Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2012, 20:08   #96
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Setki myśli wirowały we wściekłym wirze. Trzy głosy przekrzywiły się nawzajem w jego umyśle. Ale mimo to, jego kroki były pewne, a spojrzenie skupione.
Opatuloną nieprzytomną Zinn umieścił pod drzewem, z dala od smoka. Bo sam zamierzał ruszyć do boju, mimo że nie przygotował
Raetar był wściekły. Ten gniew wręcz się w nim gotował. W tej chwili kapłanka i jej bezpieczeństwo, czy Silverymoon nawet... To wszystko nie miało znaczenia. Starucha musiała umrzeć. Samotnik nie zamierzał opuścić bagien, dopóki nie zmiażdży jej czaszki pod swym butem. A jeśli ktoś lub coś zamierzało mu stanąć na drodze ku temu celowi. Cóż... tym gorzej dla niego.
Gestem dłoni, przywołał kolejną bestię. Wielkiego jaszczura mogącego się mierzyć w walce ze smokiem.


Przynajmniej w teorii.
Czarownik bez problemu wdrapał się na grzbiet tej bestii i zaszarżował, po drodze ciskając fioletową błyskawicę w smoka. Piorun szaleństwa. Binder dosiadający mięsożernego dinozaura skoczył więc ku czarnemu smokowi, wystrzeliwując przy okazji błyskawicę. Ten ostatni zaś, mimo iż trafił gadzinę, nie spowodował żadnych widocznych efektów ryczącego we wściekłości przeciwnika.
Smok wytrzymał uderzenie kłębiących się myśli i uczuć, chaos podobny temu w głowie paktującego.

Dinozaur wpadł więc na smoka, w ostatniej chwili wykonując podskok, i atakując pazurami swych tylnych łap. Niestety... smagnął jedynie powietrze. Czarny smok, mimo, iż posiadający rozmiary odrobinę przewyższające megaraptora, okazał się wyjątkowo szybki. Do tego wszystkiego zaś "Samotnik" nie utrzymał się na dinozaurze, dosiadając go na oklep, efektem czego spadł w bagno.

Nie miało to znaczenia. Wszak dojechał. Brudny od błota wstał, skupiając spojrzenie na celu.

Sam smok potraktował ich z kolei swym kwasowym oddechem. Strumień żrącej cieczy wystrzelił prosto w megaraptora i Raetara, chronionych odrobinę magicznymi mocami. Obaj zostali poparzeni, choć w sumie nie tak znowu dotkliwie... w tym też czasie nadciągnął Dagor z bojowym i pełnym przekleństw okrzykiem bojowym, atakując gada od boku swym toporzyskiem. Krasnolud wziął za cel prawą łapę smoka, zagłębiając w niej ostrze i wywołując o wroga ryk bólu.
Raetar telepatycznie nakazał megaraptorowi pognać na bestię, a sam sięgnął po ręczną kuszę i załadował ją. Nie pozostało nic innego jak atakować i grać na czas, by znów sięgnąć po moce okruchów. Otulony całunem ciemności szykował się do strzału.

Pysk z wielgachnymi zębiskami megaraptora wystrzelił w kierunku szyi smoka, by pochwycić gada w śmiertelnym uścisku, i na ułamek sekundy wydawało się, iż się uda, jednak... Dinozaur pechowo pośliznął się nagle na bagnistym terenie, efektem czego dostał smoczą łapą po pysku. Sam czarny smok z kolei nie próżnował, wykorzystując dogodny moment, by zaatakować przeciwnika z prawdziwą furią. Kolejne dwa razy smagnął megaraptora pazurami po pysku, na końcu zaś sam właśnie smok wgryzł się w szyję "towarzysza broni" Raetara, choć ten zdołał się wyrwać. A jakby tego było mało, smok trzasnął jeszcze skrzydłem znajdującego się blisko niego Dagora.

Krasnolud puścił swoją kolejną wiązankę, nie odpuszczając jednak tak łatwo.
- Ty psi chuju!! - Wrzasnął, atakując znowu toporzyskiem. Tym razem jednak brodacz zrobił dwa kroki w bok, idąc na tyły gadziny, której wpakował teraz ostrze w tylną łapę.
Wśród warknięcia ledwie draśniętego smoka Raetar ostrzelał go z kuszy. Obydwa pociski odbiły się jednak od twardej smoczej skóry...
Dinozaur i krasnolud nacierali z dwóch stron na bestię. Pysk megaraptora capnął blisko jego szyi, ale nie dość blisko by trafić. Pazury smoka przyszpiliły stworzenie do ziemi, a paszcza zacisnęła się na szyi zabijając jaszczura na miejscu. Dagor atakował z rozmachem toporem, ale dopiero z trzecim ciosem łapy bestii trysnęła smocza jucha. Tylko ostatni cios okazał się celny.
Z chmury ciemności mag przyglądał się obojętnie agonii swej bestii. Wykonał test dłonią i z mieszaniny błota macek, paszcz i kłów uformował się kolejny megaraptor.

W tym bowiem mieli przewagę. Nie miało znaczenie ile przywołanych potworów smok zabije, Raetar zawsze mógł przyzwać kolejnego.
Czarny smok skupił swą uwagę na Dagorze, pysk bestii wysunął się błyskawicznie do przodu i smocze kły zacisnęły się na krasnoludzie. Miażdżony w smoczym pysku Dagor wydzierał się z bólu, a Bruna pomstowała.
Ale też skupiony krasnoludzie, czarny smok nie zauważył megaraptora biegnącego na niego.
Ani też fioletowego pioruna uderzającego z chmury ciemności w której krył się Samotnik.
Megaraptor skoczył na bestię powalając w błoto, pazury jego łap rozorały mu ciało raniąc dotkliwie. Ale smok zdołał z siebie strząsnąć bestię.
A piorun szaleństwa choć zamroczył go, to zbyt krótką chwilę.
Otaczająca Raetara ciemność nagle została implodowała i kilka sekund później Samotnik pojawił się tuż przy smoku. Ostrze jego miecza zabłysło lekko, gdy jego ciosy rozorały pysk bestii raniąc ją boleśnie. Odsuwający się od atakującego megaraptora smok wypluł krasnoluda prosto w Samotnika, po czym zionął kwasem. Strumień posoki, zranił Raeatara, ale o wiele bardziej poparzył dinozaura i krasnoluda. Ich krzyki mogłyby zmrozić ducha wielu osób. Ale skupiony na swej furii mężczyzna nie zwracał na to uwagi.
Z niemalże rykiem bojowym, Raetar z zamachu uderza mieczem. Ostrze ciemnieje podążając po łuku w kierunku ciała bestii. Trafiając rozcina łuskę pokrywając ranę lodowatym nalotem wywołanym zimnem promieniującym z miecza. Megaraptor dopada smoka, lecz bestia unika jego ciosu, powala na ziemię i zabija.Za to Dagor zdołał odpłacić bestii piękny za nadobne. Pod wpływem ciosu jego topora obficie trysnęła smocza jucha.

Samotnik postanowił zmienić taktykę i przywołać coś zwinniejszego do odciągania uwagi.
Pod wpływem jego macek z błotnych otchłani bagna wynurzyło się kolejne stworzenie.

Dżina.


Spory gigant, który uniósł się w powietrze i pięścią walnął smoka w pysk próbując go rozwścieczyć. By skupić jego furię na sobie.
Nie udało się. Krasnolud stał się celem kolejnych ataków smoka, pazury i kły rozorały ciało Dagora, tak że ten był pokryty własną krwią. Ale Bruna go podleczyła swą magią.
Raeatar cofnął się, by ponownie sięgnąć po piorun szaleństwa i cisnąć nim w bestię. Nie udało się. Smok się oparł jego ciosowi.
Także i ataki dżina okazały się bezskuteczne. Jedynie krasnolud skupił się na wycofywaniu i leczeniu swych ran.
Czarna bestia rozłożyła szeroko skrzydła i uniosła się w powietrze zionąc kwasem.
Za główny cel wybierając Dagora. Strumień kwasu trafił krasnoluda zadając mu śmiertelne obrażenia i powalając na ziemię.
Bestia zanurkowała w powietrzu i pochwyciwszy konającego Dagora zaczęła się oddalać z pola walki. A zostawiona w błocie Bruna zawodziła i histeryzowała.,
Raetar uniósł się w powietrze by pognać za nim, to samo zrobił dżin, wpierw jednakże pochwyciwszy Brunę.
Ruszyli za smokiem. Ale bestia była za szybka, przynajmniej dla magicznej zbroi Samotnika.
Dżin zadał jeszcze cios w brzuch bestii, ale to wszystko co mogli zrobić.
Tak jak przewidział Samotnik, smok uciekł. Niestety nie udało się wcześniej przycisnąć smoka do ziemi, by temu zapobiec.

Oddalał się ze swą ofiarą. Raetar zaklął szpetnie pod nosem i skinieniem dłoni przywołał do siebie dżina. Rany od kwasu bolały, ale nie zważał na to. Zamiast tego wziął on niego zawodzący topór, po czym wydał polecenia.- Schronienie pożywienie i wino, już. Przypilnuj też przy okazji kobiety.
Dżin skinął jedynie głową i ruszył by w odpowiednim miejscu stworzyć kamienne schronienie, oraz posiłek.
A sam oddalił się od nich mówiąc do topora. -Po pierwsze. Uspokój się. Krasnolud nie żyje i na tę chwilę nie jesteśmy nic w stanie z tym zrobić Po drugie. Zastanów się co zamierzasz dalej. Możesz wraz ze mną nadal wykonywać misję dla Silverymoon, a wtedy... może wskrzeszą twego brata. Potężna magia to potrafi.
Wzruszył ramionami.- Możesz też dalej rozpaczać, a wtedy zakopię cię pod najbliższym drzewem. I może ktoś cię kiedyś znajdzie. Nie mam w tej chwili ni czasu ni możliwości szukania smoka. Pozostała mi jednak jeszcze wiedźma do ubicia. Masz kilkanaście minut na podjęcie decyzji. A ja nie będę ci w tym przeszkadzał.
Wbił topór w najbliższe drzewo i skręcił w zaroślach. Świadomości z jego umysłu słabły już i ulatniały się niczym senne mary.
Coś z tym trzeba było zrobić, zanim zajmie się staruchą.
Po kilkunastu minutach wrócił. Ale nie sam.


Towarzyszył mu żywiołak ziemi.
Samotnik oczy nadal miał dziwne, ale za to znikła otaczająca go ciemność. Za to od czasu do czasu kaszlał pyłem i drobnymi kamieniami. Oraz jego stopy były jakieś... dziwne. Ale buty które nosił, maskowały ten fakt.
Poza tym rany zadane mu przez smoka zaczęły się powoli zasklepiać i nadnaturalnie szybko goić.
Wyrwał Brunę wbitą w drzewo i ruszył do śpiącej księżniczki , którą dżin przeniósł do środka legowiska zanim rozpadł się.
Usiadł koło niej i potrząsnął jej ramieniem.- Hej... wstawaj. Nie na czas na leniuchowanie.
Kapłanka budzi się zdrowa, a Raetar widząc to, rzekł do niej.- Jesteś chora lub otruta, lub jedno i drugie. Dopóki jednak jesteś koło mnie wpływ toksyn na twe ciało jest zawieszony. Więc z łaski swojej wymódl u swego bóstwa uzdrowienie dla siebie. A potem czekaj tu na mnie. Dagor nie żyje, Morvin prawdopodobnie też... Idę ich pomścić, a potem natychmiast wracam.
Nie zamierzał bowiem tej staruchy zostawić żywej. Gestem ręki przywołał cienistego mastiffa, uważając że jeśli Samotnik nie wykryje umysłu staruchy, to pseudonaturalny mastiff wytropi jej zapach.
Tak czy siak, nie zamierzał spocząć dopóki nie zobaczy wiedźmy martwej. I z chęcią przyczyni się do jej zgonu.
A Silverymoon... nie zając, nie ucieknie. Po prawdzie i tak ich misja już była porażką, zagubieni nie wiadomo gdzie, nie wiadomo jak daleko od celu i nie mając pojęcia, gdzieś.
Ta misja już kroczyła ku porażce. Więc jeden dzień w tą, jeden w tamtą, niewiele zmieni.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 23-02-2012 o 11:33.
abishai jest offline