Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2012, 01:03   #243
Zekhinta
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Stając plecami do morza, rozejrzała się dookoła. Była mniej więcej w połowie plaży, a przed nią rozpościerała się wysoka na dwieście stóp, stoma skała klifu.

Piaszczysty brzeg szerokim na czterdzieści stóp pasem ciągnął się wzdłuż linii morza około pół mili. Obserwując niebo i bezkresny horyzont Beleageru Dia wiedziała, że jest to zachodnia cześć wyspy.

Chcąc iść w głąb lądu, czyli na wschód miała przed sobą gęste krzaki, które dalej przechodziły w kłębowisko gęstych gałęzi starego lasu. Milczący i nieruchomy las tonął w smugach rzadkiej mgły, która unosiła się nad koronami drzew oraz między nimi, jakby spode łba od niechcenia obserwując i wabiąc zapraszającym gestem w podmuchach morskiej bryzy.

W północnej części plaża kończyła się wyrastającym ku niebu skalnym urwiskiem, które pięło się pionowo z rumowiska olbrzymich głazów, o które rozbijały się spienione fale. Na południu, biały piach zamieniał się wydmy, dość stromo pnące się ku wzniesieniom, które górowały w oddali nad nimi swoją soczystą zielenią. Teren tam pokryty był nielicznymi drzewami. Pagórki kończyły się dość równą linią trawiastego płaskowyżu, którego wschodnia ściana, granicząca z morzem, była takim samym skalnym urwiskiem, jak ta po przeciwnej stronie plaży.

Woda wyrzuciła na brzeg to co zostało z rozbitego niedawno wnioskując po jakości rozkładu drewna, okrętu. A nie było tego wiele. Deski, drewno, fragmenty ożaglowania i zaplątane w liny przedmioty, które teraz przypominały sterty śmieci. Gdzieniegdzie leżały zwrócone przez morze, nadgniłe ludzkie ciała.

Monstrualne kraby biegły z północnej części plaży, gdzie były rumowiska głazów u stóp stromego klifu i dzieli je od łodzi około czterystu stóp. Poruszały się z prędkością biegnącego konia. Ten większy jest szybszy.

Dia wiedziała, że musi działać szybko. Powrót do łodzi i ucieczka na statek to był najgłupszy pomysł z możliwych – nawet, gdyby nie przypłynęły tu te rekiny to niewiadomo, czy kraby nie ruszyły by za uciekającymi?

Plan, co robić podsunęły jej tak naprawdę same kraby. Strzała stercząca z oka jednego z nich była wymowna.

- Kto ma kusze czy łuk niech je ładuje i strzelać tym stworom w oczy! – krzyknęła do tej garstki ludzi, którzy zdążyli dotrzeć do plaży. – Potem rozproszyć się i wiać ile wlezie do lasu! Pozostać w zasięgu głosu!

Ludzi na łodziach zostawiła samym sobie. To byli doświadczeni żeglarze, wilki morskie. Rekiny widzieli nie raz w życiu, poradzą sobie. Tymi, co byli z nią na plaży przejmowała się o tyle, że mogli ją osłonić. Tak więc teraz, nie czekając na strzelców rzuciła się do ucieczki w stronę lasu. Ci, którzy nie mieli broni dystansowej poszli w jej ślady.

Spojrzała przez ramię tylko na chwilę, gdy usłyszała tryumfujący krzyk jednego z jej ludzi. Aż dwa bełty utkwiły w paszczy kraba. Musiało go to zaboleć, gdyż zatrzymał się, przysiadł na zadzie i zamachał gniewnie szczypcami. Po chwili jednak ruszył dalej, szybciej nawet niż wcześniej. Dia zobaczyła jeszcze kilka bełtów lecących w niebo, po czym sama przyspieszyła skupiając się na lesie przed nią.

Gdy wpadła między splątane krzaki potknęła się, ale szybko złapała równowagę. Dopiero teraz postanowiła się znowu odwrócić. Dysząc po biegu obserwowała jak jej ludzie wbiegają do lasu. Kraby dorwały tylko jednego pirata – mała strata tym bardziej, że zajęły się jego ciałem, porzucając pościg za resztą.

Dia uśmiechnęła się pod nosem, zadowolona z takiego obrotu spraw. Poczekała aż kraby oddalą się po czym zaczęła nawoływać swoich ludzi. Na szczęście wykonali rozkaz – każdy z nich był przynajmniej w zasięgu głosy i po jakimś czasie zebrali się wszyscy. Dziewczyna wskazała jednego z nich.

- Sprawdź, czy plaża jest czysta. Jeśli te stwory sobie poszły, przekaż tym na statku, żeby na razie czekali, ale mają być w stanie najwyższej gotowości.

Pirat kiwnął głową, po czym wypełnił rozkaz. Ostrożnie rozejrzał się po plaży. Kraby znikły w miejscu z którego się najpierw pojawiły, zabierając ze sobą trupa złapanego człowieka. Zwiadowca Dii wyszedł więc na plażę, ustawił się tak, aby ci na statku go widzieli i przesłał im wiadomość gestami. Po chwili otrzymał odpowiedź i wrócił do reszty. Gdy wszyscy byli znowu razem, Dia ponownie zabrała głos.

- Słuchajcie, teraz wchodzimy trochę w głąb wyspy, zobaczymy co i jak. Wszyscy iść w zasięgu wzroku! Dwie osoby z przodu, jako zwiad, dwie z tyłu. Pilnujemy się cały czas. Miejcie oczy dookoła głowy i broń w pogotowiu. Załadujcie lepiej kusze. A – dodała jeszcze po chwili - ty i ty – wskazała dwóch ludzi – zaznaczajcie na drzewach drogę. Nie możemy się tu zgubić. Wypatrujcie jakiś ruin czy innych pozostałości po działalności ludzi czy elfów.

Piraci pokiwali głowami. Dia rozdzieliła jeszcze tylko kto idzie jako pierwszy a kto ostatni i ruszyli. Las zdawał się być nieprzyjaznym miejscem. Nie słyszeli ptaków, ani żadnych odgłosów leśnych. Gdy tak szli, czując się coraz bardziej nieswojo, wydawało się, jakby las zatrzymał oddech i śledził ich z zapartym tchem. Starali się iść powoli i ostrożnie, ale od czasu do czasu, komuś pod nogą pękła gałązka, coś zaszeleściło i wtedy wszyscy obracają się gotowi do ataku, zasłony. Kusze załadowane. Las był gęsty i w końcu zmuszeni byli ciąć roślinność mieczami, aby w ogóle poruszać się naprzód. Spowolniło to znacznie marsz, ale Dia nie odpuszczała – wytrwale parli do przodu.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline