Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2012, 13:56   #12
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post wspólny + narracja MG

Słońce powoli wyłaniało się zza horyzontu, a podwórze przed młynem równie niespiesznie zapełniało się przyszłymi wędrowcami. Każdy z nich w głębi duszy oczekiwał, że pierwszy na miejscu spotkania zjawi się organizator wyprawy, toteż jego brak zbijał każdego z pantałyku. Ot, tak choćby jak Etroma, który zamiast powitania wypalił do Jarleda:
- Przecież nie miało cię tu być... i jeszcze jesteś przed wszystkimi?

Jarled popatrzył na Etroma z delikatnym, życzliwym uśmiechem. Cieszył się że pierwsza osoba nie robi mu wielkich wyrzutów z powodu tego, że nie był zaproszony.
- Sven powiedział że nie idę, ale jeżeli go tu nie ma, to nie powinien robić problemów. Poza tym Solmyr właśnie tu idzie, a on też nie powinien iść - odpowiedział Etromowi.
- Sven to jedno, ale... - Etrom poczekał chwilkę zastanawiając się, czy to pytanie nie zabrzmi dziwnie. -...co na to twój ojciec? Bo wiesz, że my możemy zginąć na tej wyprawie? - Chociaż mówił o poważnych sprawach to jego głos był pozbawiony wyraźnych emocji czy tonu. Równie dobrze mógł opowiadać o tym jaka piękna dziś pogoda.
- Nie ja jeden idę na wyprawę, więc czemu mnie o to pytasz? Równie dobrze to ja mogę się spytać ciebie o to samo - powiedział lekko zdziwiony Jarled, po czym wlepił wzrok w chustę Etroma. - Mogę wiedzieć dlaczego nosisz tą chustę? Słyszałem o “zaraźniku”, ale ja w to nie wierzę.
- No cóż... dziękuję. - Odpowiedział Etrom. - Ale wystarczy, że cała zawszona wioska wierzy. Nie wiem, czy to prawda, ale... nie mam odwagi żeby to sprawdzać. Poza tym twojemu ojcu to nie przeszkadzało. Mam więc nadzieję, że tobie też nie będzie, hmm? - Usiadł. Nie oczekiwał odpowiedzi.
Jarled nie wiedział co powiedzieć, oparł się więc o ścianę młyna i wpatrywał się w nadchodzącego Solmyra. Po chwili na horyzoncie pojawił się również Fernas, potem Saelim (jeden z członków bandy Svena) i - zdążający od strony Zewnętrznej Osady - Yarkiss.

Dwóch pierwszych młodzieńców jedynie skinęło głowami na dzień dobry, lecz Yarkiss - zamiast powitania - zwrócił się od razu do barda, którego gra niezbyt przypadła mu do gustu.
- Możesz przestać? - Zapytał stanowczo Fernasa.
- Przeszkadzam ci? - odrzekł lekko zirytowany uwagą bard i przestał grać.
Solmyr spojrzał na Fernasa. Spokojnym ruchem ustawił się tak aby obejmować wzrokiem Sigrid, współtowarzyszy oraz kierunek z którego mogą przyjść kolejni potencjalni towarzysze.Patrzył chwilę w górę, po czym zaczął uważnie obserwować rozmówców oraz bacznie im się przysłuchiwać.
- Mi? Skądże! – odparł ironicznie Yarkiss. - Jeśli według ciebie tak ma wyglądać spotkanie, które ma pozostać tajemnicą, to graj dalej – tropiciel nie miał zamiaru bawić się w starszego brata barda i mu rozkazywać
- Jakbyś nie zauważył jesteśmy dość daleko od wioski, a muzyka uwrażliwia i łagodzi obyczaje, nie wiesz o tym? - odpalił chłopak. Po chwili dodał - Jestem Fernas jakby co.
- Muzyka tak, Fernas, - Yarkiss przerwał, szukając odpowiedniego słowa - ale nie twoje brzdękanie. A zresztą graj, później możesz nie mieć okazji. - Już widział jak wędrują przez las, a muzyka grana przez młodego barda wabi wszystkie niebezpieczne zwierzęta z okolicy na żer.
- To ma być groźba? - zaśmiał się bard. - Jak mamy cało wrócić z tej wyprawy radziłbym trzymać się razem i nie wszczynać niepotrzebnych awantur.
- Zgadzam się, tylko dlaczego się na mnie patrzysz mówiąc te słowa? - Yarkiss uśmiechnął się pod nosem. - Nie obruszaj już się tak.
- Wiesz co? Pozwól, że wrócę do swojego brzdękania, a ty zajmij się nudzeniem kogoś innego - powiedziawszy to Fernas powrócił do gry na lutni.
- Graj, może kiedyś nabierzesz w tym wprawy. - Yarkiss popatrzył z rezygnacją na barda. Zrozumiał, że jeśli chce wydostać się z Viseny, zmuszony będzie przywyknąć do jego towarzystwa i muzyki.
- Wczesna pora widać wszystkim poprawia humor - Powiedział na głos Etrom,dość naiwnie sądząc, że zostanie wysłuchany i przy okazji zupełnie ignorując swojego poprzedniego rozmówcę. Jednak młody tropiciel zaskoczył go, podejmując konwersację.
- Zapewne - rzekł od niechcenia Yarkiss, spoglądając w lewą stronę, gdzie stał wysoki młodzieniec z czerwoną chustą na twarzy. Wiedział, że musiał być to nikt inny jak znany w całej Visenie “Zaraźnik”. Słyszał o nim wiele, ale nie chciało mu się wierzyć w rzeczy, które rozpowiadano na jego temat.
Bard spojrzał na obu z niechęcią.
- Pięknie się zaczyna nasza wspólna podróż, nieprawdaż? - dodał z przekąsem.
Yarkiss zignorował Fernasa, nie chcąc wdawać się z nim w kolejną bezsensowną dyskusję.

