Melissandra starała się z całych sił by uspokoić szalejący w niej gniew na żaka. Nie mogła racjonalnie myśleć gdy jedynymi rzeczami, które tłukły się w jej głowie były sposoby odwdzięczenia się mu za odrzucenie. To nie był właściwy czas. Emocje buzowały w niej niczym ogień pochłaniający suche drwa w kominku. Top stawało się z każdym dniem trudniejsze, a w sytuacji takiej jak ta, niemal niemożliwe. By zająć myśli sprawą, która wymagała wszak uzgodnienia i ustalenia wersji postępowania, wzięła głębszy wdech i zapytała.
- Myślałeś już nad tym jaką rolę dla siebie wybierzemy wkraczając do Heisenburga i jak najlepiej ją rozegrać? - Było to pytanie jak najbardziej na miejscu biorąc pod uwagę, że widać już było zarysy celu ich podróży.
Zebedeusz odpowiedział jak zwykle spokojnie, bowiem już wcześniej miał pewien plan: - Mel, początkowo sądziłem, że mogłabyś robić za Szlachciankę a ja za Twojego sługę, jednakże pozbywszy się swych pieknych ubrań ciężko było by.. sama wiesz - uśmiechnął się
Wziął głęboki wdech i rzekł już poważnie, choć w duchu mial ochotę się roześmiać: - Sądzę że moglibyśmy robić za małą trupę cyrkowców, którzy ocaleli z napadu rabunkowego. Ja mógłbym robić za błazna, co rozśmiesza ludzi..a Ty Pani - skłonił się teatralnie - mogłabyś robić za wróżbitkę.. Madame Elandra Aude z Bretoni no chyba że wolisz robić za połykacza ognia.. - spojrzał jej prosto w oczy. Prawie wybuchnął śmiechem..
Kobiecie bynajmniej do śmiechu nie było. Plan z jednej strony był całkiem dobry, miał jednak sporo wad, przynajmniej jak na jej gust. - Głupota - oznajmiła bez zbędnego owijania w bawełnę. - Nie jesteś aż taki zabawny by rozbawiać publiczność. Ja z kolei zupełnie do roli wróżbitki się nie nadaję. Na dokładkę żadne z nas na cyrkowców nie wygląda chyba że zawczasu zdążyłeś się w strój błazna zaopatrzyć... - Hmm... -zamyślił się - No cóż...Zawsze możemy udawać zwykłych chłopów co przybyli zobaczyć Elektorkę.. no chyba, że wolisz Pani udawać kurtyzanę a ja byłbym Twoim... opiekunem - uśmiechnął się głupio - A wiesz to całkiem dobry pomysł. Zarobimy na nocleg przy okazji …
Melissandra przez chwilę nie odpowiadała. Jej wzrok ani razu nie zwrócił się w stronę Zebedeusza zupełnie jakby zahipnotyzował ją widok zbliżających się zabudowań. - Tak, to dobry pomysł - zgodziła się w końcu. - Z tym, że za nocleg zapłacimy z własnej sakiewki. Nie mam zamiaru oddawać się byle przechodniom. Wystarczy, że będą wiedzieli kim jestem. Przynajmniej z początku...
Żak wzruszył ramionami tylko, bo …. nie chciał okazać zazdrości. Więc przemilczał tylko. Mel wywoływała w nim sprzeczne uczucia i to go przerażało. Na razie jednak nie zamierzał niczego zmieniać w tych relacjach. Przełknął więc ślinę i rzekł, suchym choć co można było wyczuć niezbyt zadowolonym tonem: - Dobrze.. Skoro tego chcesz niech i tak będzie.. Pośpieszmy się może, wieczór tóż tóż.. a do karczmy daleko. Zgłodniałem … - Skoro nalegasz - odparła uprzejmie, uśmiechając się przy tym złośliwie.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |