[media]http://www.youtube.com/watch?v=D5OHrQYwRac[/media]
Stanley szedł z szerokim prawie, że głupim uśmiechem na twarzy. Musiał zachować powagę, ale zaczął grać tak ostro, a dragi dawały niezłego kopa. Karabin był już odbezpieczony. Spazm podniecenia przeszedł przez jego ciało. Zrobi to bez ceregieli, niech John nawet nie wie co się stało. Znalazł się w pomieszczeniu. Byli we trójkę. Niedługo liczba ludzi w piwnicy spadnie do dwóch. Nacisnął spust celując w pierś Analoga. |