Poszukiwania jedzenia kończą się szybko.
Bo pokoje na parterze kryły w sobie kuchnię z której zapewne korzystał właściciel tego przybytku. Świeża strawa leżała w garnkach.
Cicho, nikogo wokół.
A jedzenie (gulasz wołowy z kaszą, przyprawiany na modłę teksańską czyli ze szczyptą oregano, dużej ilości pieprzu i z kością byka) zachowało w sobie sugestię ciepła, niedalej jak parę godzin temu to danie musiało być przyrządzone.
Zegar na ścianie kuchni (z której można zejść do spiżarni, za pomocą klapy) wskazuje właśnie 21:30, idealną porę na kolację.
Na maleńkim stole dla dwojga, leżała mała lniana serwetka i kapciuch z tytoniem.
__________________ Mroczna wydawnicza małpa przedstawia Gindie, czyli wydawnictwo fabularnych gier karcianych.
Uuuk. |