Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2012, 00:28   #104
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
- Hej ho, hej ho, na bagna by się szło! - podśpiewywał Piotrek, cwałując przez las. Tylko czasami, na usilne wołanie Justynki lub Tomka, raczył się zatrzymać i na nich poczekać.
- Co się tak grzebiecie? - dopytywał się wtedy.
- Idziemy, idziemy... - odpowiadali na zmianę.
Ono sami woleli się nie spieszyć aż tak. Las jako taki nie zawsze bywał bezpieczny, a na dodatek w każdym lesie można było znaleźć coś ciekawego - na przykład jagody. Nad wyraz smaczne... Widocznie jednak Piotrek nie był głodny, bo jagód nie zauważał.

Idąc mieli na uwadze, by nie oddalić się zbytnio od skraju bagna i nie stracić z oczu smużki dymu bijącego w niebo, czasem tylko rozwiewanej przez leciutki wietrzyk. Dobrze, że trochę wiało, bo przynajmniej odganiało zapach bagienny. Welma albo miała kiepski węch, albo już przywykła do tego aromatu. Ciekawe jak długo tu mieszkała i dlaczego akurat wśród bagien? Dla bezpieczeństwa? Już widzieli, co mogło mieszkać w lesie. Na bagnach menażeria mogła być jeszcze ciekawsza. Justynka aż się wzdrygnęła. Dobrze, że była jeszcze dość wczesna pora i do nadciągnięcia zmroku, a z nim Ciemności zostało trochę czasu. Las nie wyglądał dziś tak strasznie jak tego wieczora, którego tu się pojawili i nie zanosiło się, żeby nagle mogły skądś wyskoczyć na nich jakieś straszydła. I w zasadzie, kiedy już zdążyli się nieźle zziajać, przedzierając się przez chaszcze, lub szukając okrężnej drogi wokół takich, których przejść się nie dało, natrafili na wąską ścieżynkę.


Wystarczyło jeszcze zaledwie kilkanaście kroków i znaleźli się na skraju małej, słonecznej polanki.

- Łiiii! - kwiknął zawiedziony Piotrek. - Myślałem, że to będzie jakaś chatka Baby Jagi, a to tylko stara rudera. Wygląda jakby się miała zaraz rozlecieć.
- Ty się ciesz, że to nie Baba Jaga - żachnęła się Justynka. - Miałeś ochotę na pierniczki?
- No a nie?! - zadziornie odparł Piotrerk. - A jakby Baba Jaga chciała nas potem zjeść, to poczęstowałbym ją z mojej procy i wrzucił do pieca tak, jak Jaś i Małgosia, he, he!
- Taaa, już to widzę... - mruknęła dziewczynka starając się powstrzymać od podtrzymywania wątpliwie inteligentnej dyskusji.

Nie dało się ukryć. Mieszkanie Welmy, o ile to było właśnie mieszkanie Welmy, nie wyglądało imponująco. Za to inna niespodzianka strasznie ich ucieszyła. Na polance w pełnym słońcu, rozpłaszczony na trawie z wywalonym jęzorem i ziejący, jak kowalski miech, leżał sobie Pusiek. Co dziwniejsze na jego boku, jak zdobywca na szczycie góry z przymkniętymi z rozkoszy oczami, wypoczywało sobie czarne kocisko, nie budząc w dodatku żadnych sprzeciwów psa. Wyraz pyska Puśka świadczył, że nawet jest raczej z tego powodu całkiem uchachany. Gdzieś w pobliżu musiała być pewnie jego ukochana pani.

I rzeczywiście, kiedy tylko wkroczyli na polankę kocisko zamiałczało na alarm, a z drzwi chatynki wyskoczyła Melcia. Za nią kołyszącym się, wolnym krokiem wyczłapała przygarbiona, wysuszona starowinka.

- Dzień dobry. - Justynka dygnęła grzecznie, piorunując wzrokiem rżącego po cichu amatora pieczeni ze staruszek oraz ignorując tymczasowo małą wredotę, Melę. - Mam na imię Justynka, a to Piotrek i Tomek. Czy pani, to Welma? - zapytała uprzejmie.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline