Wątek: Obłędny Kult
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2012, 04:30   #2
homeosapiens
 
homeosapiens's Avatar
 
Reputacja: 1 homeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetny
Droga przez maisto nie zwróciła szczególnie uwagi Randala. Nie obchodził go za bardzo stan ducha społeczeństwa. Nie rozumiał jednak o co im chodzi z tą królową. Ludzie umierali przecież tak szybko, że ciężko byłoby to zliczyć, a tym bardziej się przejmować. Żabcia zdążyła już upolować cukierek jakiemuś dziecku i przestała zawracać mu głowę. Po co my tam idziemy? Nie wiem. Zobaczymy.

Po wejściu do karczmy Randal starał się nie zwracać uwagi na całe bagno, które tu przebywało - sam odór, który się tu unosił odbierał mu ochotę, by otwierać usta i oczy, a także żałował, że nie może zamknąć nosa. Gdzieś ty nas wyprowadził? Może w ściekach znajdziemy pracę, tam pewnie lepiej pachnie... Zamnij się.

W następnej komnacie nie było już tak źle. Randal zmówił mleko i usiadł przy stole. Słuchając Gustava popijał meko. Brzmi nudno. Pewnie i tak nie zapłacą. Póki jednak dają zaliczkę, bierz co się da. Zobaczymy, rycerz wydaje się szczery.
Czarodziej odrzucił kaptur i zaczął mówić patrząc Gustavowi prosto w oczy.

-Witam, witam. Zwą mnie Randal. Powiem Ci szczerze panie Rycerzu co o tym w tym momencie myślę, nie będę bawił się w ceregiele. Każdy musi jakoś zarabiać w życiu - legalnie i nie mało, to bardzo dobre cechy zarabiania. Z tym, że to twoje "legalnie" to może być, że na przykład nie lubicie tej czarodziejki i chcecie się jej pozbyć. Wiadomo, że się nie wytłumaczy, bo nie będzie kiedy - władającemu Sztuką usta zamyka się zawsze jako pierwszemu.

Randal zazwyczaj nie odzywał się zbyt wiele. To było jednak ważne. W sumie w tej chwili był bezrobotny.

-Jednakowoż... Wspominałeś o dowodach, że są potrzebne, mamy znaleźć człowieka, który je ma. Z oczy też nie patrzy Ci najgorzej, pieczęcie są prawdziwe, a sława rodu wielka. Mógłbym zaciągnąć się na twoje usługi.

Wstał, rozejrzał się po pokoju i łupnął kuflem mleka w stół(majestatycznie to nie wyszło, ze względu na jego "świetną"kondycję fizyczną):

-Ale! Jest jedno ale! Spotykasz się z nami w jakiejś zapadłej dziurze w pokoju magicznie osłoniętym przed podsłuchem. Oczywistym jest dla mnie, że poszukujesz dyskrecji. Dlaczego? Nasuwa mi się odpowiedź, że jak coś pójdzie nie tak, to raczej nikt się o nas nie upomni. Twój Pan na pewno nie chce by nas z nim kojarzono. Bo przecież skąd my i kto my? Jakieś w większości elfy i to nie wiadomo skąd. Nikt nas tu nie zna i pewnie żałoby w królestwie nie będzie jak owa czarodziejka, albo jej sprzyjający hmm, wyślą nas na inny plan egzystencji. Nasuwa mi się na myśl słowo ryzyko. Ryzyko jest duże. Niech i więc Twój Pan zaryzykuje. Po pierwsze chciałbym trzy tysiące sztuk złota na start. W ramach okazania szacunku - mam nadzieję, że się nie sprzeciwisz. Poza tym chciałbym dostępu do biblioteki nadwornych magów twego pana- jeszcze zanim wyruszymy. Moja wymiana z nimi doświadczeń zdecydowanie zwiększy nasze szanse, a przyjmując to zlecenie zakładam, że na naszym sukcesie Tobie i twemu Panu zależy.




Gustav popatrzył zaskoczony na elfa. Nim przemówił rzucił przelotne , niezadowolone spojrzenie Grigowi.
- Randalu, to iż spotykamy się w tym miejscu jest narzucone przez pośpiech... Mam zwerbować odpowiednich ludzi i powrócić z nimi na zamek do jutra. Co do zaś zaklęcia...- zerknął na Griga mrużąc oczy- Czy o czymś nie wiem ?
- A no co do czorta ? Jakoś się muszę zabezpieczyć, nie ? Są i tacy , którzy dyskrecji potrzebują !- warknął Grig.
- Nie byłem świadomy magi, którą to miejsce zostało nasycone. Co do reszty Randalu... Oferuję wam całe złoto jakim w tej chwili dysponuje. Być może na zamku nadarzy się okazja by mój pan obsypał Cię złotem... Jeśli to ono napawa Cię wrogością do tego co plugawe.- westchnął lekko jakby zawiedziony chciwością maga- Nadworni zaklinacze pozostali w Żelaznej Twierdzy. Pomijam fakt, że w obecnej sytuacji zwyczajnie nie byłoby na to czasu... Co do ludzi Kendricków zaś, mój Pan ani Ja nie możemy nic obiecać. Wybacz Randalu, ale oferta i tak jest bardzo wysoka. Nie dlatego, że jej nie spełnimy. Ale właśnie dlatego, że cała nasza misja wiąże się wielkim ryzykiem i służbą Moonshae. Nie mam mocy ani środków by zmienić jej kształt.

Tak, jasne. Gdybyś nie miał, to by Cię tu nie było. Za kogo on nas ma? Za idiotów oczywiście. Spodziewał się chyba że tu sami paladyni przyszli.

To bardzo miło słyszeć. Cóż ja traktuję to jako pracę, dość dużo czasu w moim życiu nie zostało. Pewnie dużo więcej niż w jego.Siedź cicho muszę się skupić. Nie zamierzam go trwonić. Widzisz Gustavie - zła jest bardzo dużo, a ja tylko jeden.
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 24-02-2012 o 19:12. Powód: Odpowiedź MG. Ja jeszcze coś dopisze później, ale nic zwizanego z obecnym dialogiem.
homeosapiens jest offline