Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2012, 20:33   #98
majk
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
Uwalniani nie okazywali wdzięczności, ani nawet większego entuzjazmu. Dopiero po chwili zdawali się trzeźwieć i z szokiem na twarzach uciekać. Ci, którzy opatrznie wybierali stojące u wejścia regały z meblami i drogę do wyjścia między nimi zdawali się bezpieczni. Inni- zdezorientowani i spanikowani ginęli- pod oberwanym z sufitu granitowym głazem, zaplątani w śmiertelne łańcuchy. Jednostajny głos modłów jaki poczatkowo wypełniał salę sukcesywnie cichł- tak czy inaczej.


Golem

...Hanuman to teraz Twoje narzędzie. Ty go napędzasz, zaspokajasz jego potrzeby. On ją przechowuje, magazynuje...- nawet nie masz pojęcia...., musisz być ostrożny. Zwykłe narzędzia nie rozróżniają dobra i zła do którego są wykorzystywane... Hanuman nie jest zwykłym narzędziem, pamiętaj. Nie wiemy na ile moduł tłumi jego spaczoną jaźń... – Wspomnienia instrukcji Basileusa sprzed operacji wracały i znikały jak drzemki na jawie.


Mechaniczny nadgarstek rozszerzył dłoń Golema. Następnie prostopadłe do dłoni palce zaczęły zmieniać swoje położenie i odległości pomiędzy sobą, jakby kości śródręcza były wysięgnikami. Dopiero gdy palce znalazły się na odpowiednich miejscach dłoń rozszerzyła się dalej- tworząc wypunktowaną elipsę. Przedramie modułu znowu zwolniło część swoich niezliczonych zamków i zabezpieczeń- tym razem podłużne blaszki na wierzchu wypiętrzyły się buchając spod powierzchni szarą parą. Palce zaczęły poruszać się po różnych elipsach, jak w astrologii, ale coraz szybciej. W centrum rósł zielonkawy punkt- cząstka energii, prześwitujący przez drwiące usta drapieżny błysk.

~ Długo czekałem na jakiś... większy... upusst..- głos Hanumana nie krył podekscytowania

W ostatniej chwili Golem przeskoczył nad lewym-chwytającym sierpem Gaigmaula. W piersi behemota istotnie żarzyły się prześwity z wnętrzności. Nie równały się z żarem bijącym z jedynego oka konstrukta śledzącego Golema "w locie", ale moduł był raczej działem niż pistoletem- by zmieniać cel w ostatniej chwili. Strzał. Rwąca siła wystrzeliła obsydianina w górę, kajedoksop nienazwanego odcienia zieleni oślepił, zaś huk ogłuszył. Ocknął się, gdy spadł na ziemię. Tumany kurzu i pyłu unosiły się w powietrzu- część była wypalonymi resztkami esencji konstrukta, część zsypywała się z sufitu naruszonego wybuchem. Ułamane odłamki i luźne elementy rozbijały się na podłodze dookoła niego. Z trudem dojrzał, że Gaigmaul leży z rozszarpanym torsem, nieruchomy.


Jednooki

Wypad do przodu został zakłócony wystrzałem u podstawy piramidy i mimo, że elf uniknął ognia to też stracił równowagę zataczając się na skraj szczytu monumentu. Kątem oka dostrzegł Golema na klęczkach, tego większego rozwalonego na wznak i dymiące zgliszcza tego i tych, którzy mieli nieszczęście uczestniczyć w próbie dziwnej broni. Nie było już słychać żadnych modłów. Jego uwagi wymagał jednak kto inny, bo oto na przezroczystej, maskującej sylwetkę użytkownika sferze pojawiały się wyrwy. Niewielkie płaty, niby odpryskującej od powierzchni farby. Spod kolejnych pasków wyłaniała się postać człowieka. Mógł mieć koło czterdziestu wiosen.

- Wspaniale.., wspaniale się spisaliście. Dopełniając rytuału... - głos wbrew wyglądowi należał do młodzieńca

Ciemne, zacięte oczy o mocno popękanych żyłkach i zaciśnięte usta, wklęsłe poliki i skronie. Długie, proste włosy unosiły się za nim. Ubrany w rdzawą szatę o dziwnym kroju- przykrótkich rękawach i odsłoniętym torsie o szerokiej jak u wojownika piersi i umięśnionym podbrzuszu. No wysokości mostka maga zwisał amulet- przypominał jajo bądź łzę o ciemnej powierzchni, wyrzeźbiony w przekrzywioną twarz.





- Wyrządziliście wiele szkody- zrujnowaliście lata prac i zabiliście wiernego sługę..., ale zniszczenie mojej samotni jest jednak niczym w porównaniu z drzwiami, które dla mnie otworzyliście. - był niesamowicie spokojny w stosunku do intruzów.

Rozwarł szeroko ramiona. Od dłuższej chwili jednolita powierzchnia wielkiej ramy portalu zawrzała gwałtownie. U góry elipsy zgromadziły się cienie przybierając kształty zakapturzonej postaci- również rozpościerającej ramiona jednak znacznie większej od czarodzieja. Złowieszczy duch nie zwracał uwagi na Jednookiego, był wyraźnie zapatrzony w inicjatora całego zajścia.

- Odchodzę... tymczasowo, by ofiarować swoje umiejętności Berenziah, jednej z Sześciu Sióstr Garlen. "Tej, która powróci z tarczą dla swego ludu...", a więc bądźcie gotowi! Wy i wszystkie throalskie kundle, claron, a nawet sam Anaster- wyczekujcie dnia morderczego gniewu i słusznej zemsty... -cieniste ramiona objęły go mocno, w szczególności chwytając amulet maga -...bądźcie gotowi! - wykrztusił





Wielka zjawa z niepokojącym zadowoleniem na demonicznej facjacie porwała maga na drugą stronę portalu. Przejście zamknęło się znowu przybierając postać płaskiej skały, coś w samej ramie jednak drgnęło. Jeden z mechanizmów przeskoczył o kilka stopni, co było słychać, kiedy kajdany ofiarowanej dziewczyny otworzyły się. Mimo niedawnych oznak przytomności niewiasta teraz chwiała się na kilkunastocentymetrowym podeście, bez uchwytów na ręce, na skraju omdlenia. Od twardego podłoża dzieliło ją kilka metrów- kwestią sekund było nim spadnie...
 
__________________
"His name is Dr. Roxso..., he's a rock'n'roll clown, he does cocaine..., I'm afraid that's all we know..."
majk jest offline