Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2012, 22:04   #4
Avoan
 
Avoan's Avatar
 
Reputacja: 1 Avoan wkrótce będzie znanyAvoan wkrótce będzie znanyAvoan wkrótce będzie znanyAvoan wkrótce będzie znanyAvoan wkrótce będzie znanyAvoan wkrótce będzie znanyAvoan wkrótce będzie znanyAvoan wkrótce będzie znanyAvoan wkrótce będzie znanyAvoan wkrótce będzie znanyAvoan wkrótce będzie znany
Etrom szedł już prosto do młyna. Zadowolony z siebie. Pełen werwy, można by rzec. Oto właśnie jest na drodze ku wolności. Wreszcie nadarza się okazja żeby opuścić to obszczane przez Bhaala i wszystkie biesy ze wszystkich planów, miejsce. Gdy wczoraj podniósł rękę by zgłosić się do tej wyprawy reakcja zebranych, a zwłaszcza Svena, była dość niespodziewana. Otóż przyjęto jego zgłoszenie. Po chwili namysłu, to prawda, ale nie nadal. Przez długi czas, Etrom zastanawiał się co było powodem jego przyjęcia. Może chodzi o jego ojca? Praca drwala nie jest lekka i buduje silną postawę. A może chodziło o to że spotykał się z tym elfem, tropicielem? Możliwe że ktoś zauważył te eskapady do zewnętrznej osady i skojarzył fakty. Najprawdopodobniej jednak chodziło o jego wiek. W końcu jest prawie dorosły i jakby coś źle poszło to można by na niego zwalić całą winę z "pomysłem" wyruszenia na tę eskapadę. Jakikolwiek by ten powód nie był, cieszyło go że wyrusza. Bo w końcu jeśli uda im się zaleźć ten konwój to kto powiedział że musi wracać? Cały świat będzie stał przed nim otworem.

***

W domu korciło go żeby powiedzieć braciom o swym planie. Jednak uznał że to mogło by mu zaszkodzić. Młodszy z braci miał łeb na karku i pewnie zagiął by go swoją niepodważalną logiką tym samym niwecząc plany eskapady. Z pakowaniem więc musiał poradzić sobie sam. Nigdy tego nie robił. Jego najdalsza wyprawa była tylko do zewnętrznej osady co nie wymagał szczególnych przygotowań. Uznał że przyda mu się jego toporek którym normalnie tnie powalone drzewa, oraz jego "wyjściowe" buty.
Przygotowania nie skończyły się jednak na zapakowaniu torby i przygotowaniu ubrań. Potrzebny był jeszcze plan ucieczki z domu a następnie z terenu osady. O dziwo, ucieczka z domu niebyła najtrudniejsza. Tego dnia bowiem ojciec był w wyjątkowo złym humorze. Miało to swoje źródło w naradzie w karczmie. Ojciec był za wysłaniem kolejnej wyprawy a wizja czekania w miejscu na śmierć z głodu nie przemawiała do niego. Swoją frustrację próbował utopić w pocie przy pracy do późna ale nie dało to zadowalających rezultatów. Więc skierował swe starania na swoją żonę.

Etrom długo nie mógł zasnąć, ani się skupić na planie ucieczki podczas gdy z jednego z pomieszczeń wydobywały się te okrutne dla młodych uszu dźwięki.
Przez tę nieprzespaną noc rano był niemal zupełnie rozkojarzony. Już gotowy i ubrany do wyjścia usiadł na łóżku i zaczął myśleć jak tu wyjść z domu. Zajęło mu to tak dużo czasu że zdenerwowany wziął swoje rzeczy i wyszedł drzwiami. Jak się okazało, dzięki ojcu nikt w domu dobrze nie spał a sam winowajca był zbyt zmęczony by samemu się wygramolić z łóżka.

Następną fazą planu było minięcie palisady. Brama jest zawsze zamykana na noc. On jednak jest synem drwala który konserwuje tą palisadę więc bez trudu, spokojnym krokiem podszedł do miejsca przy którym pracowali ostatnio. Solidnie zrobiony kawałek muru. Młody wziął linkę z hakiem, którą dostał wraz ze sprzętem już jakiś czas temu od swojego "nauczyciela" i zarzucił na górę. Gdy uznał że trzyma się mocno wspiął się na szczyt. Długo zwisał z drugiej strony kombinując jakby tu sprawić by linka razem z hakiem również znalazła się po tej samej stronie co on. Wymagało to sporo wysiłku ale udało mu się podtrzymać jedną ręka na tyle długo by przerzucić linę na drugą stronę. Po chwili wyciągania drzazgi z dłoni ruszył do młyna.

***


Gdy zbliżał się już do młyna myślał o tym co tutaj zostawi. Dom i braci. Najmłodszą siostrzyczkę. Nawet grabarza będzie mu szkoda. Przez chwilę nawet myślał czy nie pokazać się elfowi ale w końcu uznał to za zbyteczne. Zawdzięcza mu wiedzę i sprzęt. Myśl że mu nie podziękuję będzie go kiedyś dręczyć. Właściwie to im bliżej był młyna tym krok jego stawał się krótszy i wolniejszy, jakby jego umysł chciał dać ciału czas do przemyślenia wszystkiego. W końcu się zatrzymał. Nie był jeszcze pod młynem ale mimo to stał. Patrzył w ziemię.
~Więc to tak?~ - Pomyslał. - ~W ten sposób opuszczam to miejsce? Bez gwary i rzucania wyzwisk? Po cichu i bez słowa pożegnania?~
Stał tak jeszcze chwilkę.
- Tak. - Powiedział na głos. By przekonać samego siebie że tak musi być. I dalszą drogę przebył w ciszy. Nie myślał już o niczym. Krok za krokiem.

***

Wreszcie ujrzał młyn. Wszelkie wątpliwości rozwiał znajomy skądinąd widok.
- Jarled? - Syn grabarza. Stał tam oparty o omszałą ścianę z wyrazem twarzy mówiącym... nie, krzyczącym "jestem pewny siebie". Etrom zazdrościł mu tej postawy. Postawy którą sam miał jeszcze kilka minut temu.
- Przecież nie miało cię tu być... - powiedział z typowym sobie brakiem ogłady. Żadnego prawdziwego powitania. A przecież zna tego dzieciaka. Przecież kopali razem groby, na litość Kelemvora! A teraz kiedy mają iść na potencjalnie śmiertelnie niebezpieczną wyprawę, razem, jedyne co ma mu do powiedzenia to to...
- ... i jeszcze jesteś przed wszystkimi?
 

Ostatnio edytowane przez Avoan : 21-02-2012 o 12:04.
Avoan jest offline