Kiti udało się dogonić cel, choć nigdy nie była najlepsza w pościgach i zatrzymywaniu zbiegów. Wolała stać za resztą drużyny i leczyć podczas gdy reszta siekała, kroiła i goniła. Dogoniła zbiega i złapała za nogawkę. Zgodnie z planem zbieg upadł i szamotał się na ziemi. Położył się na ziemi zakrył głowę ramionami, wiec Kiti stała nad nim, warcząc i robiąc złego wilka. Po chwili Dirith wyszedł z knajpy, więc spojrzała na niego i pomachałą ogonem, zadowolona siebie, że udało się jej zatrzymać uciekiniera. Starała ię wyglądać na gangsta. Jeszcze trochę i przywyknie do drowa przywódcy Stada! Brrrr. Dirith porozmawiał z panem i nakopał mu. Dziwne metody miał te drow, nie były zbyt humanitarne. Ale w końcu w mieście krążyła klątwa meduzy. Może to miasto jest naprawdę przeklęte? Czy ono się przypadkiem Sodoma albo Gomora nie nazywa?