Alan
Instynktownie wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™ce, by nie rozbić siÄ™ na Å›cianie, gdy przeleciaÅ‚ przez niÄ… niemal siÄ™ potykajÄ…c. - O rzesz Ty kur… - zaklÄ…Å‚ cicho, Å‚apiÄ…c równowagÄ™. OdwróciÅ‚ siÄ™ do barmana, lecz widzÄ…c jego przemianÄ™ zaczÄ…Å‚ cofać do drzwi.
- A wiÄ™c to tak… - zacisnÄ…Å‚ bezsilnie zÄ™by. – Przynajmniej wiem, że nie jestem z tym sam, inni też to potrafiÄ…… ciekawe, czy ten drugi także… - pomyÅ›laÅ‚ stajÄ…c przy drzwiach.
Widząc, że Blacker otworzył drzwi, zajrzał do środka, by zobaczyć, co znajduje się za nimi. Nie zamierzał jeszcze ich przekraczać. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę Zippo, latarkę trzymał w drugiej, i stanął w progu. Dusiła go złość. |