Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2012, 14:51   #39
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Zadawano pytania i udzielano odpowiedzi, pito czekoladę i snuto plany. Aż nadszedł czas zakończenia rozmowy. O czym poinformował Sekretarz de Wig, sztywno wchodząc do pokoju i obwieszczając, że audiencja się skończyła, a Wicekról udaje się na spoczynek.

- Co ja bym bez ciebie zrobił, Ludwiku? Mój niezbędny! – żachnął się Lambert rozłożony w swoim fotelu – Szkoda, że jeszcze czekolady nie parzysz.

Nowoprzybyli zostali odprowadzenie przez umyślnego do ich nowych domów. Droga prowadziła przez obrzeża Port Hope i pozwalała zaobserwować nowe szczegóły kolonii. Na przykład stan prac obronnych. Widać było, że mieszkańcy kilkakrotnie zaczynali opasywać miasteczko palisadą. Lecz – nim skończyli – kolejni osadnicy budowali domy na zewnątrz ostrokołu i pracę należało zaczynać od nowa. Stąd kolonia nigdy nie doczekała się solidnych obwarowań – z resztą przeciw latającym małpom całkiem nieprzydatnym. Wojska również nie było tu wiele. Na szerokiej łące na skraju miasta stary weteran ćwiczył z kilkunastoma cywilami szermierkę na palcaty. Gdzie indziej spotkali oficera bez ramienia, niosącego w zdrowej ręce całą wiązkę strzelb i muszkietów.

Bohaterów zaprowadzono w pobliże rzeki – gdyż u ujścia takiej leżało Port Hope. Ich nowa siedziba okazała się być niewielkim gospodarstwem stojącym na skraju miasta, blisko małej łąki za którą zaczynała się puszcza. Na otoczonym niskim płotem podwórzu stały dwa parterowe domy – osobny dla pań i panów – wraz z szopą i ustępem. Domy były prawie identyczne, ustawione frontami do siebie. Zbudowano je co najmniej rok temu, ale wyglądały na niezamieszkane przez kilka ostatnich miesięcy. Wnętrze każdego składało się z sieni, dużej izby z piecem, dwóch pokojów i składziku. Zabudowania wykonano z grubych belek, w rustykalnym, prostym stylu. Wyposażono je w niezbędne meble, pomyślane bardziej na solidność, niż elegancję. Wnętrza były świeżo uprzątnięte i schludne, choć co nieco spartańskie. Służby najwyraźniej nie mieli.

Posłaniec Lamberta poinformował, że kuter wyruszający na Wyspę Jaszczurek jest już w porcie i, że wypłynięcie planowane jest na jutrzejszy poranek. Popołudniowe słońce grzało coraz słabiej, lecz jeszcze kilka godzin pozostało do zmroku. Cóż więc pozostawało, jak nie znaleźć sobie zajęcie na resztę dnia?

Pierwsza wyboru dokonała Amerith Arth:
- Spotkała znajomego, który ma tu warsztat. Myślę, że praca z nim bardziej mi odpowiada, niż szukanie przygód. Żegnajcie więc!
I tym samym opuściła drużynę.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 18-02-2012 o 14:58.
JanPolak jest offline