Knut nie zamierzał się odzywać, bo i nie od tego tu był. Nawet nie ze strachu – bo, trzeba przyznać, wcale nie lękał się łowców. Nie był winny, a nawet gdyby zechcieli znaleźć w nim winę… To czemu by ich po prostu nie zabić? Bez zastanawiania się nad konsekwencjami, prawem i tym, co właściwe. Udowodnić, że to on – Knut – jest silniejszy i może ich pokonać. Jak z tym chłopakiem, co mu połamał ręce na szkoleniu… wtedy, co go potem z wojska wyrzucili… Wspomnienie wróciło. Było słodko-gorzkie.
Ten głupi, beztroski chłopak spoważniał. Patrzył spode łba, broń opuścił – bo i niewygodnie stać z podniesioną. Pójdzie za łowcami, wszyscy pójdą. Potem się okaże, którzy z nich wrócą.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |