Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2012, 14:04   #14
Yzurmir
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Szturchnięty Sigfrid zaczerwienił się, potwierdzając mimowolnie, że wdzięki Luizy rzeczywiście robią na nim wrażenie. Gdy się do niego przybliżyła, położył rękę na jej talii, niepewnie dotykając kobiecego ciała. Jednak wtedy Jans narzucił na jej ramiona swój płaszcz i Münch się cofnął. Natomiast "Skalp" podzielił się zaproszeniem.

Och, pytała? — bąknął strażnik, który w obliczu prawdopodobnego spotkania z Zinggerówną stracił sporo rezonu. — To... miło z jej strony. Coś jej o mnie opowiedziałeś, tak? Albo Regis? — zapytał, próbując wybadać, z jakimi oczekiwaniami będzie się ewentualnie musiał zmierzyć.

Rodzinki na Starej Zaspie ostatnimi czasy w ogóle nie odwiedzałem. Regis pewnikiem wszystkiemu winien, Wuju. Głupot mógł jakichś napleść. Wybacz. Młody, głupi. Wyrośnie — odparł nieco posępnie Jans.

Jans? — zapytała Luiza, trzymając się jego ramienia. — Tego... tego Szuję mam wypytać o coś konkretnego? Czy jedynie go uwieść i czekać na... dalsze instrukcje?

Ano właśnie — zgodził się Sigfrid. — Zastanowić się nam trzeba, co będziem dalej robić. Ja to sobie myślę, że jeśli on się zna z Nożownikami, to może by warto było u nich pracy poszukać. Jak już Luiza Szuję omami, to wtedy cię przedstawi jako brata, rozumiesz, który obecnie bezrobotny jest, ale ma talenta różnorakie... — Zamyślił się i zniżył jeszcze bardziej głos. — Tylko to mordowanie to niedobra rzecz. Myślę, że z tym planem to li w ostateczności pójdziemy.

Przypomniawszy sobie o trzymanej butelce rumu, strażnik pociągnął łyk.
Podła sprawa, to wszystko.

Podła, przyjacielu. Wiecie, ja to sobie umyśliłem zrobić dwuetapowo — tłumaczył swój plan Zingger — to jest jak przekabacić tego Herr Kluge nie wzbudzając niczyich podejrzeń. A gdyby tak po dzisiejszym wieczorze Luiza zaprosiła go do mnie na stancję? Pod pozorem schadzki, rozumiecie. Umówiła by się na jutro wieczór. Szast prast zdążymy wszystko zorganizować, skarbeńki. Pomyślcie, jaki zdrowy chłop nie wymiętosiłby, za Twoim przeproszeniem Luizo, jędrnych Twych jabłuszek?

Panna Lutzen zachichotała wdzięcznie.
Żaden, powiadam Wam — odrzekła rezolutnie kurtyzana.

No właśnie — argumentował podekscytowany Jans. — To mogłoby by być tak. Przedstawiłaby mnie Luiza jako brata, pasera. W końcu jestem nim. No i jutrzejszym wieczorkiem u mnie na Powroźniczej urządzilibyśmy kolejną popijawę. Byliby wszyscy poza Tobą, Wuju.

Usłyszawszy to, Münch skrzywił się lekko.

Gdzieś o północy — ciągnął „Skalp” — wszyscy by się zmyli. Zostaliby tylko Luiza i ten Kluge. Może ja dla ochrony, udając że się zdrzemnąłem, i Carolus na dole. On się, cholera, za dobrze wysławia. Ale o czym to ja? No właśnie i o północy wparowałbyś Ty, Sigfridzie. — Palec Jans wbił się w pierś Muncha.

Hę? — jęknął zdziwiony strażnik.
Jako adorator Lulu , a jednocześnie przedstawiciel naszej słynnej straży. Nastraszył byś gnoja, że go przymkniesz za amory do Twej ukochanej. W końcu jesteś Buldogiem, prawda. A wtedy?

Sigfrid zarechotał, a Jans podniósł palec do góry dla lepszego efektu.
Zasugerujesz Matheusowi Kluge, że zmienisz zdanie i nie wsadzisz do tiurmy, jeśli gnojek opowie Ci coś użytecznego o Nożownikach. Inaczej nici z awansu.

Hm… Plan nawet dobry… Ale czy to się nie wyda podejrzane? Myślę, że Luiza musi coś napomknąć o nich. Na ten przykład krzyknie jakoś tak: „nie, Sigfridzie, uważaj, on zna Nożowników!”. A ja na to… eee… „Ja się nie boję jakichś tam zbirów.” I wtedy jakoś go jeszcze postraszę, i dopiero wtedy wypytam o ten gang?

Widzisz Wuju? Śledztwo i planowanie nie jest Ci obce. Wiadomo, Pan Władza, he, he — zarechotał Jans i przyjaźnie poklepał Muncha po plecach. — Brakowało mi tego. Tej odrobiny niebezpieczeństwa.

He he he— zachichotał Sigfrid, spuszczając skromnie głowę. — No musiałem parę razy ruszyć łepetyną odkąd zostałem strażnikiem — przyznał. — Tak, dobrze jest od czasu do czasu poryzykować sobie — dodał, nie zwracając uwagi na to, że w swojej pracy ryzykuje każdego dnia.

***

Wreszcie dotarli pod budynek teatru, gdzie na udeptanym śniegu stało sporo ludzi, rozmawiających albo raczących się alkoholem. Stał tam także i Carolus, wyraźnie zmęczony i zziębnięty.

Och, Carolusie! — krzyknęła panna Lutzen i objęła młodzieńca, przyciągając spojrzenia paru osób. — Długo już na nas czekasz? Jans, o której godzinie kazałeś mu tu być? — zapytała „Skalpa” z wyrzutem.
Znasz mnie sikorko — odparł wesoło Jans. — Pewnie mi się coś pomyliło i Carolkowi inną porę podałem, he, he.

Twój papierek — powiedział Sigfrid, podchodząc do czarodzieja wolniej i z cokolwiek mniejszym entuzjazmem niż kurtyzana. — Nie rozumiem nawet, na co ci to trzeba, ale masz.
Sigfridzie, byłem u ciebie, ale nikt nie otwierał, to przyszedłem od razu do teatru — wyjaśnił mag.
Pracowałem — wzruszył ramionami strażnik — a potem byłem u Hilberta. To pewnie dlatego. Ja żem poszedł do Jansa, ale też nikogo nie było. Taki pech, widać.

Münch poprawił chustę, którą założył za poradą Jansa. Miał też na sobie czystą koszulę, kislevską szubę i swoją czapkę, którą ostatnimi czasy nosił rzadko, stosując raczej hełm podczas służby i bezpośrednio po niej. Buty nie lśniły już nowością jak jeszcze pół roku temu, ale przetarł je przed wyjściem i wyglądały porządnie. Z obecnym wyglądem Sigfrid uważał się za błyszczącą gwiazdę klasy niższej.

Idziemy? — zaproponował i zwrócił się do Jansa. — Mam nadzieję, że wiesz, jak ten Kluge wygląda, inaczej trzeba się będzie delikatnie rozpytać.
No, nie wiem — odparł nieco speszony Jans — ale się rozpytamy.

To my się pójdziemy rozejrzeć, a Luiza niech sobie obejrzy przedstawienie. A jak już delikwenta znajdziemy, to jej wskażemy, gdzie siedzi. A tak przy okazji… — „Procarz” rozejrzał się i oddalił się na parę kroków od drzwi wejściowych. — Karl, z tą całą magyą to potrafisz jakieś uroki rzucać, nie? To by było przydatne, jakbyś tak mógł namieszać komuś nie po bożemu w głowie, coby nie wiedział, żeśmy z nim gadali. Albo byś mógł magicznie odszukać tego Kluge, skoro znasz jego imię… Nie, głupoty gadam, do tego to trza kryształowej kuli.


Post napisany wspólnie z Kymilem.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 28-02-2012 o 14:09.
Yzurmir jest offline