Próbował się poruszyć, mimo świadomości istnienia bólu nie odczuwał go. Było mu dobrze, naprawdę dobrze. Nie wiedział dlaczego. Było mu naprawdę śmiesznie. Co za głupota! Szaleństwo. Da radę. Jeszcze chwila. Dokopie mu! Zabije go! To on wygra. Kurwa, przecież był prawie martwy choć tego nie wiedział. Było mu dobrze. Ledwo świadomy złapał karabin. Poplamił go krwią, która obficie z niego spływała. Wystrzelił przed siebie, w stronę Spencera. W tym właśnie momencie poczuł ogromną, nie przeniknioną złość, nie nienawiść a cholerną potężną złość. Dziko zawył i wypruwał z siebie magazynek. |