Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2012, 18:48   #585
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
do Francesci de Riue
27 lipca, miasto Aldersberg, Aedirn

Ale tego dnia nikt się nie zjawił, co wampirzycę mogło trochę drażnić. W końcu włożyła mnóstwo trudu w znalezienie lekarstwa i oczekiwała należnego wynagrodzenia. A zamiast tego nakazano jej czekać i jeszcze ten przeklęty medyk miał czelność rzucać na nią kalumnie i poparzyć srebrem. Oj nie tak to sobie Francesca wyobrażała. Ale co było zrobić? Tylko czekać. Przynajmniej sny miała przyjemne w oczekiwaniu na następny dzień.

W sennych marzeniach widziała bowiem bal wydany na jej cześć - wybawicielki hrabianki Antoinette. Orkiestra przygrywała do tańca piękne kawałki, a ona wirowała w ramionach przystojnego arystokraty. Mężczyźni wodzili za nią pożądliwym wzrokiem, a kobiety z zazdrości zgrzytały zębami.



(...)

28 lipca, miasto Aldersberg, Aedirn

Z rana też nie przebudziły Liska żadne słowa w stylu “proszę wstawać, złoto czeka”. Szczerze mówiąc nic jej nie obudziło, przez co mogła spać do późna, a potem zamówić sobie coś na śniadanie. Złodziejka mogła już nawet zaczynać zastanawiać się, czy ktoś jej nie chciał oszukać: może elfka wcale nie przyrządziła należytego lekarstwa, albo hrabia nie chciał jej wcale zapłacić. Lecz gdy tego typu myśli zaczynały się pojawiać w jej głowie, wreszcie pojawił się posłaniec.
Wiekiem sięgał już pewnie czterdziestej wiosny, a przynajmniej tak zdawało się rudowłosej. Z informacjami powinny raczej chodzić osoby młodsze, zważywszy na ich szybkość i większą wytrzymałość. Trudno się dziwić, że Francesca zmuszona była czekać tak długo, skoro z wiadomością do niej posłano kogoś tak starego. Przynajmniej ubrany był należycie elegancko, a do wampirzycy zwrócił się nad wyraz grzecznie.
-Jego hrabiowska mość Wolfgang de Aldersberg, pan miasta Aldersberg i przyległych ziem pragnie wezwać panią na zamek - mówił dosyć cicho, ale Francesca nie mogła oprzeć się wrażeniu, że uszy wszystkich obecnych w karczmie wysłuchiwały jego słów. -Bramy są otwarte dla pani w każdej chwili, ale jeśli ja, prosty goniec, mógłbym coś doradzić, lepiej udać się jak najprędzej.

De Riue zdecydowała tej rady posłuchać, ale głównie z tego powodu, że i bez niej chciała jak najprędzej dostać to, co się jej należało. Po tym jednak, co ją spotkało w zeszłym dniu, nie miała zamiaru iść ot tak, sama. Dlatego też kazała posłańcowi chwilę zaczekać, zaś sama zawołała ze swego pokoju wciąż znajdującego się pod jej kontrolą strażnika. Jego nieobecność na posterunku mogła co prawda wzbudzić czyjeś zainteresowanie, ale Francesca się tym nie przejmowała. Z taką obstawą raźno ruszyła do hrabiowskiego zamku.

(...)

Na miejscu można było dostrzec pewne zmiany. Straż była bardziej zagęszczona, pewnie więc potrzebowała wcześniejszych błędów, by się na nich uczyć. Sama Francesca, czy raczej Esmeralda, na zamkowych ziemiach otrzymała dwuosobową, honorową gwardię. Wszystko wyglądało jakoś tak... oficjalnie. A to naprawdę dobrze wróżyło.
Wejście wampirzycy do sali audiencyjnej zaanonsował herold, a tam czekało już kilka osób.

Najważniejszy był naturalnie hrabia de Aldersberg, siedzący na swym tronie z wielce zadowoloną miną.


Na tronie obok zasiadała jego piękna małżonka, hrabina Linmara, nie przestając się uśmiechać i od czasu do czasu biorąc głębokie oddechy w celu uspokojenia.


Trochę dalej, w głębi sali, stał ten sam stary mężczyzna, co wtedy, gdy de Riue pierwszy raz stałą przed osobą hrabiego. Ten jednak minę miał nieodgadnioną, częściowo dlatego, że dużą część jego twarzy zakrywała siwa broda. Lecz po oczach widać było, że do ekscytacji pary hrabiowskiej mu daleko.


Czwarta osoba stała przy małym stoliku, ustawionym dwa metry przed tronami, na którym leżał słusznych rozmiarów worek. Mężczyzna miał około trzydziestu lat, lecz natura brutalnie rozprawiła się z jego włosami, z których zostały już tylko kępki bo bokach. Trzymał on, nieomalże kurczowo, kilka pergaminów.

-Pani Esmeraldo de Paur z Vengerbergu, nie jest pani pierwszą osobą, który przybyła do tego zamku, twierdząc, że odnalazła lek dla mej córki - ropozczął Wolfgang, trochę chłodno. -Ale jest pani pierwszą, której lek przyniósł jakiś efekt - kontynuował.
-Moja córka pierwszy raz od tygodni poruszyła się, a Avanall - skinął ręką w stronę brodatego starca- uważa, że możliwa jest dalsza poprawa.
 
Zapatashura jest offline