Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2012, 23:46   #16
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
- Przepraszam, to moja siostra. Rodzina wyjechała, nie miałem gdzie jej dać... - wkroczył między Francuza, a Bai. Niemal instynktownie czuł, że z ich kontaktu nie wyniknie nic dobrego. W końcu nic nie wskazywało na to, żeby dziewczyna bała się konkretnie jego - więc...

Kiedy zobaczył, że klient nic nie zrozumie, sprecyzował:

- Jest autystyczna – powiedział, próbując –najlepiej jak potrafił – symulować lekkie poczucie winy.
Bai ogromnymi oczami tylko popatrzyła na klienta, po czym poszła usiąść na jakimś krześle i gapić się w ścianę.
Francuz pokiwał ze zrozumieniem i wydał z siebie cichy pomruk mający najprawdopodobniej oznaczać szczere wyrazy współczucia.
-Nie ukrywajmy. Wszyscy dobrze wiemy, że przed chwilą stało się tu coś ciekawego, prawda?-uśmiechnął się, przysunął dłoń do swojej bródki i zaczął się nią bawić, w oczekiwaniu na reakcję młodych.
- Przepraszam pana...? - lekko zmienił miejsce pobytu. Teraz mógł bardzo łatwo przewrócić na niego regały z towarem. Ciężki mebel – w razie czego - powinien zadziałać i na maga...

- Chodzi panu o premierę nowej figurki do Warhammera?

A gdzieś w głębiach świadomości kołatała się ponura świadomość, że jego 'szczęście' do magii i osób z nią związanych wcale nie musi być czymś pozytywnym... Prawie jak motyw Wybrańca - w Bard's Tale przecież się z tego nawet strasznie nabijali! Jak to było...?

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=pVRqdufV1U8&feature=related[/MEDIA]

Jako autystyczna siostra, Bai nie miała zbyt szerokiego wachlarza możliwości. Pozostawało jej siedzieć w miejscu i udawać, że nic nie słyszy, nic nie rozumie, a jedyne co widzi, co jakieś zadrapanie na ścianie. Wielce interesujące.
Louis obserwował na zmianę chłopaka i dziewczynę.
-Nie, nie, nie... miałem na myśli to, że... jakby to ująć- zastanowił się chwilę- zdobyliście nowy poziom. Przyszedł do was ktoś- w tym momencie wskazał palcem na siebie- kto może wam pomóc rozlokować odpowiednio punkty statystyk... zdobyć nowe umiejętności, chętni?

- Przepraszam, ale etykieta nakazuje samodzielne robienie kart postaci –
jeśli nieznajomy chciał tak wyjaśniać problem...

Teraz pozostawało czekać. Albo się zdenerwuje – wtedy przewróci na niego asortyment – albo powie coś jaśniej.
Mężczyzna pokiwał głową.
-Nie chcesz współpracować... niedobrze. Dobra... a więc podejdźmy do sprawy inaczej. Jak się domyślam, wiecie kim jesteście. Jest nas więcej w tym mieście, tak się składa, że wiem, jak sprawić, aby moc stała się znacznie... większa. Czym nas więcej, tym lepiej, piszecie się na to? Jeśli chcecie, możecie po prostu nas poznać i potem zdecydować. Hm?
- Poznać? Gdzie i jak?
- udał, że się interesuje - I z kim dokładniej?
- Każdy z nas ma wrodzoną intuicję magiczną, która nas do siebie nawzajem przyciąga, w końcu tworzą się pewne... swego rodzaju kręgi. Jesteśmy przyjaciółmi, nie żadną organizacją, czy czymś podobnym. Możemy się dziś umówić, co wy na to?
- Dziś... to chyba na północ wyjdzie? Łeee, nie jesteście przecież jakimś kręgiem satanistycznym, nie? -
no dobrze, aż się prosiło...
Mężczyzna zaśmiał się.
-Oczywiście, jesteśmy najmroczniejszym kręgiem wyznawców Szatana w okolicy.- powiedział bez przekonania.
- Doskonale - powiedział - Czy w takim razie mógłbym zaproponować miejsce spotkania? No, mam obowiązki, i obawiam się, że nie zdążę dojechać z powrotem do centrum... - wymówił się.
Bai upewniwszy się, że nie wyczuwa w nim żadnej magii, dalej zachowując minę autystycznego dziecka, podeszła do Jonaha, pociągnęła go za rękaw i powiedziała:
- Brat, łazienka.
- Muszę chyba przeprosić na chwilę - w tym czasie powinieneś dowiedzieć się, czy pozostałym to pasuje, ok? -
powiedział, odciągając Bai poza pomieszczenie.
- Jonah, nie wiem co ten facet kombinuje, ale bynajmniej magiem to jest żadnym, więc jak chcesz się z nim umawiać, nawet z czystej ciekawości, to może lepiej gdzieś w miejscu zupełnie publicznym.
- Może mieć przyjaciół
– powiedział, upewniwszy się, że tamten ich nie podsłuchuje – Słuchaj, umówię nas na spotkanie. W domu twej ciotki, może też wezwać tą... - prawie zapluł się z niechęci – Laurę. Ktokolwiek to jest, tam będzie można wyciągnąć z nich wszystko.
- Ok, jak się bawić, to iść na całość.
- zapisała adres na kartce.
- Dzięki - powiedział, po czym powoli zaczął prowadzić ją ponownie w stronę pomieszczenia.

- Więc jak?
Mężczyzna najwyraźniej nie był zadowolony, ale w końcu pokiwał głową ze zrozumieniem.
-Dobrze, więc gdzie mamy się spotkać?- spojrzał badawczo na chłopaka.
- Jeśli wam pasuje, to gdzieś przed północą. Dom jest na przedmieściach - ciotka tam mieszka, ale starsza pani jest chorowita, więc dziś wyjeżdża do sanatorium. Powinniśmy mieć go dla siebie... - zaczął blef i podał adres.
Francuz spojrzał na adres i schował do kieszeni kurtki.
-Zgoda, prywatny dom. Nikt nie będzie przeszkadzał, nam jak najbardziej pasuje.- skinął głową i wyszedł. Atmosfera zrobiła się znacznie lżejsza, nie minęło jednak więcej niż minuta, a wszedł kolejny mężczyzna. Natychmiast, cała trójka poczuła coś znajomego, energia wewnątrz nich zaczęła jakby szaleć, po 10 sekundach się uspokoiła.
- Co do...- mruknąłem tylko, naciskając pauzę i przerywając muzykę. Obejrzałem sie dookoła, jakby szukając źródła tego, co zaszło przed chwilą. Do diaska, znowu ma jakieś zwindy? A może ta szurnięta emerytka, którą śmiało można nazwać kocią mamą, miała rzeczywiście rację:
- E... dzień dobry...?
Bai zerwała się z miejsca, upewniwszy się wcześniej, że poprzedni typ nie próbuje podejrzeć ich przez sklepową witrynę.
-Uff, już nie mogłam wytrzymać. Co za typ! - rzuciła do Jonaha, po czym radośnie odpowiedziała nowemu gościowi.
-Dzień dobry! - była absolutnie pewna, że w nim magię wyczuwa, ale by się upewnić podeszła do niego i nie martwiąc się o kolejny błysk, podała mu rękę.
Zdziwił się nieco, podając rękę:
- Pani tutaj też sprzedaje?
- Nie, ja tu tylko sprzątam.
- Usiądźcie –
powiedział, nagle tracąc cały zapał.

- Słuchaj, domyślam się, jak się czujesz – stwierdził cicho – To dziewczyna, która dziś próbowała mi wmówić, że jest we mnie magia. I od tego czasu świat zwariował... - wybuchnął - Błyski, wybuchy...
- W nim też jest! -
wtrąciła radosnym głosem.

Załamany Jonah ukrył twarz w dłoniach. Tak, zdecydowanie cała sytuacja miała dużo wspólnego z 'Bard's Tale'...
- Magia... o nie, tylko znów nie to- odpowiedział, łapiąc się za głowę- chciałem się zanerdzić, by o tym zapomnieć, a gdziekolwiek pójde, tam i mnie spotykają teksty o magii.
- Wierz mi, ja też... I mnie też...

Od chwili gdy Bai podała rękę Piotrowi, jego dłoń cały czas mrowiła. Mrowienie po chwili przeszło na całe ciało, kiedy dotarło do głowy, chłopak zobaczył wiele obrazów, była w nim właśnie ta dziewczyna- Bailaora. Widział w nich jak zostaje zaatakowana przez bandziorów, którzy chwilę potem zaczynają płonąć. Następnie widział już tylko starowinkę, czuł, że ją i Bai łączą jakieś więzi. Kobieta padła bezwiednie na podłoge, a w ciele, w miejscu gdzie znajduje się serce, pojawiła się krwawa dziura. Wizje nigdy nie były tak czyste. Najciekawsze było jednak to, że w tej samej chwili Jonah widział i czuł dokładnie to samo. Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje z chłopakami. Jonah rozpoznał w kobiecie ciotkę Bai, co tylko spotęgowało jego doznania.

- Chyba...chyba już mogę na dziś zamknąć - powiedział, kiedy tylko odzyskał dech - Bo chyba musimy coś wyjaśnić...
- No co ty nie powiesz...-
odpowiedział, łapiąc się za głowę odgarniając włosy- weź, idź do kanciapy i włącz tę płytę. Idealnie nada się na taką sytuację.
Wyciągnął z torby jakieś opakowanie z CD i podał go Jonahowi.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=kdThdilOCeI[/MEDIA]

Szybko zamknął sklep. I tak nie powinien być otwarty w niedziele... Zawahał się trochę przed puszczeniem muzyki, ale w końcu... co to mogło zaszkodzić?

- Z twego stanu wnioskuję, że też to widziałeś - powiedział krótko - Słuchaj, zapewne ci się to nie podoba - mi na pewno - ale 'magia'... - wymówił to słowo z przekąsem - usadziła nas na tym samym wózku. Już dzisiaj spotkałem się z rzekomymi autorytetami - strasznie nadętymi, swoją drogą - więc z pamięci mogę ci wyjaśnić parę spraw.
- Też co widział? - dziewczyna była zdezorientowana.
- Więc ty też...?- jęknął tylko, spoglądając na sprzedawcę- co prawda nie nadętą, ale spotkałem jakąś staruszkę. Laura... Pool czy jakoś tak. Nie ważne. Powiedziała mi jak Hagrid w Harrym Potterze, że jestem czarodziejem. Wcześniej jakąś dziewczynę z symbolem ochronnym przeciw magii w postaci białego pentragramu i jakiegoś nawiedzonego katola. Zaraz potem parę detektywów, którzy gadali z tym katolem.
- Ta sama staruszka. I zaufaj mi, potrafi być nadęta - coś mi wrzuciła do umysłu, prawie bez powodu
- podsumował - A co do dalszej części: nie zawracaj sobie nią głowy, wariaci zawsze się zdarzają. Detektywi również.

Zrobił pauzę, po czym przeniósł uwagę na Bai.

- Czy u was w domu jest telefon? - zapytał się.
- Jest. W końcu klientki jakiś kontakt muszą mieć.
- Słuchaj, zadzwoń do niej i sprawdź, czy wszystko z nią dobrze –
powiedział, podając jej swą komórkę – Widziałem ją... martwą. Umiesz dzwonić z komórki, prawda?
- Mniej więcej -
odpowiedziała, po czym wybrała numer.
- Zaraz...- wstał z miejsca, zdając sobie z czegoś sprawę- Ten katolik mówił, że tacy jak ona spłoną. Niedługo potem miałem jakąś wizję śmierci właśnie płonącego stosu i jakiejś dziewczyny. Macie dzisiejszą gazetę?- obejrzałem się w okół
- Mamy - wyciągnął spod lady i podał gazetę - Śmieszne, ta cała Laura mi mówiła o tym, że Inkwizycja była na Wyspach. Prawie jak w durnych fikcjach...
- Inkwizycja i Magowie...- pomyślał- to mi się kojarzy z tą serią “Nocnej Straży” tego rosyjskiego pisarza. Ale do rzeczy...- zamyślił się- ta cała Laura powiedziała, że mam jutro do niej przyjść, pobierać lekcje magii. Co to jest? Hogwart? I kim do diaska jest ta kobieta?!
- Nie wiem, nie wiem też ki czort tacy magicy mieliby się specjalnie ukrywać... bo kurde, są strasznie mało subtelni, nie? - żachnął się - Od rana tylko na nich wpadam...
- I to wszystko w jeden dzień
- westchnął cięzko- w zasadzie mam tylko jedno pytanie... dlaczego te zaklęcia są po łacinie?
- Pewno stare tomiszcza spisywano po łacinie, a oni są zbyt niedouczeni, by tłumaczyć...
- odpowiedział prosto.
- Nie o to chodzi...- odpowiedział, machając ręką- pierwsze wzmianki o magii zaczęły istnieć już od czasów Mezpotamskich. W końcu pierwsza cywilizacja, w której pojawiło się pismo. Chyba, że to jakieś spisanie na łacinę tych tekstów, w co wątpię....
- A sądzisz, że któryś z nich znał sumeryjski?
- zapytał się retorycznie - Zresztą... jesteś pewien, że wymowa sumeryjskiego została odtworzona? Bo to, zdaje się, dość kluczowe...
- Oczywiście, że jestem pewny-
odpowiedział naprawdę pewnie- w końcu z powodów zawodowych muszę się tym interesować, by dobrze móc odczytywać takie teksty. Co do tego, czy Rzymianie znali sumeryjski, nie mam pewności. Na pewno znali Perski, jego odmianę. W końcu Juliusz Cezar podbił tereny Persji. Poza tym, dochodzi do tego jeszcze kwestia języka Indoeuropejskiego.
- Dobra. Nie zmienia to faktu, że jej wyjaśnienia nie tyle trzymają się na włosku, co się nie trzymają... -
cmoknął - Słuchaj, nam też proponowała jakieś lekcje. I chyba obiecałem Bai, że je na pięć dni przyjmę.
- W zasadzie... to jest rzecz, którą niekonieczne musimy rozwiązać logicznie-
odpowiedziałem, zastanawiając się nad inną rzeczą- Być może to działanie niewidzialnej materii, która otacza cały wszechświat. Rzeczy, którą nie jesteśmy w stanie pojąć. Jeśli człowiek w coś wierzy masowo, to to zaczyna istnieć. W ten sposób mógł powstać na przykład Bóg. Co do lekcji, też się zgodzę na to, o ile nie będzie mi to koligowało z uczelnią.
- Pieprzysz. Ludzie działają tak samo, czy są magami, czy nie są...
- Jonah wzruszył ramionami – A jeśli chodzi o istotę magii, to się nie wypowiem. Wystarczy mi, że jest... i tyle. I słuchaj, ja chyba będę z nią wracał – jeśli moja obecność może pomóc ciotce Bai, to chcę zdążyć. W takim razie... chyba zobaczymy się jutro, na lekcjach.

Amelia odebrała po trzech sygnałach:
-Cześć ciociu. Wszystko u ciebie w porządku?
-Oczywiście, czemu pytasz, kochanie?-
odparła wyraźnie zdziwiona.
- Daj, jeśli możesz... chyba lepiej to wyjaśnię - cicho powiedział Jonah.
Bai przekazała telefon w ręce Jonaha.

- Niech pani słucha. Miałem wizję. Bardzo czystą - mówił cicho - Zawierała właściwie jeden obraz - pani z dziurą w miejscu serca. Więc... niech pani uważa, nigdzie nie wychodzi i z nikim się nie spotyka, dobra? Albo przeciwnie - zadzwoni po Laurę...
-Rozumiem, tak też zrobię.
- jej oddech lekko przyspieszył- Wygląda na to, że nie ma czasu do stracenia, tak więc natychmiast wybieram numer do Laury.- po tych słowach rozłączyła się.
 
Velg jest offline