Wątek: Obłędny Kult
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2012, 23:44   #7
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Oparł brązowe dłonie na biodrach słuchając chłopca i rozglądając się czujnie. Co prawda nie mieli przy sobie tyle gotówki i dobra co niektórzy szlachcice czy kupcy jakich dostrzegali na ulicach miasta, ale cenił swą własność i nie zamierzał się jej pozbywać. Tym bardziej w takich okolicznościach. Zamyślił się wspominając ostatnie dni.

Podróż na Wyspy była błędem, ale z perspektywy czasu wydawała się dobrym pomysłem, choć niepokoiła go zbliżająca się jesień i możliwość ... nie, pewność sztormów. Że jednak potrzebował gotowizny - najął się do eskorty posła.

Oczywiście, okazało się to błędem. Podobnym błędem było to że nie przymusił kapitana do powrotu do Waterdeep, gdy szlachetny poseł wyzionął ducha w mało bohaterski sposób, na podłodze kajuty i zalany treścią własnego żołądka. Klął pod nosem. Nie miało mu się kiedy zachcieć ... turystycznych eskapad, bo do tego sprowadziła się podróż. Niestety, bez powrotu na kontynent, w każdym bądź razie w łatwy i uczciwy sposób.

Sama podróż nie była taka zła, choć w zdumienie go wprawiało jakim cudem Filuta poseł wynajął. I w zasadzie czwórkę elfów również, skoro sam był człowiekiem. Może był niespełna rozumu? I może już wcześniej na coś cierpiał, a monotonna strawa, w dużej mierze obejmująca mocno solone i wędzone wiktuały, dodatkowo mu zaszkodziła? Autopsja niczego nie zdradziła, czemu zresztą się nie dziwił - najczęściej dokonywał jej po to by nauczyć się jak dany gatunek pozbawić życia, a nie by sprawdzać przyczyny jego niestrawności.

Wrócił do rzeczywistości i poruszył ramionami, obciążonymi potężnym plecakiem i zbroją. Rozkręcona na dwie części glewia spoczywała w futerale, by nie zawadzać w mieście i niepotrzebnych spojrzeń nie przyciągać. Pod ręką miał za to miecz i krótsze ostrze roboty drowów, tak samo jak kolczą koszulkę ich wyrobu. Cały ekwipunek starannie został pozbawiony wszelkich świecidełek i jaskrawych barw lub wręcz przyciemniony. Powiódł spojrzeniem po towarzyszach niedoli, przysłuchujących się chłopcu. Potrząsnął lekko głową. Nie dziwił się że nikt nie chciał zatrudnić takiej zbieraniny oryginałów o najprzeróżniejszych temperamentach. Sam wiedział że zrobił się drażliwy, złośliwy nawet, i mocno się pilnował by uprzejmie do wszystkich się zwracać. Nie towarzyszy w końcu była to wina że ugrzązł na Wyspach Moonshae. Z tego ostatniego - pobytu na tych konkretnie wyspach - czerpał nawet pewnego rodzaju rozbawienie.
- Ile to już lat? - mruknął i zastanowił się. Trzydzieści pięć jak nic. Już całe pokolenia Kendricków zmieniły się od tego czasu. Obsesja przyswajania sobie każdej wieści sprawiała że jak zwykle wypytał żeglarzy o wypadki w nadmorskich państwach. Nigdy nie słyszał by na Wyspach Moonshae kiedykolwiek tak źle się działo i martwiło go to nieco. Ale serce wyrywało mu się w inne miejsce i nie poświęcał ponurej atmosferze Calidyrru więcej uwagi ponad okazjonalną myśl. Jedna dynastia traci władzę, inna ją zastępuje. Umarł król, niech żyje król. Cóż mógł zrobić? Nie sądził by Ojciec Elfów szykował tu dla niego jakąś próbę. Ale kto wie? Niezbadane są wyroki bogów i młody Baelraheal odruchowo sięgnął pobliźnioną dłonią do rękojeści miecza. Był kapłanem wojowniczego bóstwa i w zupełności mu to do szczęścia wystarczało.

Przeniósł spojrzenie na wysokie kozaczki Salarina i uśmiechnął się lekko, spojrzał po paladynce, magu i ... Filucie, po prostu Filucie. Znalezienie roboty będzie trudnym zajęciem. A może nie? Czego Grig mógł tym razem chcieć? Ruszył ku karczmie...



Musiał odnaleźć drogę na kontynent.



- On bez ślubu nie może - uśmiechnął się do kapłanek negocjowalnego afektu i łagodnie popchnął Filuta do wnętrza karczmy - Jego klątwa jest okrutna. O północy zmieniłby się w żabę - zapewnił.

Od trzydziestu z górą lat Baelraheal nadstawiał karku i przetrwał każde niebezpieczeństwo. Zdecydował więc że i Calidyrr go nie złamie. Atmosfera w przybytku Griga również. Muzyka takoż, choć miał szczerą chęć połamać co niektóry instrument i wetknąć grajkom w poślady. Westchnął. Przybyli tu w interesach, nie po to by podziwiać kunszt minstreli.
- Wino - skinął głową dziewczynie. Uważnie wysłuchał rycerza i zamyślił się pozostawiając towarzyszom konwersację. Przypominał sobie kto zacz. Trochę dziwiło go że właściciel karczmy upiera się przy swej obecności podczas rozmowy. Nie zdziwiłby się gdyby okazało się że jej treść będzie wieczorem znana każdej frakcji w mieście ... A może tutaj tak załatwia się interesy? Rzadko przebywał wśród ludzi, kiepsko znał ich zwyczaje.

Siedział nieruchomo, trąc jedynie palcami po pancerzu kryjącym starą bliznę na piersi i wodząc spojrzeniem po towarzyszach. Ileż można się było dowiedzieć w czasie tak krótkiej rozmowy!
- Co to za dowody, mości rycerzu? - zapytał nie spoglądając na pergamin, a na imć Gustava ... jeśli ten był tym za kogo się podawał. Oferta spadła na nich z zaskoczenia, chyba żadne z nich nie miało wymedytowanych czarów pozwalających sprawdzić prawdomówność szlachcica. Demony jedne wiedzą jak bardzo poszczególne rody są gotowe zaryzykować w czasie takiego bezhołowia by zyskać na znaczeniu, i do czego posunąć - Macie kogoś kto dobrze zna ten zamek? I jak sobie wyobrażacie wejście do niego?

Nie spodziewał się by pamięć arystokratów była bardziej solidna niż pamięć jętki, ale jeśli w ramach wdzięczności udałoby się zyskać możliwość powrotu na kontynent ... można było ponegocjować.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline