Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2012, 19:15   #259
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Zanim Psikus wrócił ze swej misji Vincent robił rzeczy...co najmniej dziwne. Najpierw przeszukał magazyn w poszukiwaniu kilku beczek, które związał grubą liną wyjętą z plecaka. Potem upchnął do swego magicznego bagażu, dość duża płachtę, jakich pełno tu było. Następnie zaś usiadł na ziemi i począł zwijać wszystkie zapasowe ubrania w kulkę, i obwiązywać je sznurkiem tak by jednym pociągnięciem można było węzeł zerwać.
- Co robisz?- spytał zdziwiony Juliano, a Sidious dodał.-”Pewnie będzie stracha na potwory robił, albo co gorsza kolejną łódź do pływania pod wodą.
- I tak i nie.- odparł Vinc po czym zaczął tłumaczyć swe poczynania dokładniej. - Beczki przydadzą się nam do wyjścia stąd, ale o tym później... a płachta i ubrania to prezent dla tych nietoperzołaków. Pamiętam że umiały mnie dostrzec niewidzialnego i zastanawiało mnie jak, dopiero potem wpadłem na to, że zapewne działa to jak u normalnych nietoperzy. Dla tego gdy przyjmą swą latająca formę, pojawienie się w powietrzu wielu nowych elementów powinno sprawić, że “zwariują” -stwierdził rudzielec z uśmiechem.
-To nie są durne zwierzaki i mają też oczy.”- stwierdził chłodnym tonem pan mózg.-”Możesz rzucić i setki przedmiotów, a i tak zauważą niewidzialną istotę.
- O ile ich oczy będą w tym czasie w stanie zobaczyć cokolwiek. -powiedział Vinc tajemniczo.
-Nawet wtedy... Te miecz... wytłumacz mu... Chyba, że chcesz potem opłakiwać jego zimne ciałko.”- Sidious niemalże się rozsierdził. Po raz pierwszy tak poważnie.-”Powiem krótko chłopcze... Ja nie będę się dla ciebie narażał. Jak teraz wpakujesz się w gówno, to radzisz sobie sam. Może ten kawałek blachy pisał się na twoją niańkę, ale nie ja!
- Te, te konserwa trochę spokojniej co? Młody przynajmniej stara się coś robić, a nie siedzi tylko w słoiku marudząc na cały świat. Pragnę przypomnieć, że jak nic nie zrobimy to wszyscy skończymy w tej mgiełce. -furknął miecz do arcymaga po czym już spokojnie powiedział do swego podopiecznego. - Ale mózg trochę racji ma, to nie będzie byle jaka wycieczka po domu starców. Jeżeli chcesz wkroczyć do gniazda wampirów potrzeba nam lepszego planu niż... niż wiązka ubrań i liczenie na cud. A jeżeli nic nie wymyślimy lepiej brać nogi za pas i uciekać z miasta póki można. -powiedział niechętnie stary miecz.
- Niby mam jeszcze jeden plan... no ale on jest dość ryzykowany. -westchnął chłopak siadając na ziemi.- Fakt jest nas mało by wkroczyć tam od tak. -mówiąc to pstryknął palcami. - Nawet z resztą naszej drużyny mógł oby być ciężko, noo dla tego pomyślałem, że może warto w to wciągnąć Angelike i jej zbirów? -powiedział niezbyt przekonany do tego pomysłu. - Wiecie gdzie dwóch się bije tam Vincent korzysta.
-I to już jest jakiś pomysł warty uwagi.”-dla odmiany pochwalił pan mózg. I dodał.- “Ja mam plan. Mój plan, to rzucić tą robotę w pierony i uciekać póki jeszcze mgły nas nie pochłonęły.
- Robotę rzucimy dopiero gdy nie będzie już żadnych szans na jej wykonanie. -zadecydował miecz zaś Vinc oznajmił. - To jak kto jest za tym bym poszedł do tej siedziby Angeliny o której mówił Kening i wkręcił ich w wykonanie brudnej roboty za nas?
-Ja!”- krzyknał pan mózg, a Juliano dodał.-Lepiej idź sam. Lepiej, żeby ta kobieta nie widziała mnie.
- Dobra jak wróci Psikus, wypłynę razem z mieczem i Panem mózgiem, a ty na nas poczekasz. -stwierdził Vinc do Juliano. - Damy Ci znam przez Psikusa jak nam poszło. -zadecydował chłopak.
-Tylko uważaj na siebie.- stwierdził szlachcic.

~*~

Gdy zestresowany Pseudosmok wrócił do magazynu i zdał relację ze swych poczynań, Vinc wyściskał go mocno po czym umieścił w bezpiecznym miejscu jakim był plecak.
- Dobra to wiemy już gdzie są wampiry. -powiedział uradowany rudowłosy zaklinacz zaś miecz mruknął ponuro.- Ja tam nie wiem czy to dobra wiadomość no ale...
-I potworki, zrobione przez krasnoluda... o potworach i wojsku nie wspominając. I o fakcie tego, że nie dojdziemy tam zanim słońce zajdzie.”-uprzejmie przypomniał pan mózg.
- Dobra to do beczek i idziemy pokazać co to bohaterstwo!- zakrzyknął z werwą młodzian, ignorując kąśliwą uwagę miecza, jak i równie złośliwe “wątpliwości” zakonserwowanego arcymaga, i starając się zmobilizować swoja małą grupkę do działania.
- Dobra plan jest taki, zakładamy beczki na ramiona i przepływamy tak jak nasza łódź... tylko że w stronę brzegu, a potem to będzie juz z górki. -powiedział optymistycznie chłopak podchodząc do beczek.
-Eeee... możesz to dokładniej objaśnić?- spytał się Juliano przyglądając się z wyraźnymi wątpliwościami na twarzy beczkom. A arcymag dodał.-”Czy przypadkiem wasza łódź, nie utonęła? A była bardziej rozbudowana, niż te beczki.
- No właśnie była za skomplikowana! Przerost formy nad treścią, a to to plan prosty i niezadownie skuteczny. -mówiąc to Vinc pokazowo założył beczkę na głowę. - Tutaj mamy powietrze zaś reszta beczek które związałem linami będzie nas ciągnęła ku górze, tak wiec wystarczy kawałek przepłynąć... można przy pomocy rekina holowniczego i oto jesteśmy już na brzegu. -powiedział radośnie chłopak.
-To brzmi...- Juliano szukał właściwego słowa. Oczywiście martwy mag był w tym pomocny.”-Idiotycznie. Czemu po prostu nie zanurkujecie? Bez tych całych beczek.
- Bo nie wiem jak daleko jest do brzegu... no i nie pływam za dobrze... -wybąkał chłopak pod nosem, zawiedziony odrzuceniem jego beczkowego planu.
-To ci pan Juliano zrobi usta-usta.-”zarechotał mag, a szlachcic dodał.-Potrzebujemy się zanurzyć tylko na chwilę, by stąd wypłynąć. Potem możemy płynąć na powierzchni, zważywszy na to, że te potwory wyłażą z morza, to i tak nie jesteśmy bezpieczni ani na wodzie, ani pod wodą.
- Dobra no to Pan mózg ładuj się do plecaka, a Psikus zostajesz z Juliano, płyniemy trochę zamieszać. -powiedział Vincent powoli wchodząc do wody.
-Pan mózg se poleci.”- odparł lewitujący arcymag, niechętny pakowaniu się do plecaka.”-Ktoś musi wołać pomocy, gdy się podtopisz młody.
- Dobra to widzimy się na brzegu. -stwierdził zaklinacz i ze strachem w sercu przed najgłupsza z śmierci dla bohatera skoczył nurem pod wodę.

Odległość do przepłynięcia okazała się jednak dla niewprawnego smoczego nurka zbyt wielka do samodzielnej podwodnej wędrówki. Tak więc przy użyciu potężnej laski arcymaga przywołał demonicznego rekina, który w mgnieniu oka dowiózł Vinca do brzegu.
Mokry zaklinacz wypełzną na brzeg ociekając wodą, zaś magiczną laskę ukrył w swym magicznym plecaku. Mózg w słoiku szybko podleciał do Vinca z pobliskiego zaułka, gdzie też chłopak się szybko skrył. Plan w założeniach był prosty. Chłopak miał zamiar zaułkami i pod osłoną niewidzialności ruszyć w stronę kwatery Angeliki. W razie problemów użyje czapki przebierania by uniknąć strażników, lub też zaklęcia tłuszczu by zgubić ewentualną pogoń.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline