Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2012, 21:03   #94
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
oth wzruszył ramionami. - Mag? E tam -rzucił lekceważąco. - Jestem dyplomatą, za co zresztą Silverymoon ma mi zapłacić - a przynajmniej powinno.
Czy ja milczałem przez ostatnią dobę? ”- zapytał sam siebie. -” Wszystko wskazuje na to, że tak. To ja potrafię milczeć przez dobę? ”. Ludzie czasem dowiadywali się o sobie najdziwniejszych rzeczy.

-Jeśli się bardzo uprzesz, to można tak powiedzieć. - Tarin skinął z namysłem głową. - Określenie co prawda mało precyzyjne, ale co mi tam. A wy? Czym się zajmujecie? - odbił pytanie.
- Tą samą dziedziną - Odparła zwięźle Redha.
- Nie wszystkie... - Sprostowała Berrin - Ja i Shanilla łączymy magię objawień z magią wtajemniczeń. Redha ma wrodzony talent magiczny, a Corina podąża drogą Jamavera.

Tarin słuchał zaś wyjaśnień jednym uchem, zauważył bowiem, iż ciemnowłosa Shanilla, nie wyróżniająca się niczym szczególnym na tle pozostałych dziewczyn, zaczęła nagle delikatnie jeździć językiem po swych ustach, wszystko z kolei skierowane pod adresem Tarina! Tropicielka również to zauważyła, zaczynając z tego powodu wielokrotnie mrugać oczami...

- Wrodzony talent magiczny? - zapytał uprzejmie Zoth’illam. - Brzmi bardzo intrygująco.
Podobno to brzmiało intrygująco. Tak przynajmniej słyszał on sam przez te wszystkie lata.
- Sam coś o tym powinieneś wiedzieć - Powiedziała Redha, minimalnie, naprawdę minimalnie się uśmiechając.

-Ci, co nie muszą studiować magii przez długie lata to w dużym stopniu szczęściarze - stwierdził Tarin. -Nie muszą siedzieć nad księgami i mogą te godziny przeznaczyć na różne przyjemności. - Obdarzył uśmiechem wszystkie cztery panny równocześnie, starając się nie wyróżniać żadnej z nich. W końcu zbytnie zainteresowanie się jedną z nich mogłoby się nie spodobać szanownemu gospodarzowi.
- W sumie tak - Przytaknął Kapłan - Ale jedni ślęczą na księgami, inni się modlą, jeszcze inni medytują, zawsze trzeba się choć trochę napracować... a propos pracowania, skocz Shanillo jeszcze po winko, bo ubywa - Zwrócił się do ciemnowłosej Jamaver. Ta w milczeniu, i z uśmiechem sminęła głową, po czym wstała od stołu i ruszyła do innego pomieszczenia. A że przechodziła obok Kapłana, ten nagle zdzielił jej pośladek solidnym klapsem. Shanilla ponownie się uśmiechnęła...
- Pozwolisz, że o coś spytam? - Odezwała się do gospodarza Tropicielka, a gdy ten przytaknął, kontynuowała - Nie da się zauważyć, że jesteście ze sobą na... że się bardzo spoufalacie. Moi towarzysze zaś wodzą za pannicami oczami...
- A to nic - Wzruszył ramionami Kapłan - Wyznajemy zasadę wolnej miłości. Nie musicie się więc panowie krępować! - Roześmiał się, znowu trzaskając dłonią o blat stołu, a Alistiane ponownie zamrugała oczkami.

A jako, że jest tu kapłan, nie trzeba się martwić syfilisem. Świetnie ” - ale zaklinacz jakoś nie był specjalnie rozentuzjazmowany wiadomością.

Nigdy nie chodźmy na łatwiznę”, pomyślał z przekąsem Tarin. W niektórych prymitywnych kulturach do dobrych obyczajów należało oferowanie przybyszowi jednej z żon. Przybysz powinien oczywiście skorzystać z daru, zaś rankiem odwdzięczyć się należycie. Albo i wcześniej, na przykład własną żoną, jeśli takową przypadkiem ze sobą posiadał. Nie sądził jednak, by Alistiane zechciała wystąpić w charakterze ewentualnego zamiennika.
-Trudny wybór, wśród tylu pięknych i uroczych pań - powiedział. Przy okazji spojrzał na tropicielkę, która urodą nie ustępowała tamtej czwórce.

O, świetnie. Przechodzimy do tematów burdelowych- panienka z lewej, czy prawej? ” - i chociaż Zoth’illam skłamałby, gdyby powiedział, że nigdy nie był w burdelu... skłamałby też, gdyby powiedział, że nigdy nie korzystał z usług nierządnic, to jednak atmosfera przy stole jakoś działała mu na nerwy. Zresztą jak wszystko od kiedy postawił stopę w Silverymoon.
- Jadło było naprawdę znakomite, winszuję talentu kucharskiego - rzekł ocierając usta w serwetkę.
- Czy istnieje możliwość skorzystania z waszej łaźni, gospodarze? Przy takich mrozach na naszej drodze, nieprędko może mi się przytrafić okazja do skorzystania z takiego luksusu.
Taaaa... I jeszcze zapewne łaziebna do tego. Ciekawe, która zgłosi się na ochotnika”, pomyślał Tarin. “I ciekawe, czy Zoth się zgodzi. Tak mu się wcześniej oczka świeciły na widok tych panienek.
- Czym chata bogata! - Rozdarł się radośnie Jamaver, zwracając do Zotha, po czym do swoich panienek:
- To co, która mu pokarze co i jak?.

I nagle nastała niezręczna cisza... którą po wyjątkowo długich dwóch sekundach ponownie przerwał Kapłan:
- No Corino, może ty potowarzyszysz naszemu gościowi?.

Czerwonowłosa dziewczyna uśmiechnęła się zaś nad wyraz sztucznie do Zaklinacza, po czym wskazała dłonią kierunek.
- Tędy proszę...

- Wybaczcie na dłuższą chwilę, musimy porozmawiać - Gospodarz następnie zwrócił się do wszystkich przy stole, wstając od niego, i biorąc Redhę za rękę, a po chwili gdzieś wyszli.


Zajmujący się swoimi sprawami Zoth, natknął się przypadkiem na gospodarza tego uroczego gniazdka... czy też może raczej Jamaver napatoczył się na Zaklinacza.
- Co tam? - Zagadnął Kapłan, trzymając flaszkę wina w dłoni, i lekko się chwiejąc. Najwyraźniej był w całkiem poważnym stanie...
Zoth'illam nie lubił słyszeć słów "co tam", ani "jak leci", albo czegoś podobnego. Nikt, nigdy i nigdzie nie wiedział jak poprawnie odpowiedzieć na tak zadane pytanie. Przez sekundę, czy dwie desperacko więc szukał czegoś dostatecznie grzecznego i kulturalnego, aby zdecydować się w końcu na:
-Macie tu szanowny kapłanie naprawdę miłą łaźnię. Dziękuję, za pozwolenie na skorzystanie z niej... Ale jedna myśl nie daje mi spokoju- kiedy zadano ci pytanie, zawsze staraj się odpowiedzieć własnym pytaniem. Niech interlokutor się męczy. -Skąd czerpiecie ciepłą wodę? Podgrzewacie śnieg?
- A zgadza się, zgadza, śnieg zapewnia nam wodę, a łaźnia była kiedyś krasnoludzką kuźnią, są więc do tego odpowiednie maszynerie... a co ty tak sam tu siedzisz i nie korzystasz z uroków życia... czy lepiej powiedziawszy, moich kwiatuszków? - Jamaver uśmiechnął się pełną gębą i wyjątkowo wymownie podrapał po kroku - Nie podobają ci się, czy może wolisz chłopców czy co?
Zaklinacz poważnie się zastanawiał, czy jego rozmówca jest bardziej porąbany poza swoim domostwem, czy w nim.
-Muszę zbadać parę mikstur, korzystając z chwili spokoju i dachu nad głową - odparł zgodnie z prawdą. -A co do drugiego pytania... jestem zaręczony - tym razem skłamał. Było to coś w rodzaju dyplomatycznego kłamstwa, aby nie urazić kapłana. Ostatnie na co miał ochotę Zoth, to wysłuchiwanie jego pretensji, że zaklinacz sugeruje iż jego towarzyszki nie są piękne.
- Pracowity jak widzę... no cóż, ja do leniwych nie należę, ale jest czas na pracę i czas na zabawę...hep! A co to za eliksiry? - Jamaver podszedł bliżej Zaklinacza, obwiewając jego osobę morderczym smrodem spożytego trunku.
-Trudno mi określić, nie jestem ekspertem w tych sprawach. Szczególnie, że wyglądają jakby były stare - mężczyzna odkorkował jedną z buteleczek. -I szczerze mówiąc cuchną - z premedytacją podetknął miksturę pod nos kapłana, ale nawet przez moment nie przestawał się przyjacielsko uśmiechać. Przy odrobinie szczęście zemdli pijaka i pójdzie wymiotować gdzieś z dala od Zoth'illama.
- I co się tak cieszysz? - Kapłan gestykulował butelką wina -Ja tego na pewno nie wypiję... jeszcze rzygnę, a od czego mamy magię? Sprawdź to sobie w ten sposób, a jak potrzebujesz czego, to jest w mojej pracowni - Wskazał kierunek paluchem.
-Lepiej być radosnym, niż ponurym, lepiej śmiać się niż płakać - odpowiedział sentencjonalnie. -A żeby badać eliksiry wcale nie potrzeba magii. Niemniej dziękuję za ofertę.
- No to, nic już tu po mnie tak? - Jamaver wzruszył ramionami - No chyba, że chcesz o czymś pogadać kolego...
-Nie chciałbym was absorbować. Już i tak pomogliście nam bardziej, niż możemy się teraz odpłacić - odparł grzecznie.
- Dobra, to skoro nie masz nic już ciekawego do powiedzenia to sobie polezę... - I jak Kapłan powiedział, tak uczynił, kierując się do drzwi.
"Tak, szerokiej drogi"- pomyślał zaklinacz.-"Dobra, co ja robiłem? No tak. Zapach jest paskudny i sugeruje naprawdę fatalne składniki, ale jak na dzieło orczego szamana to i tak cud, że nie przypomina gnojówki".
Zoth'illam powrócił zatem do uważnego badania dwóch eliksirów- konsystencja, kolor i cała masa innych czynników do sprawdzenia, by odkryć co one w ogóle robiły.
 
Zapatashura jest offline