Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2012, 21:36   #57
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Anioł przyjrzał się planowaniu szarego pałacu narysowanego przez Barutza. Odłożył po chwili papier.
-Za trzy godziny wyruszamy, będe na pobliskim w wzgórzu.-Jak powiedział tak też zrobił i bez słowa pożegnania wyszedł z pomieszczenia. Skierował się na pagórek na którym nie tak dawno rozmawiał z Sav”em, Usiadł w pozycji do medytacji. I rozpoczął kontemplację. Wkoło niego zaczeły latać spokojnie błękitne ogniki. Lekki powiew wiatru rozdmuchiwał jego włosy ukazując twarz, już nie tak piękną i niezkazitelną jak z początku exodusu.. Teraz była bardziej ludzka, znaki zmęczenia, zmartwienia, to wszystko można było z niej odczytać.

Trzy godziny? Tożto rozbój! Przecie Barutz spał ostatnio bite trzydzieści godzin temu i intensywnie pracował całą noc! Kurde... jak mus to mus. Pożegnał się z resztą i od razu skierował to łóżka.


- Jeszcze pięć minut.... albo ze dwie godziny - zazrzędził Barutz, gdy Anioł przyszedł go obudzić. Zakrył głowę grubym kocem, po czym wyjrzał spod niego
- Idź sobie! Ja chcę spać! Trzy godziny snu to zdecydowanie za mało! Stworzyłem dwóch potężnych ożywieńców i odprawiłem wyjątkowo parszywy rytuał
Gdy już Barutz myślał, iż Anioł odpuścił, ten kopnął mocno w spód łóżka i pękło w połowie.
-Koniec świata na nas nie zaczeka.-Wydawał się zupełnie inny niż ostatnio ,smutny... nostalgiczny. Coś go musiało przytłaczać.
- Moje wyro... - zazrzędził zrzucając z siebie koc.- Ty nie musisz spać, ale ja tak... Dobra, daj mi się ubrać i możemy ruszać.
-Szczerze mówiąc, myślałem, że te 3 godziny były właśnie po to abyś się przygotował. No cóż czekam na zewnątrz.-Wyszedł do salonu w którym siedziała Aerithe.
-Co ty planujesz?-Zapytała go poważnie Elfka wbijając w niego oczy.
-To, co było planowane, tylko trochę modyfikuje zwiad, mam kilka ciekawych informacji - Stwierdził Gabriel.
-Uważaj, stąpasz po ogniu.-Odpowiedziała, tak jakby wyczytała w ogólnikach wypowiedzianych przez Serafa cały jego plan.
-Wiem, zrobię co w mojej mocy.-Odparł i oparł się o ściane czekając.
-Dobra, jestem gotów - zakomunikował nekromanta, kilka minut później. Bierzemy Dysk?
-Myślę, że się przyda na wszelki wypadek. Różnie może być.Podaj mi dokładne miejsce gdzie mamy się przenieść.-Polecił grzecznie Azrael.
-Znasz te okolice? Sam rysunek chyba tu nie wystarczy...
-Zamknij oczy.-Gdy nekromanta wykonał to o co go poprosił Seraf podszedł do niego.-Pomysł o szarym pałacu i jego okolicach.-Położył ręke na ramieniu przyjaciela.-A teraz o miejscu w które mam nas przenieść.-Nagłe zawirowanie many, nie pozwoliło Faustowi, nie otworzyć oczu. Byli niedaleko Szarego pałacu.
Znaleźli się w lesie, na szczycie jakiejś góry, przez drzewa niewiele było widać. Powietrze było rześkie, nie przywoływało na myśl rychłego zbliżenia do nekromantów.
-Fajna sztuczka. No i tyle z brania dysku... Poznaję to miejsce. Szary Pałac jest trzy kilometry w tamtą stronę, ale będziemy musieli trochę powirować aby ominąć dwie czujki.
-Zdaje się na Twoje prowadnictwo, te miejsce jest dość specyficzne, napewno też to odczuwasz. Magia... bardzo mocno wzburzona.-Nagle z oczodołów Archanioła zaczeła kapać krew.
-Upadły... Któryś upadły tu jest.-Powiedział.
-To jakieś zabezpieczenie, że tak reagujesz na ich obecność?
Zapytał Barutz przywoływując miecz i aktywując runy, na jednej stronie ciała, by mu nie ciążył, jednocześnie rozglądając się w poszukiwaniu niebezpieczeństwa
-Mówiłem Ci, iż nasza magia bardzo oddziałuje na świat? Ich również, tylko, że mocniej przy ich słabej mocy nie mają pieczęci. Zresztą jest tak plugawa, że jako istota bardzo wrażliwa na prądy magi odczuwam to i jest to swego rodzaju reakcja zapalna.-Wytłumaczył.
-Nie ma go blisko, spokojnie nie wiedzą o nas.-Dodał pośpiesznie.
Miecz rozmył się w mroku i wrócił do rękawicy.
- Dobra, w razie czego ostrzeż mnie. Jeśli będę miał pół minuty to przyzwę kościeja i się w nim zapuszkuję. Tędy.
Barutz poprowadził krętymi bezdrożami. Raz tzreba było skorzystać z pomocy skrzydeł anioła, by pokonać rzekę, która wyżłobiła sobie bardzo głebokie i szerokie koryto. W końcu doszli do jaskini
- Tam jest przejście którym uciekłem. Albo je zniszczyli, albo jest strzeżone.
-Stawiam na tą drugą opcje.-Powiedział smutno.
-Wypadało by się tam zakraść i rozeznać w sytuacji, jeżeli przejście jest strzeżone, musimy pozbyć się straży.
- Nie straż. Po prostu czujka. Zakonserwowane zwłoki, wmurowane w ścianę, tak by mogły patrzeć dać znać strażnikowi, że coś się dzieje. Najlepiej będzie jeśli uda nam się ją znaleźc nim ona znajdzie nas. Po pierwsze musimy ruszać się niezwykle wolno. Aż do obrzydzenia. Wtedy nas nie dostrzeże. Jak już ją zlokalizuję to będę w stanie ją zamrozić.
-To jest.... Mogę zneutralizować.... wróć. Zamrozić mane w sporym promieniu.-Powiedział.
- Nie zadziała. Są zabezpieczani przed zniszczeniem, a to dałoby właśnie taki efekt. Może użyłem niewłaściwego słowa. Muszę upośledzić jego wzrok, tak aby nas nie dostrzegł, ale to dokładne zaklęcie, rzucanie go na oślep nie ma sensu. Wybacz, ale jeśli nie zamierzamy pokonywać każdego metra przez pięć minut to liczę na to, że masz bystrzejsze oczy od ludzkich. Musi być ukryty gdzieś wysoko, powyżej poziomy wzroku człowieka. Przez ciemną szczelinę patrzeć będą tylko oczy.
Azrael rozglądał się chwilę. Po chwili jasny promień światła naświetlił jakąś szpare.
-To może być to?-Zapytał.
Barutz błyskawicznie wyciągnął rękę we wskazaną stronę
- Rakakada’rok: melfasi - siedmioramienna runa wypaliła nieralny odcisk na skale, wokół oka
- Tak. To było właśnie to. Ale nie świeć więcej po oczach strażnikom, dobrze? - zapytał uśmiechnięty - aktualnie jakiś nekromanta, pewnie, patrzy przez nie i gdybym nie zablokował go to by nas dostrzegł. Teraz ma jedynie obraz sprzed godziny, ale za jakiś czas zauważą, że coś jest nie tak, więc będę musiał zdjąć runę. Chodźmy.
Weszli do odnogi którą uciekał Barutz, jednak tam już ktoś na nich czekajł.
-Licz!-Warknął Azrael, materializując miecz w dłoni.
-O Boże! Darica!-Krzyknął. Przed nimi stała Czarodziejka, a raczej to co z niej zostało, odziana w czarną szate, z kosturem w dłoni w drugiej trzymała księge. Jej twarz wyglądała jakby wciąż żyła, jednak nie było już w niej energii życiowej.
Barutza zwyczajnie zatkało. Znieruchomiał z przerażeniem na twarzy.
