Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2012, 22:35   #7
Gegrol
 
Gegrol's Avatar
 
Reputacja: 1 Gegrol nie jest za bardzo znany
Saelim nie został wpuszczony do karczmy. Pomimo zamieszania i ogólnej trwogi ktoś zauważył chłopaka wchodzącego do karczmy i przypomniał sobie o jego „zdolnościach”. Dodając do tego ścisk, raczej nikt nie uważałby na zawartość swoich kieszeni. Co prawda łotrzyk nawet nie miał zamiaru ograbiania mieszkańców w takim momencie, nie był „padlinożercą”. Nie poczuł się jednak urażony i z pokorą został na zewnątrz pod czujnym spojrzeniem jednego z mieszkańców – nie znał go, ale już zdążył go znienawidzić. Nie miał jednak do niego pretensji, w końcu jego reputacja była potwierdzona uczynkami i czasami nawet on sam miewa wątpliwości co do swojej moralności.
Nie słyszał dobrze słów sołtysa, wkrótce jednak jego „strażnik” znudził się nim i postanowił podejść bliżej tłumu. To wystarczyło, by Saelim wymknął się i wszedł od strony kuchni. Kobiety tam zebrane nie były najcichszymi słuchaczkami, jednak teraz przynajmniej słyszał słowa Oskara.
„Więc konwój został rozbity. Tylko, co mogło pokonać najlepszych wojowników w Visenie?”. To było jedyne pytanie, które zrodziło się w głowie chłopaka. Zamartwianie się o zimę i głód pozostawił innym. Łotrzyk wymknął się wcześniej niż inni i stanął przy wejściu karczmy. Wkrótce dołączył do niego Sven z resztą bandy i razem ruszyli do młyna.

W młynie wkrótce zrobiło się ciasno. To było dziwne uczucie widzieć tyle osób w miejscu do którego byli wpuszczani tylko ci, których Sven akceptował. Saelim oczywiście nie musiał stać w ścisku wśród innych, siedział w cieniu za miejscem, w którym stał pomysłodawca wyprawy, stamtąd przyglądał się zebranym
Przemówienie przywódcy bandy może nie było najwyższych lotów, najwyraźniej jednak wystarczyło. Oczywiście, gdy przyszła pora na zgłaszanie się na wyprawę cała ekipa Svena poparła go, włącznie z „Oszustem”. Już wtedy wiedział on, że większość wymięknie, zresztą on też miał duże wątpliwości.

W drodze do domu zaczął się zastanawiać i wyliczać argumenty za i przeciw. Za negatywne aspekty uznawał prawdopodobieństwo śmierci i to że będzie musiał podróżować z ludźmi, których zapewne zupełnie nie zna. Pozytywną rzeczą były za to pieniądze. „Jednak chyba trzeba się wybrać w tą podróż” – pomyślał łotrzyk wchodząc do domu.
Nie spał długo – chciał jedynie stworzyć pozory, by rodzice wreszcie przestali się zastanawiać gdzie jest i poszli spać. Gdy to się stało zaraz się zerwał i zszedł do piwnicy, walało się tam pełno staroci i niepotrzebnych rzeczy więc Saelim musiał znaleźć tam coś dla siebie. Pierwszym przystankiem była skrzynia jego dziadka. Tam znalazł większość potrzebnych rzeczy – linę hakiem kotwiczkę, a co najważniejsze starą przeszywanicę, która okazała się pasować na niego. Spakował wszystko do torby, zarzucił pas na plecy i wyszedł z domu.
Co prawda nie spodziewał się tłoku na dróżkach, ale nie mógł wyzbyć się nawyku tak więc poruszał się ostrożnie i trzymał się tyłów budynków. W ten sposób znalazł się przed palisadą. Postanowił wykorzystać zdobytą kotwiczkę i zarzucił ją na mur. Po wspięciu, przecisnął się miedzy kołkami i znalazł się po drugiej stronie. Teraz pozostał mu tylko marsz do młyna.

Nawet w szczerym polu wciąż rozglądał się na boki jakby oczekując zasadzki. Wciąż nie dawały mu spokoju myśli o śmierci uczestników karawany. Zastanawiał się z czym przyjdzie mu walczyć i czy na pewno jest na to gotowy. Nie był o tym przekonany. W końcu jakie miał doświadczenie w walce? Żadne. Był prostym złodziejem, który ograbia prostych mieszkańców, nic niezwykłego. Musiał jednak wyrwać się z wioski, brakowało mu tej adrenaliny, która towarzyszyła mu przy pierwszych kradzieżach. Ten dreszczyk emocji gdzieś zniknął przy którejś z kolei kradzieży. Chciał nowych wyzwań.
Nagle jego wątek myślowy przerwał widok Viseny, na którą właśnie spojrzał. „Opuszczam swój dom… prawdopodobnie na zawsze i nawet nie pomyślałem przy tym o rodzinie”. Zaczął zastanawiać się nad swoimi kontaktami z ojcem, można nazwać je jako chłodne. Był on zmuszony do wymierzania mu ciągłych kar, a Saelim i tak nic sobie z tego nie robił. Przez to ich gdy tylko siebie spotykali ich rozmowa polegała na przekrzykiwaniu się nawzajem. Matka nigdy nie nim nie interesowała, zdawało się, że nie zauważa jego ciągłych przestępstw. Siostra zaś szykowała się do założenia własnej rodziny, a swego młodszego brata uznawała za czarną owcę, która psuje jej opinie wśród innych. Z pewnością nie żałował że odszedł, po prostu teraz współczuł, że jego rodzina musiała żyć z kimś takim jak on.

Wkrótce dotarł do młyna i spojrzał na niewielką grupkę tam zebraną. Tak jak sądził, nie znał nikogo z przybyłych… „zaraz, zaraz… nie to nie możliwe… a jednak… przecież to Grobokop”. Poznał go tylko dlatego, że był dręczony przez bandę Svena, a także został wyśmiany, gdy zgłosił się na wyprawę. Nie ma co się zresztą oszukiwać, on też dość często uczestniczył w zaczepkach. Nie było mu z tego powodu głupio, jednak właśnie sobie uświadomił, że nie zna jego imienia. Wcześniej się nad tym nie zastanawiał, dla niego istniał jedynie pod pseudonimem. Reszty mężczyzn nie poznawał zupełnie. Narzucił kaptur i podszedł do niewielkiej grupy.
- Witam. – rzucił krótko, nie za bardzo wiedząc co więcej powiedzieć i uśmiechnął się złośliwie w kierunku Grobokopa
 

Ostatnio edytowane przez Gegrol : 22-02-2012 o 19:19.
Gegrol jest offline