Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2012, 11:33   #231
Cosm0
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Leczenie przynosiło pewne rezultaty. Powolne, acz wyraźne. Gdy stłuczenie na głowie zarosło Emerahl zaprzęgła swoją moc do przywrócenia w ciele równowagi. Efekty było widać. Choć być może raczej słychać. Początkowo tylko czuła powiewy wiatru na skórze. Z czasem zaczęła słyszeć przytłumione głosy rozmów prowadzonych jakby za ścianą. Usłyszała skrzypnięcie przypominające jej dźwięk wydawany przez nienaoliwione zawiasy drzwi. Potem odgłosy przybliżyło się. Poczuła dotyk a w źrenice zaświecił jej promień światła. Spróbowała się poruszyć jednak mimo wysiłku jej ciało ledwo drgnęło.

- Budzi się – zabrzmiały słowa. Rozpoznała w nich głos Lamii. Chyba, rzeczywiście się budziła... Otworzyła oczy i wtedy zalały ją potoki oślepiającego światła. Początkowo otaczała ją biel jednak z czasem zaczęła dostrzegać kontury a oczy poczęły podobnie jak ciało, wybudzać się z długiego snu. Trochę trwało nim pozbierała się do kupy jednak w końcu wróciła do zmysłów.

[...]

Trudno było od razu powiedzieć, czy chęć wstawania, prezentowana przez Emerahl, brała się stąd, że wiedźma czuła się całkowicie dobrze i rozpierała ja energia, czy też z pragnienia pokazania sobie i światu, że wszystko jest w porządku mimo oczywistych faktów świadczących o tym, że nie do końca tak być musi.
- Poczekaj chwilkę cierpliwie - poprosił Irial. Z pewnym naciskiem, ale zawsze jednak była to prośba. - [b]Zaraz przyjdzie medyk i oceni twój stan zdrowia. Dwie minuty w jedną czy drugą stronę nic nie zmienią.[/i]
- Co mi może medyk powiedzieć? Z pewnością nic ponadto co sama wiem - odparła Emerahl próbując wstać w czym skutecznie przeszkadzał jej Irial i Lamia.
- Z pewnością - zgodził się Irial. - Ale spróbuj też pamiętać o jego dumie zawodowej. Ty też byś nie była zadowolona, gdyby ci pacjent sam uciekł z łóżka.
Z tym rudowłosa nie mogła się kłócić. Ilekroć kogoś leczyła to irytowała ją niesubordynacja pacjenta.
- Oj no... kiedy przyjdzie? - zapytała zniecierpliwiona czarownica. Gotowa jednak była zadowolić ego pseudo-uzdrowiciela.
- Nie bądź taka niecierpliwa - uśmiechnął się Irial. - W końcu zamek nie jest aż taki wielki, a nie sądzę, by medyk był stale zajęty. Poza tym Lamia potrafi być przekonująca.
- W porządku - zaczekajmy. Gdzie my jesteśmy? Mógłbyś mi w międzyczasie powiedzieć.
- Za moment. Przyjdzie medyk, zbada cię, a potem ci wszystko opowiem
- odpowiedział mężczyzna.

Tak też się stało. Lamia faktycznie niedługo przyprowadziła starszego, pachnącego ziołami mężczyznę, który nie szczędząc Emerahl bólu obmacał jej stłuczoną głowę, a zadowolony z siebie orzekłszy ozdrowienie, wyszedł. Irial zgodnie z obietnicą streścił Emerahl wydarzenia na polanie i opowiedział gdzie są i jak się tutaj znaleźli. Wyglądało na to, że spędzą tutaj jakiś czas, tym bardziej, że Samuel z Ruth nadal byli nieprzytomni. Należało zatem cieszyć się tą chwilą luksusowego wypoczynku od spartańskiej podróży i spaniem w ciepłym, miękkim i wygodnym łóżkiem w miejsce twardej i zimnej ziemi.

Nagła zmiana nastawienia Em, która wyciągnęła sie wygodnie na łóżku, nieco zaskoczył Iriala. Przed chwilą kobieta rwała się do wstawania, a teraz... Ale, w gruncie rzeczy, miała prawo do odpoczynku.
- Nie znalazłabyś odrobiny sił, by obejrzeć Ruth i Samuela? - spytał. - Mam do ciebie większe zaufanie, niż do najlepszego nawet medyka.
Odrobina komplement ów nie powinna zaszkodzić...

- Czy to zaufanie nie wynika czasem z tego, że mogę więcej niż najlepszy medyk? - zapytała z przekąsem by po chwili dodać - Oczywiście, że zamierzam tak zrobić. Choć im dłużej są nieprzytomni tym dłuższą mamy przerwę od szlaku.... Zajrzę do nich i zobaczę jak się sprawy mają - postanowiła.

- Wolałbym ich mieć przytomnych, tak na wszelki wypadek - odparł Irial. - Nie spieszymy się aż tak, ale... Nawet przytomni mogą sobie poleżeć - dodał.
Obrócił się, by dać Emerahl możliwość swobodnego ubrania się.

[...]

Zgodnie z obietnicą daną Irialowi, Emerahl złożyła wizytę Ruth i Samuelowi. Nadal była osłabiona jednak potrafiła na pierwszy rzut oka ocenić stan towarzyszy. Z nich dwoje to mężczyzna na był w gorszym stanie. Ruth zdawało się nic nie być. Przynajmniej fizycznie dziewczyna wydawała się wyjść obronną ręką z ostatniego starcia. Z kolei głębokie rany Samuela napawały ją niepokojem. Wiedziała, że nie wystarczy jej sił by zbadać oboje, a biorąc pod uwagę pierwsze oględziny to prędzej należało martwić się o Samuela. Czarownica położyła dłonie na czole mężczyzny i pogrążyła się w świecie magii wnikając zmysłami w jego ciało. Miał przebite płuco przez co ciężko mu się oddychało. Emerahl nie mogła mu na razie pomóc. Gdyby spróbowała wpompować w niego trochę magii by zasklepić ranę i przyspieszyć zdrowienie zapewne sama z powrotem padłaby nieprzytomna. Póki co wyglądało na to, że mimo, iż poważnie ranny - Samuel pożyje jeszcze na tyle długo by Em zdążyła odzyskać siły i wtedy się nim zająć. Teraz nie miało to sensu jeśli nie chciała przysparzać z powrotem Irialowi dodatkowego zmartwienia swoją, nieprzytomną osobą. Póki co jedyne co można było zrobić to zdać pozostałej, przytomnej dwójce relację z badania i porządnie odpocząć by móc im pomóc jak najszybciej.

Popołudnie upłynęło Emerahl na leniwym odzyskiwaniu sił. Postanowiła skorzystać z popołudniowego słońca i poleżeć w ogrodzie. Jeśli ruszą w dalszą drogę to zapewne będzie to jedno z ostatnich tak beztroskich popołudni. Dalsza droga przez góry mogła być tylko ciężka niż dotychczas. Chłód, deszcz i pogoda zmieniająca się jak w kalejdoskopie. To właśnie zapewne ich czekało i to co najmniej. Jeśli nikt ani nic nie sprawi im dodatkowych atrakcji i jeśli Lamia znowu nie sprawi kłopotu. Irial i jego rudowłosa podopieczna nie odstępowali czarownicy na krok. Pod pretekstem dotrzymania jej towarzystwa i zabawiania rozmową, zapewne kryła się chęć jej doglądania i pilnowania by pomocne ramię zawsze było w okolicy, gdyby poczuła się gorzej. Cieszyło ją, że ktoś się o nią troszczy i korzystała z pełnymi garściami zarówno z tej opieki jak i z promieni słońca, podmuchu wiatru od strony gór, szeleszczących liści drzew i krzewów oraz śpiewu ptaków aż do zachodu słońca. Wieczorem do komnaty, w której wcześniej odzyskiwała przytomność i w której trójka podróżnych schroniła się przed chłodem zbliżającej się nocy zapukał jeden z zamkowych sług zapraszając na kolację w towarzystwie, jak miało się okazać zamkowej piękności. Również Emerahl, mimo że była kobietą i raczej gustowała w męskim odpowiedniku urody, potrafiła docenić dorodność Anchel, rzekomej przyjaciółki pana tych włości.

- Pewnie moi towarzysze... - tu Em spojrzała na Iriala i Lamię - ... dziękowali już za pomoc i gościnę, ale chciałabym też podziękować osobiście za troskę, pomoc i dach nad głową. Że nie wspomnę o tej wspaniałej kolacji.
- Nie ma za co - odparła Anchel z uśmiechem. - Należy pomagać bliźnim, w miarę możliwości. A kolacja... miło zjeść posiłek w czyimś towarzystwie. Mam nadzieję, że będzie smakować.
- Jeśli smakuje tak jak wygląda to z pewnością - odpowiedziała Emerahl szczerze. Dawno nie miała nic tak dobrego w ustach zważywszy, że w podróży nie ma takich luksusów - Wszystkie te ziemie należą do was?
- Nie do nas, a do grafa - zauważyła uprzejmie gospodyni.- To jego rodzinne posiadłości.
- Ahh tak. Trzeba zatem uprzedzić pana Grafa, że ma na swoich ziemiach COŚ. Nie wiem nawet jak nazwać to, co spotkaliśmy. W każdym razie po drodze widzieliśmy kilka ofiar tych... tych... bestii.
- Graf już od jakiegoś czasu o nich wie. Kapitan Aethelbert, który was tu eskortował, już się nimi zajmuje.
- One nie dają łatwo za wygraną. - ostrzegła Emerahl
- Szkoda, że nie ma informacji na drogach - dorzucił Irial. - Jak się je nazywa? Czy też nie mają określonej nazwy. Od dawna grasują w okolicy? Wiadomo może, skąd przybyły?
- Potwory są w okolicy od jakiegoś czasu, ale nikt jakoś nie uciął sobie jeszcze z nimi pogawędki, by dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Wiadomo tyle, co i wy pewnie zdołaliście się przekonać: że są niebezpieczne i zaatakują każdego, kto spróbuje przejechać przez las - odpowiedziała nieco złośliwie Anchel.

Krótka wymiana zdań na temat czających w lasach potworzyc została przerwana przez być może wścibskie pytanie czarownicy, która jednak nie mogła się powstrzymać przed jego zadaniem.
- Czy mogłabym zadać pytanie o Pani pochodzenie? Sądząc po egzotycznej urodzie chyba nie jest Pani stąd - zapytała Em nieśmiało nie wiedząc czy wypada jej w takim towarzystwie zadawać takie pytania.
- Pytać można zawsze. Pytanie, czy warto - zaśmiała się Anchel. - Faktycznie nie pochodzę stąd, moja ojczyzna leży daleko na południu. Ale nawet gdybym podała jej nazwę, pewnie żaden z tu obecnych, prócz mnie rzecz jasna, nie wiedziałby, choćby w przybliżeniu, gdzie może ona leżeć.
- Będę zbyt wścibska jeśli zapytam gdzie w takim razie? Swego czasu trochę podróżowałam, ale chyba nigdy nie trafiłam do Pani ojczyzny - drążyła czarownica. Mogłaby tą informację spokojnie odczytać z umysłu kobiety, ale nie dziś. Dziś była zbyt słaba żeby miała siłę i ochotę sięgać po magię.
Anchel rzuciła Emerahl przeciągłe spojrzenie, jakby badała, o cóż tamtej może chodzić. Przez chwilę krótszą, niż mgnienie oka Emea dostrzegła w czarnych niczym smoła oczach dziwny błysk. Przez chwilę krótszą niż mgnienie oka miała wrażenie, że zadanie tego pytania było błędem.
- Wścibstwo to bardzo niepożądana cecha u kobiet - odparła wreszcie gospodyni. - Należy w porę nauczyć się je kontrolować, inaczej może to wiele kosztować, czasem nawet życie - zawiesiła głos jakby oczekując reakcji, po chwili jednak kontynuowała - By jednak zaspokoić owo nieujarzmione wścibstwo odpowiem... Emirat Ukatio, mówi to coś szanownej podróżniczce.
Emerahl przełykała właśnie ostatni kęs, gdy gospodyni niespodziewanie zmieniła ton swojej wypowiedzi. Przestała na moment i spojrzała uważnie na rozmówczynię.
- Mamy wprawę w radzeniu sobie z takimi problemami - ripostowała rudowłosa po chwili - Tak, więc nie ma obawy. Co do tego całego Ukatio... nie - nigdy nie słyszałam. To chyba musi być jakieś małe państewko, daleko na południu - rzuciła kąśliwie - Nigdy tam nie dotarłam. Ale mam stamtąd pamiątkę. Spory, zakrzywiony sztylet o pięknej zdobionej rączce. A propos sztyletu... Irialu czy ktoś może zabrał go z tamtej polany? Powiedz proszę, że tak... Trochę za niego dałam grosza. No i śliczny jest. - zwróciła się już tym razem do czarnowłosego towarzysza.
- Jeśli się nie mylę, znalazł się w twoim plecaku, Emerahl - odparł zapytany. - Będziesz musiała sprawdzić, jak wrócisz do komnaty. Szkoda, że nie powiedziałaś wcześniej.
- Tak zrobię. Dzięki - odparła i zajęła się na powrót jedzeniem nie angażując się już więcej w rozmowę. Nie była pewna czy ich dzisiejsza gospodyni żywiła niechęć do nich czy tylko do wypytywania, które rozpoczęła czarownica, odnosiła jednak wrażenie, że Anchel nie ma do nich przychylnego nastawienia.
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.
Cosm0 jest offline