Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2012, 10:50   #64
Henshin
 
Henshin's Avatar
 
Reputacja: 1 Henshin nie jest za bardzo znany
Onimaru powstał. Niepewnie, jakby spodziewał się, że jego nogi są wykonane ze szkła i mogą potencjalnie się roztrzaskać przy silniejszym nacisku. Jednak zarówno dolne kończyny jak i żołądek były w jednym kawałku. Po ranie nie pozostało nic. Żadnej blizny. Nawet najmniejszego śladu, jeśli nie liczyć niewielkiego, nieowłosionego obszaru na dobrze wyrzeźbionym, kosmatym torsie Ronina. Nawet waga powróciła do normalności, nieprzyjemne ciążenie wywołane przez obce ciało zniknęło. Shin uśmiechnął się i skłonił, złączywszy dłonie. Jak prawdziwy artysta po zakończeniu pokazu. Widząc go, Tancerze Płomieni pewnie poczuliby ukłucie zazdrości.

Wszystko zmierzało w dobrą stronę. Yuen, Sil i Maya opuścili wóz przywódcy z ulgą. Obrońcy leżeli pokonani, przytłaczająca większość z nich już dawno wyzionęła ducha. Tylko jeden próbował nieudolnie odczołgać się z polany w leśną gęstwinę, ale jego szanse na powodzenie były raczej znikome, biorąc pod uwagę to, że czwórka shinobi śledziła każdy (kaleki) ruch jaki robił. Zagubiony patrol cesarskich (jeśli w ogóle istniał) także się nie pojawił. A gdyby przypadkiem zaczął zbliżać się teraz, roztaczany przezeń harmider zostałby raz-dwa wykryty. Agresorzy i tak umknęliby niezauważeni, nie przejmując się absolutnie niczym. Ale zawsze pojawia się ten losowy kamień, który mąci wody idealnego spokoju.

- Eghem. Chciałbym zająć wam trochę czasu.

Zadufany głos rozszedł się z... nikąd. Nie miał żadnego źródła. Dopiero kiedy zdziwienie i dezorientacja przeżarły się skutecznie przez czaszki naszych bohaterów, z cienia rzucanego przez jeden z wozów karawany wyłoniła się jakaś postać. Pokryta mrokiem ziemia zaczęła falować. Tak jak robi to tafla wody, kiedy wynurza się z niej pływak. Młody mężczyzna w dobrze przylegającym, czarnym stroju podparł się dłońmi i wyskoczył na bardziej solidny grunt. Miał może sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, pogrążone w chaotycznym nieładzie, jednolicie siwe włosy (mimo swojego wieku) oraz obrzydliwą szramę biegnącą od lewej do prawej części twarzy, przebijającą się przez środek nosa. Blizna była bardzo głęboka, kolor tych tkanek rażąco odbiegał od reszty facjaty. Dwoje brązowych oczu patrzało na pozostałych ninja, szukając pierwszych oznak agresji. Nieufności pod uwagę nie brał, bo ta była w pełni zrozumiała. Należał do Chwytających Cieni, co do tego nie było nawet najmniejszych wątpliwości.


W pierwszym odruchu Sil złapała to co było bezbronne i skryła za swoimi plecami. Wepchnięta nagłym szarpnięciem dziewczyna kwiknęła przestraszona i wbiła paznokcie w czarny strój tymczasowej opoki spokoju. Sytuacja nie napawała optymizmem. Yuen, w tym przypadku był jedynym walczącym po ich stronie. Shin był osłabiony nie dość, że wcześniejszymi obrażeniami, ale ponadto wykorzystanym przed chwilą wushu. Onimaru natomiast nadal widocznie nie czuł się pewnie na własnych nogach. Sil wierzyła, że Biao poradziłby sobie w starciu z jednym wojownikiem. Nawet jeśli byłby to ten sadystyczny cesarski pies, ale... nie mieli pewności, że jest sam. Zdjęła z pleców włócznię uważając, by nie uderzyć dziewczyny drzewcem i bez zbędnego kręcenia głową powoli zaczęła lustrować otoczenie w poszukiwaniu subtelnych oznak czyjejś obecności, by w końcu zobaczyć jak nieopodal materializuje się Cień. Pomimo aroganckiej nonszalancji, nie wyglądał jakby miał ich zaatakować. Można by nawet rzec, że planował co najwyżej się bronić. Zupełnie jak ona.

- Tak się składa, że właśnie mamy drobną przerwę - odpowiedziała lekkim tonem przyjmując nonszalancję za dobrą formę komunikacji z tym konkretnym nieznajomym.

Ból, który poczuł, gdy ołowiana kula postanowiła uwić sobie szkarłatne gniazdko w jego klatce piersiowej, ustępował tylko przed tym, który poczuł, gdy Shin zaczął go operować. Zanim Herbalista rozpoczął ten proces, Ronin zdawał się mieć już halucynacje, powoli odpływał w nieświadomość. Brutalne wtargnięcie palców medyka miało dwa efekty. Jeden to to, że Onimaru uświadomił sobie, że Sil-sama nazywająca go ‘Oni-chan’ nie było snem, drugim zaś bolesny powrót do rzeczywistości tylko po to, by prawie zemdleć z bólu. O ile pierwszy był całkiem przyjemny, o tyle drugiego wolał by uniknąć... Z tym że, nie miał wyboru. Shin się podniósł, nim bezklanowiec zdał sobie sprawę, że cierpienie ustąpiło. Patrzył z lekkim niedowierzaniem na swój tors, w którym przed chwilą ziała okrągła dziura. Podniósł się niepewnie, spodziewając się że upadnie, w końcu stracił sporo krwi. Jego zdziwienie nie miało końca, gdyż okazało się, że prócz delikatnego swędzenia w okolicy zabliźnionej już rany i skromnych zawrotów głowy nie istnieją żadne efekty uboczne otrzymanej przed chwilą rany.

- Dziękuję, przyjacielu...-. Powiedział zachrypniętym głosem do swojego wybawcy. Gdyby miał swój honor, pewnie zadedykował by resztę życia medykowi, który go uratował... ale był Roninem, więc zwykłe, szczere “dziękuję” musiało starczyć. Rozejrzał się pobieżnie po polanie, sprawdzając czy aby któryś z ich przeciwników jeszcze nie dycha. Wypatrzył tylko nieszczęśnika któremu podciął ścięgna, a który rozpaczliwie próbował wyczołgać się poza ich zasięg. Podejrzewał, że niedługo albo zrozumie, że ucieczka jest bezcelowa, albo opadnie z sił.

Ruszył w stronę Sil i Mayi, widząc, że pierwsza z nich sięga po broń. Gest ten był prologiem, do zmaterializowania się przed nimi kogoś, kto równie dobrze, mógł mieć napisane na głowie “Stereotypowy Chwytający Cień”. Strój, idealny do krycia się w ciemnościach, jasno określał jego przynależność klanową. Była to kolejna myśl, której nie miał czasu dłużej drążyć, więc odłożył ją na później. Jeśli rzecz jasna będzie jakieś później.

- Sil-sama...- powiedział cicho, po tym jak podszedł do niej lekko muskając jej ramię. Chciał jej w ten sposób dać znać, że jest obok. Pytająca nuta w jego głosie zaś, sygnalizowała niepewność, którą zdaje się podzielała, w związku z pojawieniem się cienistego jegomościa.

Yuen wzruszył ramionami. Chwytające cienie lubiły takie pompatyczne wejścia. Jednakże właściwie nie wiadomo, czy to sojusznik, wróg, czy ktoś obojętny. Póki co, położył dłoń na mieczu czekając na jakieś rozkazy, lub reakcję nowego ninja. Mężczyzna w czerni przeszedł kilka kroków, rozprostowując nogi. Najwyraźniej gdziekolwiek krył się do tej pory, spędził tam sporo czasu w pozycji przykucniętej. A to nie mogło być dobre dla stawów. Uważnie obejrzał całe pole bitwy (choć może rzeź byłaby lepszym terminem) i kiwnął głową okazując swoją aprobatę. Mijając odczołgującego się żołdaka, zatrzymał się na moment. Pewnie zastanawiał się, czy go nie dobić, ale tego typu ingerencja w sprawy innych mogłaby uchodzić za poważny nietakt. Wymruczał coś i przeszedł dalej, mijając Sil oraz jej przygarniętą pociechę.

- Pewna osoba poprosiła mnie abym wam to przekazał...

Włożył prawą dłoń w pozornie solidny obszar ziemi pokryty cieniem. Poszukał chwilę, wyszarpnął z niego coś podłużnego. Onimaru i Yuen od razu poznali rodowy miecz, jeszcze do niedawna pozostający przy pasie zaginionego dziedzica rodu Kurogane. Cokolwiek stało się z Iorim, wątpliwym było aby rozstał się z tą bronią dobrowolnie. Najprawdopodobniej został z nią rozdzielony już pośmiertnie. Do ładnie wykończonej pochwy ostrza dołączono niewielką, zalakowaną kopertę. Ninja ułożył przedmioty między sobą i panną Nguyen.

- Wy podejmiecie decyzję co z tym zrobić. Nie będę wam nic narzucał, bo nie mam takiej mocy. Ale, prostą sugestię dać mogę zawsze - zgodnie ze starym obyczajem, Klan zdrajcy powinien wiedzieć, jakich ten dopuścił się przewinień. Żeby mogli potencjalnie odkupić swoje winy w oczach Koalicji. Zwrot miecza także byłby ładnym gestem. Ciała... nie chcecie oglądać.

Stwierdził, bardziej niż zapytał. Uśmiechnął się, z sobie tylko świadomych powodów.. Z mimiką jak jedna z tych rzadko spotykanych, mięsożernych ryb. Czujne oczy Małej Żmii wyłapały na osłonie miecza dość pokaźne odbarwienia całkiem wyschniętej posoki.

- Sądzę, że nie ma też takiej potrzeby - odrzekła odnośnie ciała. Chciała ukarać Kurogane, gdyby ten jednak wrócił. Planowała oddać go w ręce rady Koalicji, gdyż podejrzewała, że ich zdradził. W końcu jego zniknięcie pokrywało się z pojawieniem licznych patroli na straży. Widocznie się nie myliła, a ktoś wziął sprawę w swoje ręce i pozbył się go raz na zawsze.

- Czy wolno nam wiedzieć w jakich okolicznościach zginął?



Właściwie rzeczywiście, było to poniekąd interesujące, ale tylko poniekąd. Przynajmniej właśnie tak oceniał to Biao, natomiast wyjątkowo ciekawe było to, że facet postanowił swoją misję zrealizować właśnie teraz, łaskawie im przeszkadzając ulotnić im się, gdzie pieprz rośnie. Niedocenianie przeciwnika nie stanowiło bowiem specjalnej wady ninja. Niby powinni usłyszeć zbliżających się żołnierzy, jednak na wszelki wypadek wolał, aby odległość chroniła ich przed ewentualnym atakiem. Zaczął nieco dumać nad tym patrolem. Przede wszystkim dlatego, ażeby nie myśleć o osobie, która była dla niego kimś bliskim i właśnie w jeden dzień potrafiła rozwalić nie tylko ich wyjątkowe relacje, ale nawet normalną znajomość, zwracając się do niego, niczym do zupełnie obcego człowieka. Słyszał wprawdzie, że istnieją ludy poza granicami cesarstwa, dla których słowa są niczym liście puszczone na wiatr, ale nie na rozległych włościach tej krainy, gdzie nawet najgorszy chłop zdawał sobie sprawę, cóż to takiego honor oraz naturalny porządek. Nawet, jeśli sam honoru nie miał oraz wypadł poza ów porządek. Gdyby myślał na te tematy, Biao czuł, że mógłby oszaleć, dlatego odsuwał od siebie uporczywie wszelkie myśli tego pokroju. Postanowił poczekać, aż Chwytający Cień opuści ich. Wtedy planował zasugerować dowódcy pytanie, czy coś wie na temat owego patrolu, jeśli to patrol. Oraz, czy zdradziła, kim jest. Bowiem byłoby nad wyraz śmieszne oraz parszywe jednocześnie, gdyby oni uwolnili Mayę, natomiast jej dręczyciel właśnie na przykład dogadywał się z panem Neitaki na temat okupu. Wyobraził sobie potem scenkę, kiedy docierają radośnie do domostwa, natomiast szlachcic właśnie przylazł z okupem tutaj. Wtedy musieliby go ubić, gdyż podłamany utratą dziecka Neitaki na pewno przyjąłby ich warunki. Oczywiście jedynie dumał na temat takiej możliwości. Najprawdopodobniej bowiem szlachcic siedział na werandzie swojego domu sądząc cierpko - słodkie wino, nektar słodkiego zapomnienia.
 
__________________
May my enemies live long so they may see me progress.

You can run, but You will only die tired.
Henshin jest offline