Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2012, 22:07   #12
Cartobligante
 
Reputacja: 1 Cartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodze
-… Się porobiło, kto by pomyślał… no kto… by… pomyślał? HEHE! Pani Lutzen w Talabheim, Munch też jakoby wyszlachetniał od regularnej pracy HEHE.. no kto by pomyślał.. hic!...

Ale, że Jans.. że Jans? Nie… drugiego takiego nie ma ot co! NIE-MA!, a nie jakiś tam ten.. o! Regis, no. Hic!


Nieznośna lekkość butów prowadziła chwiejnego Carolusa od Jansowych drzwi z dzielnicy Wrót Północy, do swojej izdebki w okolicy na Starym Rynku. Kierując się na południe ku bramie między tą częścią Schwartzholdu a dzielnicą Za Murem, Stark posłyszał dźwięczące w jego uszach

–Hola Hola mości panie, dokąd to tak późną porą?

Wędrowny czarodziej nagabywany przez pilnujących przejścia strażników stanął i podparł się w boki.

–Z nasiadówki powracam… panowie..władzy. Spieszno mi bo jak nie uraczę garła szklanicą wody to mi się w gębie zapali! HAHA! Zapali! A to ci HEHEHE!
-


Stark roześmiał się na głos zrozumiawszy ironię tego co wymyślił, nie zwracając uwagi na zdziwionych jego zachowaniem i nieco nieufnych strażników. Gdy już się nieco opamiętał, odchrząknął nieco..spostrzegł jednemu głębiej w oczy i rzekł przyjaźnie

– Puśćcie Panowie, toż to nie dalej jak kilak chwil temu z Siegfriedem się kuflami zbijaliśmy ku chwale Talabheimskiej Straży!

- Nocą tak samowolnie po mieście chodzić nie wolno ino glejt jaki okażcie lub w jakiej sprawie idziecie powiedzcie!-


Stark przeciągnął długie i przeciągnięte oparami ziewnięciem prosto w stronę domagającego się przepustkę strażnika. Ten zdenerwowany chwycił za rękojeść i wysunął część miecza z pochwy a drugi przystawił Starkowi lampę przed oczy.

Płomień zmienił się gwałtownie, jakby oleju zaczęło brakować w lampie, poczym powoli powiększył się do nieco większych niż naturalny płomień rozmiarów a intensywniejszy blask przykuł uwagę obydwóch. Żółtobiały czubek płomienia nienaturalnie odchylał się w stronę głowy maga, który przysłonił w końcu usta ręką.

– A tak tak.. Siegfrieda..–
Wymamrotał pod nosem pierwszy, puszczając rękojeść miecza
- Znamy, znamy mości dobrodzieju, znamy! Proszę przechodzić co by nam się.. tego, się nam tu zator nie robił w bramie! Niech Sigmar błogosławi w drodze!-
natychmiast się rozstapili i nieśmiało poklepali Starka po plecach jakby poganiając po czym zaraz, gdy Młody mag przekroczył próg, zamknęli okute drzwi ryglując je od wewnątrz.

- Obyś go nie rozzłościł Rolf! Myślisz, że sobie teraz tak po prostu pójdzie?
– Ciszej jełopie….!

Stark już nie słyszał żadnych słów, gdyż nogi wiodły go dalej na zachód główną droga, prawie pod sam bastion, gdzie z oddali idących witała już tabliczka z wyrytymi sześcioma jabłkami.

-„Trzy Jabłuszka”- no tom w domu! -
Mając już naciskać na klamkę zatrzymał się w bezruchu, cofnął po chwili namysłu, i wystrzelił nieznaczny pocisk na chybotającą się na łańcuchu tabliczkę.

– Jak trzy to trzy!- Rzekł wchodząc do środka.


* * *


– Wybacz Mistrzu moje spóźnienie! – powiedział głośno Stark.

Donnegut stał wpatrzony w okno ku Drodze Czarodziejów, posłuchując jeszcze ciężkiego, zadyszanego oddechu młodzieńca, oraz odgłosu poprawiania szat. Gdy uczeń skończył, czarodziej obrócił się przygaszając gestem płomienie w kominku.

– Hulanek ci się zachciało młody człowieku – zaczął spokojnie przełożony Kapituły. - Rozumiem- skwitował po chwili przerwy. - Popijawy do rana! - Także jeszcze jestem w stanie pojąć… - Ton Maga zmienił się znacząco.
- Ale nadużywania Najjaśniejszego z Wiatrów jest czynem niedopuszczalnym! Zrozumiano?!-
- Do Starka powoli zaczęło docierać, czemu przepalony szyld wisiał jedynie na jednym łańcuchu, wypalony niemal w całości, przedstawiający już tylko jedno i to nadpalone, a nie sześć, jak sądził.

– Masz szczęście, że się od twych głupich żartów cala chałupa nie zajęła!

– Mędrzec splótł ręce na plecach i nerwowo przemieszczał się to w jedną do druga stronę pokoju. Stark stał tylk ze spuszczoną głową i szukał chodźmy najmniejszej linii obrony.

– Zamiast z głupoty w głowie, idźże się odchamić raz na jakiś czas! Horyzonty wiedzy poszerzaj, gdyż nie samą magią żyje człowiek ale i kulturą i nauką tego świata!

- Szyld wprawdzie nadpalony, ale jaki! Na pewno zarobi na nim niejednego Karla!

- Zejdź żesz mi z oczu i nie pokazuj się tu bez jakiej rozwiązanej sprawy, bo Kapituła odliczy sobie koszty twojego bumelowania na mieście oj odliczy!


***


[i] – Jans, Jans! Zinger bracie, czekaj! –[i] zawołał Stark w stronę jednej z bocznych uliczek kierującej się w stronę Łojanek, w której dojrzał znajomy już jansowski kapelusz.

- Ale wpadkę miałem mówię ci, aż sam nie wierze. Mistrzowi mam się na oczy nie pokazywać, zanim nieco stylu na kulturalny nie zmienię i sprawę jaką nie rozwiążę by zaufania do mnie nabrał. Nie możemy tyle chlać z tym twoim bratem, bo mnie do egzaminu nie dopuszczą! Jak tam ta nasza sprawa, bo z tego wszystkiego nie miałem jak starego wypytać o powiązania na mieście. A, no i obyty tu jesteś, mówią żeś kulturowy się stał, może cos polecisz na mieście? Jak nie to trudno. Tymczasem do Sigfreida muszę, po potwierdzenie zlecenia. Może po tym nieco Mistrzowi ciśnienie opadnie!
 
__________________
Niechaj stanie się Światłość.
Cartobligante jest offline