Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2012, 13:52   #13
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Sigfrida Muncha, późny wieczór


- Ano, idziemy, idziemy - odrzekł Sigfridowi Jans pakując powierzone proszki za pazuchę.
- Tylko dziwi mnie, że jeszcze nie ma Carolusa. Dałbym sobie dłoń uciąć, że miał być u Ciebie przede mną. No cóż - Skalp podrapał się po głowie - "czarodziejskie sprawy", że tak to ujmę. Nawet król czasami chadza do wychodka, Wuju. Zatem idziemy. Tylko załóż tę chustę coś ją zakupił jeszcze w Wurzen. Jest, jak to mawia Luiza? A... twarzowa jest... Ci. W końcu teatr to wysoka sztuka.

Wyszli z izdebki na stryszku, Zingger przyjaźnie jeszcze wyszczerzył zębiska do czającej się w mroku Pannie Steinfurter i ukłonił zamiatając kapeluszem podłogę.

Gdy tylko znaleźli się poza budynkiem paser mruknął cicho do Sigfrida:

- Zmień to lokum, przyjacielu. Nietoperze Ci się za bardzo zalęgły pod strzechą, he, he. Jak chcesz to pogadam z moją gospodynią domu Panią Krautwurst. Ślepa, głucha, tylko, że ciut droga. Choć nie wtrąca się do spraw swych lokatorów.



Śnieg jakby zelżał. Maszerowało się o wiele przyjemniej. Gdzieniegdzie towarzysze mijali wśród krętych uliczek grupki talabheimczyków, ale nikt nie zwracał na nich większej uwagi. Raz tylko dwóch żebraków poprosiło o jałmużnę, ale Skalp tylko okrzyknął ich po swojemu:
- Won parchy! - i już ich nie było.

Zingger w międzyczasie klarował coś Sigfridowi, pomagając sobie od czasu do czasu bukłaczkiem trunku.

- Pij Wuju, rozgrzeje Cię. Kupiłem tydzień temu w dokach za przystępną cenę od jednego żeglarza. To się nazywa jakoś tak wystrzałowo: szur, nie... raczej bur, brruuum, nie czekaj mam: rum! Mam tych buteleczek jeszcze parę sztuk. Gdzie? U siebie na Powroźniczej. Bo musisz wiedzieć - Skalp ściszył głos. - że niedaleko mojej stancyji, w podwórku mam tam mały składzik, magazyn na... yyy... moje towary. Takie tam... Trochę biżuterii, zdobionej broni, narzędzi i innych małych precjozów. No i bezpieczna szafka na proszki. Niewiele osób o tym wie, ale jako że podarowałeś mi te prochy do odsprzedania, uznałem, że musisz wiedzieć, gdzie będą składowane. Bądź spokojny, klucz do tej piwniczki mam tylko ja, he, he.

Dotarli pod dom, w którym osiadła Luiza. Jans zapukał do drzwi, otworzyła mu zaspana posługaczka. Po chwili wyszła ufiokowana i szykowna Lulu.

- To gdzie tym razem mnie porywacie kawalerowie? - zapytała kobieta przeciągając się jak kotka. - Nie ma Regisa ani Carolusa?

Jans uśmiechnął się pod nosem:

- Regis musiał zostać w domu z Agness, zaś Pan Stark się pojawi we właściwym czasie. Dostał ode mnie namiary na sztukę.

Skalp przejechał wzrokiem po krągłościach Panny Lutzen i cmoknął z uznaniem:

- Taak. Na nas twe wdzięki, zawsze robią wrażenie sikoreczko - trącił porozumiewawczo Muncha łokciem. - Ale dzisiaj będę chciał, żebyś kogoś specjalnie omamiła dla potrzeb naszego śledztwa. Później zjawimy się my. Drab zwie się niejaki Szuja. Z domu Mattheus Kluge. Koszta nie grają roli, oddam co do pensa, ale bez przesady złotko.

Luiza zachichotała jak podlotka i bezceremonialnie wpakowała się pomiędzy idących obok siebie mężczyzn.

- Zimno dziś - powiedziała przytulając się do Muncha i Zinggera.

- A i owszem - przytaknął Skalp zarzucając jej usłużnie kislevską szubę darowaną mu kiedyś przez kniazia. - Czarowna noc. W sam raz na teatrum, nieprawdaż, he, he.

- A i byłbym zapomniał - powiedział do przyjaciół, gdy szybko pokonywali kolejne zakręty uliczek Shwartzholdu - mamy zaproszenie na Starą Zaspę w Łojankach. Do rodowej siedziby Zinggerów. Babcia Mathilda się doczekać nie może. Będą jej słynne racuchy. A i Heidi pytała o Ciebie Sigfridzie, he, he.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 26-02-2012 o 14:02.
kymil jest offline