Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2012, 12:35   #58
Eleywan
 
Eleywan's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znany
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=nuQnIfjAdMI&feature=related[/MEDIA]








Azrael przeszukiwał właśnie kolejne pomieszczenie naznaczone śladami przedmiotu którego poszukiwał. Wiedział, że to właśnie tu zostawiono kostur. Nie byle jaki, Okruch Meteoru. W którym w dawnych czasach umieszono fragment tego który spowodował olbrzymi wybuch na Syberii. Widział już gablotę, widział i sam kostur, ale moment w którym po niego sięgnął nie był ani tak wspaniały jak powinien być, ani nie pozwolił mu na chwile zastanowień nad zaszłym zdarzeniem. Ogarnęły go nagłe mdłości, panika, krew leciała obficie z jego oczodołów. Odwrócił głowę w kierunku wejścia do gabinetu i ujrzał tam tego którego nigdy by nie chciał widzieć. On czuł strach. Przed nim stał zabójca jego ojca, jak i jego poprzednika. Lucyfer.
-Witaj Bracie.-Powiedział po czym nagle roześmiał się chorym śmiechem.
-Czujesz to? Czujesz jak moja Aura przytłacza twoją! Trenowałem cały czas od pojedynku z Twoim poprzednikiem, a ty? Ty bratałeś się ze śmiertelnikami. Czy nie lepiej było pozostawić sprawy samym sobie?- Rzekł z pogardą.
-Nawet …..- Jego Twarz wykrzywił straszny grymas.-Bóg pozwolił na to czego będę zwiastunem. Na Apokalipsę. Stanie się jak spisano, a ty ani nikt inny mi nie przeszkodzicie. Urządzę me królestwo na prochach śmiertelnych, jak i na twoich.
Upadły anioł podszedł do czerwonego kryształu który świecił mocno. Był starszy od Azraela można było osądzić to nawet po wyglądzie. Jego skrzydła były czarne, z czerwonym metalicznym połyskiem, nosił karmazynową pół-płytową zbroję, a w ręku dzierżył Czarny ogromny topór. Jego czerwone włosy spięte były w koński ogon. Oczy pałały rządzą mordu.
Azrael, przez krew która napływała mu do oczu nie mógł nawet spojrzeć na przeciwnika, a co dopiero coś powiedzieć.
-Poczuj to !- Aura mocy zaczęła wzrastać, Demona otaczały duchy, liczne krzyki potępionych rozeszły się po pokoju. Posadzka poczęła pękać, cały budynek się trząsł.
Lucyfer szedł powoli, czerpiąc z niemocy Azraela przyjemność. Seraf z bólu kulił się przy Ziemi. Upadły kopnął Archanioła na tyle mocno, iż przebił on ścianę pokoju wylatując na zewnątrz, leżał przed wejściem. Nieprzytomny, zakrwawiony.
================================================== ================================
Niespełna dziesięcio letni Azrael klęczał przed ołtarzem. Był półnagi, stało nad nim wielu aniołów nakładając nań pieczęci, które miały powstrzymać jego ogromną moc.
Pierwsza pieczęć, krzyk agonii chłopca. Druga pieczęć, to samo i aż tak do dziesiątej.
Pół przytomny zalany łzami mieszaniec leżał teraz przy ołtarzu, jednak podniósł się i ukląkł
Archanioł Rafał stał nad nim trzymając koronę w rękach na głową chłopca.
-Azraelu, czyż jesteś gotów przyjąć miano Archanioła Gabriela, pana chówców niebieskich?-Zapytał matuzalem.
-To zaszczyt.-Powiedział przez ból.




[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=d2hRTLdvdnk&feature=g-vrec&context=G26b44f9RVAAAAAAAABg[/MEDIA]

Leżał między drzewami, na polanie przed wejściem do skrzydła Szarego Pałacu. Cały zakrwawiony czołgał się próbując się dźwignąć, ale przez ten moment gdy był nieprzytomny, gdy przypomniał sobie ból który mu kiedyś towarzyszył coś w nim drgnęło.
Uskrzydlony Lucyfer wylądował z gracją przed nim, na jego twarzy gościł szyderczy uśmiech.
Przyłożył topór do karku klęczącego Serafa.
-Widzisz, mój Topój Danse Makabre ma jedną cechę wspólną z twoim Caliburem uśmierca dusze, wystarczy, że Ciebie nim wykończę. A nie będzie kolejnego Gabriela.-Zawył dumny z siebie.
Demon po chwili zbladł, od Azraela odrzuciła go błękitna. Fragmenty ziemi wzniosły się do góry zaraz rozpaść się w nicość, jedna z dziesięciu pieczęci pękła. Końcówki jego srebrnych włosów zaszły błękitem, tak jak krawędzie skrzydeł które zmaterializował. Jego moc zaczęła rosnąć, wciąż mniejsza od przeciwnika.
-Jakto możliwe?-Zapytał wściekły upadły.-Spokojnie, wciąż jest jak dziecko.-Powiedział na głos sam do siebie.
Wzrok Azrela był inny niż poprzednio, nie pełen strachu i trwogi przed potężnym przeciwnikiem. Teraz napełniał go gniew i żądza wygranej.
-Złamanie Pierwszej Pieczęci-
I ujrzałem:
oto biały koń,
a siedzący na nim miał łuk.
I dano mu wieniec,
i wyruszył jako zwycięzca
Magia Gabriela się ustabilizowała, przyzwał miecz.
-Chcesz ze mną walczyć gdy twój Poziom jest ponad 3 razy słabszy od mojego?-Zapytał szyderczo.
-Mam coś czego ty nigdy nie będziesz miał, cel dla którego warto żyć i walczyć.-Powiedział bardo dumnie seraf, zmaterializował Złoty miecz w ręku, który nieco zmienił formę płonął błękitnym ogniem. Błyskawicznym krokiem zbliżył się do Lucyfera i wszedł z nim w zwarcie. Wymieniali uderzenia przez chwilę na bardzo równym poziomie.
Archanioł przejął inicjatywę, potężnie kopną przeciwnika w międzyżebrze, gdzie był słaby punkt zbroi. Tak, że demon przeleciał kilka metrów łamiąc po drodze drzewo.
-Ty śmieciu!-Krzyknął złowrogo.- Kula Demonicznego Ognia.-Kula czarnego ognia o średnicy metra mknęła ku Azraelowi, ten odbił ją mieczem w strone szarego pałacu tworząc w nim sporą wyrwę.
Jednak czar miał tylko zamaskować prawdziwe uderzenie, oszukańczy cios doszedł nieosłoniętych żadną zbroją pleców Archanioła. Zawył z bólu, szybko odskakując przed kolejnym uderzeniem.
-Zaraz wypadało by, abym skończył rozgrzewkę braciszku! Pamiętaj, iż wciąż masz szanse przyłączyć się do mojego buntu.-Przekonywał Demon.
 
Eleywan jest offline