Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2012, 13:18   #95
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- To co robimy Tarinie? - Odezwała się Alistiane, podczas gdy Berrin dziubała w półmisku z fasolką. Shanilli posłanej po wino nadal nie było z powrotem, Wulfram zaś siedział przy stole całkowicie nieobecny, gapiąc się w jakiś punkt. Najwyraźniej myślami był gdzieś daleko.

- Na początek - odparł Tarin - poczekamy, aż Zoth wróci z kąpieli, a potem my pójdziemy się wykąpać. W końcu czemu ten kawałek kultury ma nas ominąć.

Tropicielka spojrzała z lekkim zaskoczeniem na twarzy na Tarina, po chwili jednak na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Czemu nie, chętnie - Powiedziała.
Takiej odpowiedzi Tarin prawdę mówiąc się nie spodziewał. Raczej sądził, że Alistiane wykręci się sianem. Odpowiedział uśmiechem na uśmiech.
- Czy któraś z was zna się może na identyfikacji magicznych drobiazgów? - spytał siedzącą przy stole Berrin. W końcu czekając na opróżnienie się łaźni mogli załatwić kilka kolejnych spraw. Albo chociaż jedną.
- Redha by wam mogła pomóc, no albo Jamaver - Odpowiedziała zagadnięta - A co?.
- Trafił nam się taki dobiazg... - Tarin poszperał w plecaku i pokazał znaleziony przy jednym z orków talizman. - Zanim się komuś coś takiego podaruje, wypada sprawdzić, co to za dziwo, żeby nie narobić kłopotów.
- To ich spytaj jak wrócą, Jamaver pewnie z ciekawości od razu się za to zabierze - Berrin uśmiechnęła się do Tarina, po czym dodała coś, co nieco zaskoczyło i Maga i Tropicielkę - A że tak spytam... jesteście parą? - Wskazała ich na moment trzymanym w dłoni widelcem.

Gdyby Alistiane coś piła, z pewnością by się zakrztusiła... a tak, oblała się jedynie w milczeniu rumieńcem.
- Nie... nie jesteśmy - Wydusiła w końcu - Tylko razem pracujemy.
W takiej sytuacji Tarin nie mógł powiedzieć czegoś innego.
- Staram się zdobyć jej względy - oznajmił, spoglądając na tropicielkę z uśmiechem. Miał nadzieję, że ta nie kopnie go pod stołem. I nie kopnęła, przybrała za to na twarzy odcień najprawdziwszego pomidora, wpatrując się wielce zaskoczona w Maga. Berrin z kolei zachichotała, po czym wróciła do pałaszowania sałatki, marudząc pod nosem na zwlekającą z winem Shanillę.
- Zjesz kawałek pomarańczy? - spytał Tarin, kierując to pytanie do Alistiane, która zdążyła zmienić barwę oblicza z mocno czerwonego na niezbyt intensywny róż.
- Taa... tak - Półelfka w końcu odzyskała głos, i uśmiechnęła się niezwykle uroczo do mężczyzny.
Obranie pomarańczy i podzielenie jej na kawałki nie zajęło Tarinowi zbyt wiele czasu.
- Proszę bardzo - podał tropicielce kilka kawałów, samemu zabierając się za pozostałe. - Smacznego.
- Dziękuję - Odparła.

- Widzę, że już możecie iść - powiedziała Berrin na widok wchodzącego do komnaty Zotha. - Iść z wami, czy sami traficie? - Na jej twarzy pojawił się figlarny uśmieszek, a Alistiane wyraźnie oczekiwała, iż tym razem odpowie pierwszy Tarin.
- Jeśli droga nie prowadzi przez jakiś labirynt, to trafimy sami - odparł Tarin. - Ale dziękuję za dobre chęci.


Określenie tego miejsca słowem ‘łaźnia’ było może trochę na wyrost, ale w zasadzie jak inaczej nazwać otoczoną marmurową obudową dziurę, wypełnioną parującą wodą?
Na ścianach wisiały wielkie płachty włochatego materiału, na półkach można było znaleźć mydła, gąbki, olejki.
- Panie mają pierwszeństwo. - Tarin gestem zachęcił półelfkę do wskoczenia do baseniku. - Powiedz, gdy będę miał ci umyć plecy - dodał, a ona spojrzała na niego, mrużąc oczka, i znowu lekko oblewając się rumieńcem. W łaźni wszak nie było żadnego parawaniku, czy jakiegoś dodatkowego pomieszczenia służącego za przebieralnię. Tropicielka podeszła do baseniku, przyklęknęła, i sprawdziła temperaturę wody dłonią.
- Nie będziesz podglądał? - Zwróciła się do niego, a w kącikach jej ust czaił się podejrzany uśmiech...
Tarin zachował poważną minę.
- Ależ skąd - zapewnił. - Nawet stanę w wejściu, żeby nikt ci nie przeszkodził. Czuj się jak we własnej wannie - dodał.
W odpowiedzi kiwnęła jedynie głową, po czym odwróciła się tyłem i... zaczęła najzwyczajniej w świecie rozbierać, nie czekając już na jakąkolwiek reakcję Tarina. Najpierw buciki, następnie rękawiczki, luźna tunika, kamizelka... i już po chwili nagusieńka weszła do baseniku. Na jego środku z kolei usiadła, zanurzając się w ciepłej wodzie prawie do szyi.
Tarin, zgodnie z obietnicą, odwrócił się. Może nie tak natychmiast, ale jednak...
- Już? - spytał, słysząc plusk wody.
- Już - Odezwała się, siedząc do niego tyłem - To jak z tym myciem pleców?.
Na razie nikt jeszcze nie znalazł zadowalającej odpowiedzi na to, jak myć komuś plecy będąc przyodzianym “po zęby”. Dlatego też Tarin postanowił najpierw pozbyć się części odzienia.
- Za moment - odpowiedział, ściągając z siebie rzeczy podczas kąpieli zdecydowanie zbędne, Pozbywszy się ich zawinął się w ręcznik, a potem, z mydłem i gąbką w rękach, przyklęknął na skraju basenu.
- Może tak podejdziesz troszkę bliżej? - zaproponował. - I odrobinę się wynurzysz z tych fal?
- Myślałam, że tu wejdziesz - Spojrzała na niego trochę tak jakby... zawiedziona, wciąż siedząc sobie na środku baseniku.
Tarin bez wahania zsunął się do wody, oczywiście pozostawiając ręcznik na brzegu. Woda, uroczo ciepła, przy samym brzegu sięgała mu niewiele ponad kolana.
- Głęboko to tu nie jest - stwierdził. - Wolisz namydloną gąbkę, czy samo mydło? - spytał.

Alistiane, widząc moment, w którym Tarin pochwycił swój ręcznik tuż przed pozbyciem się go ze swojego ciała, odwróciła zaczerwieniona w bok głowę, przymykając nawet oczy. Gdy zaś Mag był już w wodzie, odwróciła się do niego plecami, przy okazji nieco przesuwając bardziej na płyciznę.
- A zdam się na twoją decyzję - Powiedziała.
Jeśli ktoś jest zanurzony po uszy niemal w wodzie, to mycie pleców może być nieco utrudnione. Woda ma tę cechę, że z mydłem rozprawia się nad wyraz szybko i Tarin nie do końca wiedział, jak też Alistiane sobie takie działanie wyobraża. Dobrze, że chociaż kawałek pleców raczyła pokazać... Namydlił gabkę, przyklęknął za nią i zaczął starannie, acz delikatnie, myć szczególnie te fragmenty tropicielki, które znajdowały się nad wodą. Całe plecy to nie były, ale całkiem spory kawałek... Przy okazji, od czasu do czasu, swoją porcję mydła dostały fragmenty zanurzone. Jako że widoczność pod wodą nie była idealna, zatem parę razy gąbka zjechała odrobiną niżej.
- Prawdę mówiąc mogłabyś uklęknąć - powiedział.
- Wiesz, mam nieco inny pomysł - Półelfka znajdująca się przed nim nagle wstała - Cofnij się nieco, i usiądź na brzegu, a ja sobie tą chwilkę postoję, inaczej będą mnie bolały kolana... - Wyjaśniła mężczyźnie swój pomysł, nie zwracając się jednak w jego stronę.
Kształtne pośladki, jakie naraz pojawiły się przed jego oczami, zachęcały nie tylko do mycia, jednak Tarin nie zamierzał wykorzystywać takich okazji, by zacząć się dobierać do ich przewodniczki. Przyjemności - przyjemnościami, ale praca - pracą. Miło było popatrzeć na coś ładnego, powiedzieć raz czy drugi coś miłego, ale komplikowanie sobie i jej życia jakimiś niewczesnymi romansami było co najmniej niewskazane. Przynajmniej do ukończenia misji. Potem... to już całkiem inna sprawa.
Usiadł na brzegu, na ręczniku, i ponownie namydliwszy gąbkę zaczął kontynuować mycie. Tym razem nie woda była przyczyną tego, że stale korzystał z gąbki...
Po krótkiej chwili mycia ciałka Półelfki, ta wtedy szepnęła do Tarina coś, co zdawało się być właśnie zupełnym przeciwieństwem myśli, jakie krążyły jemu właśnie po głowie.
- Wiesz... nie musisz używać gąbki...
Nie wiedział, przynajmniej do tej chwili. Nie miał jednak nic przeciwko temu, by zastosować się do prośby, chociaż w zasadzie to, co miało zostać umyte już umyte zostało. Z drugiej strony... Może powinien jednak byc uczciwy?
- W zasadzie niewiele zostało do umycia - oznajmił. - Może w takim razie się odwrócisz? - zaproponował, na wszelki wypadek częściowo przykrywając się wspomnianym wcześniej ręcznikiem.
Alistiane odwróciła się więc do niego przodem, spoglądając mężczyźnie prosto w oczy. Na jej ustach malował się skrywany uśmiech, piersi zaś unosiły się rytmicznie w takt nieco przyspieszonego oddechu. Zrobiła pół kroczku w jego stronę, by być bliżej...
- Tak lepiej? - Uśmiechnęła się uroczo.
- Zdecydowanie. - Tarin odpowiedział uśmiechem na uśmiech.
Ponowie wziął mydło i zaczął namydlać półelfkę, zaczynając od kolan i posuwając się powoli w górę. W odpowiednim momencie ominął pewien strategiczny fragment, po czym ruszył do góry, przez brzuch w stronę klatki piersiowej. W końcu zatrzymał się.
- Dalej proszę na własną rękę - powiedział. Co nie znaczyło, że jego wzrok omijał miejsce, do którego dłonie nie dotarły.
- Wolałabym... żebyś ty... - Szepnęła Półelfka, po czym swymi dłońmi przesunęła jego dłonie na odpowiednie miejsce.
Tarin pokręcił głową z niedowierzaniem. Sytuacja zdecydowanie zaczęłą wymykać się spod kontroli. Czyżby w winie, podanym na stół, były jakieś ciekawe dodatki? On jednak nic nadzwyczajnego nie odczuwał, prócz oczywistej reakcji na młodą i piękną kobietę, której urokowi i tak był w stanie się oprzeć. Przy odrobinie silnej woli.
Poświęciwszy kształtnemu biustowi Alistiane odpowiednią ilość czasu i zabiegów powiedział:
- Można cię prosić o rękę?
Zarumieniona Tropicielka spojrzała w oczy Tarina z malującym się na twarzy zdziwieniem, wyciągając jednak po chwili do niego dłoń.
- A po co? - Uśmiechnęła się.
Z pewnością nie po to, by z błogosławieństwem bogów korzystać z tego, czym szczodrze obdarowała cię natura, pomyślał.
- Skoro się powiedziało a, należy powiedzieć i b. - Uśmiechnął się. - Chyba nie chcesz, żebym pozostawił pracę niedokończoną?
- Bynajmniej - Zachichotała - A skoro już tak sobie tu na spokojnie we dwójkę przebywamy... powiedz, co będziesz robił po wykonaniu zadania?. Dokąd się udasz, na co przeznaczysz swoją zapłatę?
- Jeszcze nie udało mi się o tym pomyśleć. - Tarin uśmiechnął się. - Najpierw załatwmy nasze zadanie. Potem... może zrobię sobie jakąś małą wycieczkę. Dasz się zaprosić? Pojedziemy w jakieś ciepłe kraje - zażartował.
- Bardzo chętnie - Pochyliła się nieco ku niemu - To co, teraz ja cię umyję? - Spytała, kładąc swoje dłonie na jego ramionach.



Nie da się ukryć, że wrócili do pozostałych znacznie później, niż sugerowałoby to najbardziej nawet dokładne mycie dwóch ciał.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 04-03-2012 o 09:43.
Kerm jest offline