Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2012, 22:06   #15
chaoswsad
 
Reputacja: 1 chaoswsad ma w sobie cośchaoswsad ma w sobie cośchaoswsad ma w sobie cośchaoswsad ma w sobie cośchaoswsad ma w sobie cośchaoswsad ma w sobie cośchaoswsad ma w sobie cośchaoswsad ma w sobie cośchaoswsad ma w sobie cośchaoswsad ma w sobie cośchaoswsad ma w sobie coś
Pojawienie się Eillif nieco wyrwało Rafaela z zamiaru dalszego witania się z zebranymi. Winien był najpierw ukłonić się dziewczynie. Już miał to zrobić, ale zawahał się. Mimo, że jej nie znał, od razu wydała mu się jakaś.. dziwna. Brak snu wybitnie ograniczał jego towarzyskie nawyki, wszak były wyuczone i nie przychodziły mu bez wysiłku. Dodatkowo dziewczyna nie grzeszyła urodą, co w połączeniu z jej zachowaniem i groźnym drapieżnikiem na ramieniu, zniechęciło początkowo nawet tak otwartego człowieka, jakim był wobec ludzi Rafael. Poczuł się zakłopotany. Na szczęście ktoś trafnie zauważył, że warto by było się przenieść, zatem ruszyli, a w raz z tym Ralfi mógł zapomnieć o lekkim dyskomforcie.

***

Letnie słońce szybko wysuszało poranną wilgoć. Młodzieniec pociągnął parę łyków z bukłaka zawieszonego na skórzanym pasku. Szli w dziewiątkę. ~ Co się dzieje? ~ nie dowierzał w zaistniałą sytuację. Miało ich tu być o wiele więcej. To była chyba jakaś kpina. Przemilczał pierwsze minuty drogi, będąc za bardzo zirytowanym, by coś powiedzieć. Jak oni mieli przeżyć? Zaczął myśleć, czy nie powinien się wycofać, ale przypomniał sobie wczorajszą rozmowę z matką. Nie mógł jej zawieść. Postanowił w końcu, że nadrobi brak dobrych manier, do którego zmusił go pośpiech. Idąc nieliczną grupą, prędzej czy później natknie się na każdego, trzeba zatem zadbać o dobre stosunki. Począł witać się z towarzyszami, jeszcze w czasie marszu. Nie wszyscy byli tak samo chętni, ale większość wykazała jakieś zainteresowanie. Podszedł również do Eillif.
- Witaj, nazywam się Rafael – ukłonił się lekko, trzymając dystans do zielarki. – Masz bardzo pięknego przyjaciela – wydukał, starając się brzmieć pewnie. Trochę obawiał się majestatycznego Thorbranda, ale miał skrytą nadzieję, że może kiedyś uda mu się przyjrzeć jastrzębiowi z bliska. Uwielbiał obserwować wszystko, co stworzyła natura, a taka okazja mogła się już nigdy nie powtórzyć. Nie chciał robić zbytniego wrażenia na dziewczynie, ale czy to za sprawą przyzwyczajenia, czy niewyspania patrzył na nią nieco inaczej, niż na pozostałych.

Od jednego z idących, Ralfi chciał usłyszeć coś więcej, aniżeli ciepłe powitanie.
- Cześć Oszuście. Sporo nas, nie? – przywitał się z Saelimem, wyciągając do niego rękę. Może w tej sytuacji, był to najmniej odpowiedni żart, ale od jakiegoś czasu nic innego nie przychodziło mu do głowy. Uśmiechnął się do chłopaka prawie tak, jakby byli kolegami po fachu. Nie miał nic wspólnego z zajęciem, jakim Oszust się parał, ale uważał, że jak na zapracowanego myśliwego ma nie najgorsze stosunki z bandą Svena. Liczył, że złodziej weźmie to pod uwagę, bo chciał usłyszeć odpowiedź na pytanie, które Yarkiss zadał już wcześniej.
- Co jest ze Svenem? Nic ci wczoraj nie mówił? – zapytał, spoglądając jak zareaguje Oszust, a cwaniacki uśmiech powoli zniknął z jego twarzy.

Kiedy Jarled zaproponował przejście przez rzekę i znów wspomniał o wyborze przywódcy, Rafael zbliżył się do Yarkissa. Pokręcił głową, po tym jak Fernas zaproponował jego kandydaturę, chociaż w głębi duszy schlebiała mu ta propozycja. Według niego to właśnie Yarkiss powinien dowodzić. Był tropicielem, w dodatku najstarszą osobą pośród nich. Idealny kandydat na przywódcę. Co do pościgu, Rafael zaproponował wejść głębiej do lasu. Tam czuł się w miarę pewnie. Nie wykluczył jednak udania się na drugi brzeg, w razie czego potrafiłby przepłynąć Wartkę. Osobiście nie sądził, żeby ktoś miał go gonić. Tyle, że teraz był członkiem grupy, a rodzice niektórych z jego towarzyszy, być może pojadą lub wyślą kogoś za uciekinierami.
 

Ostatnio edytowane przez chaoswsad : 26-02-2012 o 12:55.
chaoswsad jest offline