Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2012, 19:08   #43
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Jak te plotki szybko się rozchodzą. Ledwo się grupka zdołała rozejrzeć po otrzymanych budynkach, a już po chwili zjawił się entuzjastycznie nastawiony szlachcic. Niejaki de Banx.
Sama chatka nie wzbudziła w Robercie wielkiego entuzjazmu. Ot czysto i ubogo. Lepiej niż się spodziewał, ale luksusy to to nie są.
Przedstawił się krótko nowemu .-Robert de Marsac, do usług.
-Ja nie... Ja się rozejrzę po domostwie.-
stwierdził szlachcic żegnając obu przyszywanych towarzyszy broni. Co prawda, warto byłoby ich poznać bliżej, ale w tej chwili nie miał na to ochoty, podobnie jak na zwiedzanie Portu Hope.
Bardziej go interesował bowiem budynek. Co prawda sam składzik był za mały, ale szopa to co innego. Ten drewniany budynek, był wystarczająco duży i przestronny, by posłużyć jako warsztat dla jego potrzeb. Był też pusty.
No cóż... Szlachcic sięgnął po lewak i zaczął ryć na drzwiach szopy koślawe litery.

R. M A R S A C

Oznaczył teren, który chciał uznać za swoje małe sanktuarium. A także za początek jego własnej małej pracowni, dzięki której uniezależni się choć trochę od wicekróla.
Pozostało jeszcze porozmawiać z Robin, której już... nie było?!
Robert pomstując i klnąc pod nosem przetrząsał kolejne pokoje w kobiecym domu. I przekonywał się, że ta mała żmijka mu uciekła.
Gdy się okazało, że nie ma jej ani w męskim, ani w kobiecym domu, z żądzą mordu w oczach ruszył do Port Hope, by odnaleźć swą zgubę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline