Gdy go minęli aż sie skrzywił. Nie musiał ich tak obijać. Nie musiał się chwalić swoimi zdolnościami. Ale cóż... alternatywą było mazać się pół nocy, a teraz być niewyspanym, a oni zdecydowanie łapali się pod kategorię “zasłużyli sobie”.
“Wymarsz za godzinę spod Gniazda na bramie południowej..”
Po krótkiej rozmowie z Bezem doszli do wniosku, że piszą się na to.
- A więc ruszamy.
Ilya się zamyślił maszerując ulicą. Po co to? Dla pieniędzy? Niby ładny grosz. A co tam. Pieniądze są symbolem wszystkiego. Robienie głupich rzeczy dla nich nie jest wcale głupsze niż robienie głupich rzeczy dla czegokolwiek innego.
- W mej głębokiej zajebistości i tak jestem nieśmiertelny- zaśmiał się zatrzymując przed zniszczonym drewnianym kościókiem, zniszczonym podczas ataku. Pocisk zawalił pół dachu, na ławy. W zasadzie niewiele brakło by powalił całą budowlę, ale trzymała się i, skoro nie zawaliła się przez noc, teraz też się nie zawali.
- Idealnie.
Ucieszył się widząc snop światła, wpadający przez wielką dziurę w dachu, na pustą przestzreń między resztkami ław a ołtarzem
* * *
Wyszedł po pół godziny. Ekipa już się zbierała. Zabrał resztę swoich rzeczy z pokoju, po drodze dokupił setkę pocisków i dołączył do wszystkich. |