Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2012, 23:42   #11
Yzurmir
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Idąc przez ośnieżone ulice Łojanek, Sigfrid zdążył ochłonąć po swojej rozmowy z przełożonym i zacząć złorzeczyć pod adresem Carolusa, który postawił go w tak niewygodnej sytuacji. Z drugiej strony, uznał w końcu, pomoc czarodzieja może się okazać przydatna, nawet jeśli nie ufał magii. Podczas dalszej drogi zaczął dostrzegać bardziej pozytywne aspekty tego zamieszania, a mianowicie to, że nie będzie się musiał przez jakiś czas stawiać na posterunku. Małe wakacje z pewnością dobrze mu zrobią.

Wreszcie dotarł do dzielnicy Nordgate i skierował się ku północnemu wyjściu z miasta. Zamierzał odwiedzić Hilberta, który żył w stajni pod murami; z tego względu zakupił po drodze trochę twardej jak kamień, lodowatej marchewki. W ostatnich dniach trochę zaniedbał zwierzaka, ale starał się temu zadośćuczynić.

Gdy wkroczył do stajni, muł od razu uniósł głowę, zwietrzywszy swojego właściciela, ten natomiast usiadł na taborecie i zaczął głaskać i pieścić swego pupila. Podczas gdy on chrupał przyniesione przysmaki, strażnik zaczął opowiadać o ostatnich wydarzeniach.
...no i teraz muszę się dowiedzieć, o co chodzi z tymi gangami i o co chodzi z zamieszkami, a nawet nie wiem, gdzie zacząć. Mam nadzieję, że te dwie sprawy są chociaż jakoś ze sobą powiązane. Ech... Że też mi bogowie musieli poszczędzić rozumu. Jestem pewien, że ty, gdybyś człeczym ciałem był obdarowany, wnet byś te zagadki rozwiązał — stwierdził czule, drapiąc muła za uchem. — No dobra, trza mi iść. Postaram się wpaść do Jansa, może jak obgadamy tę sprawę na trzeźwo, to coś nam do głów przyjdzie.

Niestety w mieszkaniu Zinggera nikogo nie zastał, toteż ruszył z powrotem do siebie, do Złotego Lasu, gdzie zmówił wieczorną modlitwę i poszedł spać. Wydawało się jednak, że poprzez jakieś psychiczne połączenie między dwoma kompanami "Skalp" wpadł na ten sam pomysł. Odwiedził go, a obudziwszy szturchaniem, zaczął opowiadać o ostatnich odkryciach.
A gdzież to masz te proszki, o których mówiłeś, Wuju? — zakończył, zmieniając poniekąd temat.

Sigfrid podrapał się po czaszce, analizując nowe informacje, potem podrapał się po nodze drugą nogą, wreszcie odrzekł:
Proszki? Ano tu mam, pod podłogą ukryte. Taką luźną klepkę znalazłem i wiesz…

Wstał i zaczął wodzić wzrokiem po podłodze. Jans natomiast nie mógł powstrzymać uśmieszku, jaki wywołał widok znajomego strażnika w groteskowej koszuli nocnej i z gołymi łydkami. Wreszcie Münch znalazł właściwe miejsce i zaczął dobierać się do skrytki.
Wiesz, tak sobie myślę… Jeśli ci Nożownicy to siepacze, co zabijają na zlecenie, to może ktoś inny im kazał Wyciskaczy napastować? Wiesz, jakby się kto bogaty znalazł, co by chciał się pozbyć tego gangu, ale nie chciał ryzykować otwartej wojny… Ja bym tak na jego miejscu zrobił. — Zamyślił się i dodał. — Tak myślę.

Cena tu gra rolę, Wuju — odparł Jans. — Ponoć za usługę takiego draba Nożownika co najmniej pięćdziesiąt karli trzeba zapłacić.

Fiu… — zagwizdał Sigfrid. — W takim razie nie wiem. Kurna, nie chce się ta klepka ruszyć. — Zacisnąwszy zęby, „Procarz” wstał i zaczął kopać w podłogę, chcąc usunąć przeszkodę. — Się... cholera... ruszało... a teraz... się nie chce... wyjąć — stękał.

Po chwili usłyszeli nachalne stukanie do drzwi, a gdy Jans wyjrzał na zewnątrz, jego oczom ukazała się panna Steinfürter z iście marsową miną.
Co tu się wyprawia, na dobrych bogów? Ludzie śpią o tej godzinie, a wy tu jakieś hałasy wszczynacie!
Do teatru się szykujemy — odparła słodkim głosem wystająca przez szparę w drzwiach głowa Zinggera. Pojawił się jeszcze palec, który poleciał do ust. — Ćśś... — Wyszeptał Jans i zostawił osłupiałą kamieniczniczkę samą. — Sigfrid, nie rób takiego zamieszania, bo się ludzie niepokoją — polecił, opierając się o zamknięte drzwi.
Łatwo ci mówić — odparował Münch. W tej chwili jednak udało mu się złamać deskę i wraz z Jansem jak jeden mąż rzucił się na kolana.
Tu nic nie ma — stwierdził zawiedziony „Skalp”.
To dziwne… Przecie pamiętam jak to ukrywałem. Hm… Myśl, Sigfrid, myśl… — Stukając się po skroni, zamyślił się intensywnie. — Może jest pod inną klepką.
Może! — potwierdził ironicznie Zingger.

Sigfrid zaczął chodzić na czworaka i obmacywać podłogę jak zawodowy poszukiwacz skarbów, aż wreszcie odnalazł poluzowaną klepkę w drugim kącie pokoju. Tym razem mieli szczęście: deska odeszła z łatwością, a pod nią znaleźli miękkie zawiniątko.
Widzisz, Jans? Jak ja ci mówię, że coś mam, to… A zresztą. — Machnął ręką i wręczył kompanowi swój mały skarb. — To idziemy do tego teatru?
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 24-02-2012 o 23:48.
Yzurmir jest offline