- Dobry ojcze... - zaczął się trząść, a z każdą chwilą jego mina przeobrażała się w maskę gniewu.
- Ja to zniszczę... umrzyki to moja specjalność, poza tym to dobry test dla widma. - warknął, z trudem ruszając zaciśniętą szczęką. Przywołał miecz, a runy zajarzyły się spod ubrania. Gestem dłoni aktywował runy na lewym przedramieniu, przywołując magiczną tarczę. Zakręcił ostrzem i zerwał się do szarży, będąc gotowym do błyskawicznego odskoku, przed zaklęciem
-Wind Strike.-Wietrzne ostrze bez ostrzeżenia pomknełow kierunku Fausta. Azrael odszedł i pobiegł prosto do pobliskich pokoi w poszukiwaniu czegoś.
Nekromanta wykorzystał moc którą nagromadził w nogach i uskoczył daleko w bok, na ścianę. Odbił się od niej już lecąc bezpośrednio w licza, ze lewą ręką wyciągniętą do niej, by ją opuścić dopiero gdy ostrze będzie spadać.
- Rrrrhhhaaaaa! - zakrzyknął we wściekłości
Ostrze rozpłatało klatkę piersiową Kobiety. Klinga jednak zatrzymała się na mostku. Co więcej na Liczu nie zrobiło większego wrażenia to Cięcie, rana zasklepiła się natychmiastowo, na tyle trwale, iż Nekromanta mimo siły czerpanej od ducha nie dał rady go wyrwać. Ożywieniec, przygotowywał już kolejne zaklęcie.
-Aie ex Aire Nocturne....
Z bojowym okrzykiem Barutz skanalizował moc run dla dodatkowej siły. Jak nie mahomet do góry, to góra do Mahometa. Lewa dłoń na rękojeści, prawa zaciśnięta, z wielką siłą, na szyi nieumarłej, cofnął nogę, obrócił się, zaparł i przerzucił ją nad sobą, by, z wielkim impetem, uderzyć nią w ziemię, łamiąc paskudnie kark i rozłupując czaszkę. Nie zachowała inteligencji którą miała za życia. Mag nie ma szans w walce wręcz, z wojownikiem. Większość zaklęć wymaga zdolności wyraźnej mowy. Dłoń zaciskająca tchawicę uniemożliwia to.
Zgodnie z zamiarem nekromanty zaklęcie zostało przerwane, jednak poskutkowało to przykrym wybuchem, które towarzyszy nieudanemu czarowi. Odrzucił on od siebie walczących. Licz otrzymał dość spore obrażenia,przypaleniu uległa większa częśc ubrań, a to co kiedyś było ramieniem aktualnie przypominało strzępy.Faust został tylko obity.. Jednak miecz nekromanty był po drugiej stronie ogromnego holu.
Barutz zerwał się na nogi wychwytem z karku, machnął rękami, a te zajęły się purpurowym i czarnym płomieniem.
- Nocturnal des ray! - posłał, lewą ręką, dwa promienie by odlankowały nieumarłego, gdy, przyzwany właśnie, Ushabti szarżował od frontu
Przyzwaniec Barutza posiekał licza, którego ciało bezwładnie upadło głucho na kamienną podłogę komnaty.
“Żegnajcie” cichy szept odpijał się echem w pomieszczeniu. Tak właśnie skończyła Czarodziejka Darica.
Promienie wyżłobiły dziury w ścianach, a Barutz ledwie powsztrzymał się od okrzyku
- Zamknęli ją w tym ciele. Zdominowali, a potem przemienili w nieumarłą. To prawie jakby spętali jej duszę... Przekraczają granice...
Cała pomieszczenie zaczeło się trząśc, nie było to delikatnie trzęsienie, a raczej potężne wstrząsy. Z góry spadały szczątki sufitu, posadzka zaczeła pękać. Nekromanta mógł wyczuć potężne wibracje Many. Jednej dobrze mu znanej Azraela, a drugiel obcej potężnej i złowrogiej, tłumiącej nawet moc Gabriela.
Odłamki zasypywały całe pomieszczenie, była jedna droga. Ucieczka.
 
Arvelus jest offline