Nie chciała umierać. Dotąd w sumie nie wiedziała jak bardzo. Przez te pół roku prawie zapomniała co to znaczy kiedy każdy oddech może być bezcenny a sekundy stają się na wagę złota. Zapominała już jak bardzo uderzająca była mieszanka mocy i adrenaliny.
Mogli ich zabić od razu, trzy do dwóch plus niesamowita moc jaką wykazywali ubezwłasnowolnieni. Nie miała złudzeń co do zwycięstwa. Wróg się z nimi bawił i ta świadomość zmroziła ją od środka.
Kiedy przybył Tamir poczuła jak serce ściska się jej jednocześnie strachem i nadzieją. Nie chciała żeby tu był i ginął razem z nimi i jednocześnie tak bardzo pragnęła go jeszcze zobaczyć przed śmiercią. Szybko odepchnęła te myśli. Musiała sie skupić na Lirze.
Była nawykła do walki z silniejszym przeciwnikiem, przy Caprice nauczyła się jak się bronić. Teraz musiała wykorzystać te umiejętności i niestety szybko kończyły się jej sztuczki. Dlatego poczuła ulgę gdy u jej boku stanęli padawani poczuła ulgę.
Sięgnęła ku nim Moca by skoordynować ich ruchy.
„Działamy razem, zdejmiemy ja i idziemy pomóc reszcie. Musimy trzymać się razem, to nasza jedyna szansa” – przekazała im. - „Jestem przeszkolona w obronie przed silniejszym przeciwnikiem, ściągnę ją na siebie wy atakujcie.”
Terr-Nyl był z nich najlepszy i liczyła, że z pomocą Ziewa dosięgnie dziewczyny. |