***

Tymczasem Saelim zignorował sprzeczkę o wyższości muzyki nad ciszą i podszedł powoli do syna grabarza. Jego twarzy wciąż nie opuszczał głupi, złośliwy uśmieszek.
-Grobokop tutaj? Widać Svenowi nie udało się ciebie złamać. - Chłopak wyszczerzył się jeszcze bardziej, utrzymując kontakt wzrokowy z rozmówcą. - Gratuluję siły woli i odwagi. Miejmy tylko nadzieję, że Sven się nie pokaże, bo będzie to ciężka podróż - skwitował Oszust spoglądając w stronę osady, jednak nawet jemu się wydawało, że pomysłodawca wyprawy nie ma zamiaru się pojawić.
- Lepiej się zamknij, zamiast się czepiać. Najpierw Yarkiss czepiał się gry na lutni, teraz ty czepiasz się mnie... - odpowiedział Jarled, po czym pomyślał ~ Skad się wzięło we mnie tyle odwagi. Dwa dni temu nawet bym się na niego krzywo nie popatrzał. ~
- Więc widzę, że ktoś właśnie wyhodował sobie jaja. - Odpowiedział spokojnie Saelim, zaraz jednak uniósł ręce jakby pokazywał, że nic w nich nie ma. - Nie miałem zamiaru uderzać w czuły punkt, ale pomyśl, jestem... byłem w bandzie Svena, naprawdę sądziłeś, że odpuszczę okazję by cię wkurzyć? - spytał chłopak. Widać było, że dobrze się bawił.
Jarled zignorował słowa Saelima jednak nie spuszczał z niego wzroku. W głębi duszy miał nadzieję że chłopaka z kolczykiem wilki zjedzą pierwszego.

Do Fernasa dopiero po chwili dotarł sens odważnych słów z ust Grobokopa i oniemiał. Nigdy by nie przypuszczał, że lokalny kozioł ofiarny może wykazać się taką odwagą. Z zaciekawieniem oderwał się od dokuczania Yarkissowi i zaczął przysłuchiwać się rozmowe, a w końcu rzekł do Saelima:
- Już ci powiedział, żebyś się zamknął. - sam zdziwił się, że w ogóle się odezwał. Zazwyczaj nie interesowały go cudze spory, ale wręcz nienawidził ludzi atakujących słabszych, a każdy z bandy Svena tak właśnie postępował.
Saelim spojrzał na Fernasa. Nie wyglądał na mocno wstrząśniętego jego słowami.
- O, tak. Świetnie się dobraliście, okoliczny nieudacznik i grajek. - W jego głosie wyczuwało się wyraźną kpinę - Mam tylko nadzieję, że wasze umiejętności przydadzą się na wyprawie. Oczywiście liczę, że nic sobie nie zrobicie. Łopata i lutnia to naprawdę niebezpieczne narzędzia. - Uśmiechnął się do dwóch młodzieńców i odwrócił na pięcie - Pozwolicie, że się oddalę - nie chcę, by ktoś się zdenerwował i zaczął grać. Myślę, że tego już nie zdzierżę. - Powiedział Oszust nie odwracając się, po czym usiadł opierając się o pobliski głaz.
Fernas zacisnął pięści, ale momentalnie się opanował. Wiedział, że nie warto wchodzić w otwarty konflikt z kimkolwiek. Po chwili uśmiechnął się w swój nieco irytujący sposób. ~ Jeszcze zobaczymy kto sobie coś zrobi, wkrótce ~ pomyślał.
Jarled spojrzał na Oszusta wściekłym wzrokiem i wypalił
-
Z tego co wiem złodziej nie ma pola do popisu w lesie, a grabarz może mieć, jeżeli wiesz o czym mówię. - Gdy skończył mówić zaczął znacząco bawić się rękojeścią swojej broni.

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 25-02-2012 o 14:38.
Sayane jest offline