Darren William Griffiths-Davidovich ps. "Eye"
Eye delikatnie ściągnął spust, mrucząc słowa: Niech się stanie Piekło...
Iglica Cheytaca z ogromną siłą wbiła się w spłonkę, inicjując eksplozję ładunku miotającego. Czterysta ósemka z wolframowym rdzeniem opuściła lufę z prędkością ponad tysiąca metrów na sekundę i niczym piorun rozpieprzyła łeb Turleya. Eye nie czekał, sprawnie przeładował i przycelował w jeden z podanych przez Lex celów. To czarny, taki sam jak w knajpie. Właśnie rozglądał się, szukając źródła huku. Chwilę później osunął się z rozwaloną na kawałki głową. Eye przeładował i spokojnie mierzył, wsłuchując się w ciche, szybkie komendy Lex. Kolejny, jakieś mutek, właśnie padł na ziemię, pod jednym z quadów. Bach! Kula przewierciła go wzdłuż, od barków po biodra. Wydrenowała, zostawiając za nim krwawy powidok. A Eye przeładował i znów wymierzył. W obozie panował kompletny bałągan. O ile czarni dość szybko się przegrupowali, kryjąc za namiotami i pojazdami, to mutanci w panice wystawiali się na kolejne strzały snajpera. Bach! Wielki gość, z łbem pokrytym rakowatymi naroślami, zawinął się jak fryga i runął na ziemię niczym kupa krwawych szmat.
- Eye, po lewej, 30 od okrągłego namiotu, mierzy z em szesnastki - Lex jednocześnie dawała namiary i pokrywała cele krótkimi seriam z XM-8. Ranger po raz ostatni wystrzelił i sięgnął do ładownicy po kolejny magazynek. Miał jescze 10 pestek do snajperki...
W obozie zapanowało piekło. Towarzysze Davidovicha nie próżnowali. |