Knutowi minął pomysł zabicia łowcy czarownic. Głupia myśl – no bo jak to? Po co? Co by tym osiągnął? Obicie inkwizytorskiej gęby – to co innego, może by go nauczyło rezonu, a i Knutowi poprawiło humor. Zajęty tymi myślami żołnierz nagle usłyszał, że stał się obiektem przesłuchania. Zmieszał się – nie przywykł do rozmów z przedstawicielami władzy. Zaś nad zawiłości gier słownych zwykł przedkładać prostotę fizycznej konfrontacji.
- Panie łowca – zaczął – Kompanów moich gadulstwo tak panu zbrzydło, że ja powiem prosto. My poszukiwacze przygód – po świecie jeździm, zarobku przy trudnej i niebezpiecznej pracy szukając. Jako i wielu w tych ciężkich czasach. Zbrojni jesteśmy, odważni i nie dajemy sobie w kaszę dmuchać – to nasze atuty. A czemu obrońcy Imperium? No bo zdarzyło nam się czarnoksiężnika, co demona przyzywał o łeb skrócić i jesteśmy z tego dumni. I myśmy sobie z kolegą takie przyrzeczenie dali, co by chaos i jego sługi tępić. Może się pan śmiać, samozwańczymi bohaterami przezywać, ale dla nas to ważne. Bo nam zależy. A co my tu robimy? Ano jedziemy wozem, od miasta do miasta, od sioła do sioła. Jak to poszukiwacze przygód, ludzie luźni, pracy po kraju szukający. Do wioski żeśmy zdążali, co by przed nocą w karczmie zasnąć. Patrzymy – a tu pod wioską demony plugawe kogoś napastują. No to my dawaj – oręż w dłoń i lać plugawe pomioty. A tu one znikają i przybiega pan łowca. I na nas krzyczy. Czemu broni nie oddajemy? Bo my nie hreczkosieje bojaźliwi, ino ludzie zbrojni, dzielni i nie dający sobie w kaszę dmuchać – co w naszym fachu konieczne. Dla nas broń jest obroną, chlebem powszednim i narzędziem pracy. I nie na pana inkwizytora broń wyciągaliśmy, ino na demony, co kogoś pod bramą biły. Czemu więc pan na nas palec oskarżycielsko wyciąga – na tych, co demony bili – a nie na tego, co je przyzwał, kimkolwiek jest? Pokaż nam skąd się demony w twojej wiosce wzięły – a sami je porąbiemy. Oskarżaj nas – a tylko większy opór napotkasz. I nie dlatego, że my jakieś winne zbiry, ale że my ludzie twardzi, swej niewinności gotowi bronić.
Knut nie rozgadał się tak… chyba od czasu uwolnienia kapłanek w Taugegebergu. Zupełnie nie wiedział, jak łowca zareaguje na jego tyradę. Chciał zacząć prosto, mówić prawdę, najwyżej przemilczając niewygodne szczegóły. Końcowo jednak duma wzięła górę i zamknął wypowiedź butną groźbą. Może i dobrze… niech sobie inkwizytor nie myśli.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |