnego srebra nie widziałem i słyszę tylko słowa przeciw słowom - stwierdził. Jednocześnie też skinął zbliżającym się innym żołnierzom, by sprawdzili co dzieje się na placu, na co dwóch zresztą zareagowało.

- Ale nasze słowa bardzo łatwo poprzeć dowodami - stwierdził Derrick. - Wampiry, jak i inne potwory, nie znoszą dotyku srebra. Ten metal pali je i pozostawia na skórze ślady, jak od oparzeń. Dla zwykłego śmiertelnika próba srebra nie jest bolesna. Każdy z nas setki razy trzymał w dłoni srebrne monety. Proszę bardzo - sięgnął do sakiewki i wyciągnął parę monet. - Skoro nie jest wampirzycą, to co jej szkodzi spróbować? - spytał strażnika. - A skoro się boi takiej próby... Widać ma nieczyste sumienie.
- Proszę zobaczyć co mi zrobili - entuzjastycznie zareagowała kobieta łapiąc się za piersi i jeszcze bardziej uwidaczniając swoje walory. - Nie wiem czym oni we mnie rzucili, ale to jest jawna napaść. Proszę chociaż, niech pan strażnik nie ulega takim bezsensownym oskarżeniom. Nie jestem żadną wampirzycą! Może to potwierdzić mój znajomy hrabia von Jarenot z Vengerbergu. Proszę ich natychmiast zaaresztować i zając się tymi biednymi halabardnikami, którzy tam walczą! - kobieta zmieniła ton na bardziej władczy, zwykle to pomagało, aby potwierdzić jej szlachetne urodzenie.

Strażnik wyglądał na trochę zmieszanego przez walory de Riue, ale nie na tyle by dać się przekonać jej argumentom.
-Tak, z pewnością mógłby... - zgodził się grzecznie.-Ale to zajęłoby parę dni, a z pewnością wolałaby pani rozwiązać tę sprawę jak najszybciej.
Widać było po mężczyźnie, że ani słowa jednej, ani drugiej strony specjalnie na niego nie wpływały. Oskarżenia o bycie wampirzycą brzmiały przecież dość absurdalnie, a z drugiej strony- nie musiał przecież wysłuchiwać rozkazów nieznanej mu zupełnie damy.

- Szlachetnie urodzona? Oszustka i tyle - stwierdził Derrick. - Każdy może powiedzieć, ze jest szlachetnie urodzony. Im bardziej kłamie, tym głośniej krzyczy. My możemy w parę minut udowodnić, że jest wampirzycą, ona nie ma żadnych dowodów na swoje kłamstwa.
- Panie strażniku, proszę ich natychmiast zabrać, znowu coś chcą mi robić, nie życzę sobie tego! - zrozpaczona kobieta schowała się za strażnikiem trzymając się kurczowo jego ramienia. - Proszę już dać mi spokój!

-Może rozwiążecie to państwo pokojowo i po prostu się rozejdziecie? Ja naturalnie przyjmę zgłoszenie o zauważeniu wampirzycy, ale z drugiej strony jeśli to bujda to odpowiedzą państwo za obrazę wysoko urodzonej - biedny strażnik łapał się kurczowo pomysłów przychodzących mu do głowy, podobnie jak Francesca łapała się jego.
Żołnierze odesłani na plac zamkowy, jak na razie nie wracali.
- O nie! Opowiecie za wszystko co mi zrobiliście - zareagowała pierwsza, bowiem domyśliła się, że Derrick nie da za wygarną, poza tym chciała przeciągnąć rozmowę, aby przybyli strażnicy. Walka na placu zamkowym najwidoczniej jeszcze nie dobiegła końca.
- [i]Wysoka, to może. Wysoko urodzona? Chyba że w ptasim gnieździe - powiedziała Liliel. - Zresztą... Cóż to dla nas za różnica. Pójdzie sobie, to pójdzie. Nie my będziemy mieć kłopot. Wypuścić wampirzycę... - pokręciła głową. - Może troszkę srebra, panno z gniazda wysokiego? - spytała sięgając do sakiewki i wyciągając garść srebrnych monet. - Czemu się go boisz? Potworzyca. Wiedźmina na taką by trzeba.

-Takie wzajemne oskarżenia bez żadnych dowodów do niczego nie prowadzą - westchnął strażnik. -Ale możemy wszystko wyjaśnić na posterunku, przy okazji od razu zamkniemy tego, kto kłamie - mężczyzna mówiąc to patrzył jednak na Talbitta, nie na Francescę.
Tymczasem od strony zamkowej bramy nadchodził szybkim krokiem żołnierz.

-Srebrem ją chcemy obrzucić, a ona się boi. - Derrick pokręcił głową. - A dowód damy natychmiast. Próba srebra wykaże, kto ma rację, bez czekania na świadectwo kogoś, kto mieszka setki mil stąd. A jak już o świadkach mowa, to brat bibliotekarz ze Świątyni Ognia jest bliżej. To skończy wszelakie wątpliwości. Można poprosić dobrego maga - niech sprawdzi, kto mówi prawdę. Ja mam czas.
- Czym mnie jeszcze chcecie obrzucić? Kamieniami? Sam pan strażnik widzi, jakie absurdy tutaj chcą prawić. Wymyślili sobie, a teraz oskarżają. Nie wiem już co mam powiedzieć - westchnęła kobieta, tymczasem zauważyła żołnierza - wszystko w porządku, poradziliście sobie z tymi krasnoludzkimi bandytami? To jedni z nich - tutaj wskazała na Liliel i Derricka.

Ale strażnik, który bez większych sukcesów próbował opanować konflikt między Derrickiem a Francescą, nie słuchał wampirzycy. Za to z pewną ulgą wydał nadchodzącemu żołnierzowi polecenie zdania sprawy z tego, co działo się na zamkowym placu.
-Straż zamkowa walczyła z dwójką krasnoludów. Jednego pojmaliśmy, drugi został zabity.

Liliel słysząc to zbladła jak prześcieradło. Nie można się jednak było po niej spodziewać płaczu, czy rozpaczy. Wściekłość to jednak co innego.
Rzuciła się na de Riue jak pocisk z katapulty, z mordem w oczach.

Na wieść o poległym krasnoludzie uśmiechnęła się triumfalnie, ale w ten sposób, aby nie zobaczyli tego strażnicy. Liliel to prawdopodobnie dostrzegła, dlatego może z takim impetem zaatakowała. Francesca dała się powalić jak szmaciana lalka, oczywiście mogła zareagować, ale popsułaby całą zabawę. - Aaaaa, na pomoc, ratunku! - krzyczała jak oszalała, pozornie bezwładnie machając rękami. Miała w planach wyjąć z cholewki buta sztylet i wbić go prosto w serce swojego napastnika. Czekała tylko na właściwy moment.
Korzystając z sytuacji Derrick wrzucił wampirzycy całą garść monet za dekolt. A te, które tam nie wpadły, docisnął do gołego ciała leżącej.

Przynajmniej w tej sytuacji straż wiedziała co ma robić. Widać było kto na kogo się rzucił, a kto wołał o pomoc. Dlatego też pięciu żołnierzy zdecydowanie przystąpiło do działania.
Talbitt zdążył rzucić monety, lecz nie zbliżył się do wampirzycy nawet na krok zanim nie został powalony przez jednego ze strażników. Słusznej budowy, a w dodatku odziany w grubą skórznię mężczyzna skutecznie przytrzymywał medyka na ziemi. Zresztą zaraz dołączył do niego drugi.
Szamoczących się kobiet nie zdecydowano od razu rozdzielać siłą, za to bez zbędnych ogródek przystąpiono do gróźb. Dwa miecze opuściły pochwy, a ich ostrza skierowały się na półelfkę.
-Zostajecie aresztowani za napaść. Jeśli zaraz nie zejdziesz z tej damy, to źle się dla ciebie skończy – warknął jeden z żołnierzy.
Sytuacja potoczyła się więc koniec końców na korzyść Francesci. Liliel, chociaż z pewnością chciała wydrapać de Riue oczy, a potem ją udusić, nie była głupia. Musiała z niej zejść.
Wampirzyca z kolei w takiej sytuacji musiała zmienić swój plan. Gdyby teraz zabiła poddającą się półelfkę, straży by się to pewnie nie spodobało. W dodatku gdyby zobaczyli jej sztylety, to kto ich tam wie? Może zaczęliby być bardziej podejrzliwi w stosunku do niej?

Zarówno Talbitt, jak i jego towarzyszka zostali brutalnie podniesieni na nogi. Po dwóch mężczyzn trzymało ich mocno, ciągnąc z powrotem ku zamkowi. Nie dziwota, musiały być w nim jakieś lochy. Jeszcze jeden szedł krok za nimi, na wszelki wypadek gdyby jednak któreś z pojmanych próbowałoby uciekać.
Żołnierz zaś, który przyniósł wieść o śmierci jednego z krasnoludów pomógł Francesce wstać na nogi. Zaczął też coś do niej mówić, ale tego już Derrick nie słyszał.

do Derricka Talbitt

Medyk był na wpół prowadzony, a na wpół ciągnięty. Wściekły na głupotę straży, która puściła wolno potwora, za to z taką ochotą zabrała się do zamykania niewinnych osób. Na zamkowym placu zdążyło pojawić się parę osób – gwardziści, zainteresowana służba w roli gapiów. Nie było jednak widać krasnoludów... przynajmniej nie żywych.
Drunin bowiem, a raczej jego ciało, leżało zakrwawione na bruku, otoczone przez dwóch żołnierzy. Trzeci próbował zagonić zamkowe sługi z powrotem do ich roboty, bezskutecznie jednak. Szczególnie teraz, gdy mogli jeszcze pogapić się na prowadzonych Talbitta i Liliel. Sam medyk mógł zaś dostrzec jak półelfka zaciska drżącą szczękę – to co dla jednych jest rozrywką, dla innych jest tragedią.

Tak jak się spodziewali, zostali zabrani do lochu. Zimnego i wilgotnego, mieszczącego się w podziemiach zamku.


Szybko zostali rozdzieleni i poprowadzeni w przeciwne strony korytarza. Medyk wylądował w małym pokoiku w którym bez jakiejkolwiek delikatności został przeszukany. Zabrano mu wszystko – pieniądze, torbę z medycznymi utensyliami, lek dla hrabianki. Nie zadawano żadnych pytań i nie odpowiadano na żadne skargi czy klątwy. Parę minut później, w koszuli, spodniach i butach Derrick wylądował w pustej celi.

do Francesci de Riue

Cholerne srebro rzucone przez medyka piekło skórę jak nic innego. Francesca nie miała nawet za bardzo skali porównawczej, bo ogień szkody żadnej wyrządzić jej nie mógł, a kwasowe dekokty czarodziejów i alchemików nie opuszczały zbyt często pracowni.
-Czy nic się pani nie stało? - pytał strażnik pomagając jej wstać. -Niepotrzebnie zwlekaliśmy, trzeba nam było od razu pani uwierzyć – próbował się tłumaczyć.
 
Zapatashura jest offline