Wątek: Obłędny Kult
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2012, 14:19   #8
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Na twarzy Gustava zagościła ulga, kiedy wsłuchiwał się w słowa Lairiel. Zza chmur wyjrzał promyk nadziei, że Grig wskazał mu odpowiednie osoby.
Mężczyzna napiął się nieco słysząc ostatnie słowa elfki. Chwycił za kielich z winem i powstał unosząc go w jej kierunku.
- Wiedz, iż w mych oczach jesteś czymś więcej niż wierną poddaną swego Stwórcy. Jesteś tą, która niesie ze sobą nadzieję. Gest ten byc może nie jest najodpowiedniejszy jednak pozwól mi wznieść toast pełen podzięki za twą postawę. Niech płomień w twym sercu na zawsze już ogrzewa zziębniętych.
Nim Gustav przelał choćby kroplę wina z kielicha odezwał się siwy elf. Rozpromieniona twarz rycerza natychmiast spochmurniała. "Więc jednak elfy nie są takie jak w baśniach... Szlachetni bywacie jak ludzie. Tempusie, czyż nie sama walka jest celem samym w sobie ?"
Wsłuchując się w słowa Randala przyłożył kielich do ust i upił kilka kropel, by jego toast i wdzięczność nie poszły w zapomnienie.
- Ważcie słowa Randalu... - powiedział chłodno odstawiając kielich. -Niosę wolę Lorda Dugtharr'a i nie jest mi dane być tym, który może ją zmieniać. Skoro zaś Ty nie ufasz mi, jaką pewność mam ja, że zwyczajnie z moim złotem... jak ładnie to ująłeś Elfie, nie odlecisz ? Mojej przysięgi nie pieczętuje jedynie złoto ale również mój honor , Randalu. I wiedz, że wolałbym ze wstydu przed Tempusem rzucić się w morskie fale z kamieniem u szyi niż oszukać ludzi, którzy w słusznej sprawie wojowali. - rycerz potrząsnął głową- Proponuję Ci sumę wystarczającą na wzniesienie fortu. Z kamienia ! W dodatku kwotę, która to uzupełni za każdy dzień Twej służby... A Ty mówisz mi prosto w twarz takie rzeczy ? Odnoszę wrażenie Elfie, że zwyczajnie chcesz mnie obrazić. Oferuję Ci jeszcze ziemie mego pana, tytuł szlachecki , tym też wzgardzisz ? Czy zatem nie gardzisz mną ? Jeśli zaś sama chwała się dla Ciebie nie liczy... Bezpieczeństwo.- sapnął po czym chwycił za pierścień wsunięty na palec.- Wiedz, że negocjujesz z człowiekiem, mającym nóż przyłożony do gardła. Nie będę nazywał tego po imieniu, mam nadzieje, że czyn ten da Ci odpowiednią renomę... Proszę.- złoty pierścień z osadzonym kamieniem, odbił się kilka razy od stołu po czym zatrzymał się na zwoju.
- Jest wart nie mniej niż trzysta sztuk złota. Więcej zaoferować Ci nie mogę.
Nie odprowadził Randala spojrzeniem do drzwi. Dał tyle ile dać mógł. W jego oczach i tak bardzo wielką sumę. Ba ! Majątek. A od samego początku szukał przecież jedynie czwórki najemników..."Sam zdecyduj czarodzieju."rzucił w myślach, po czym przeniósł dalej nieco pochmurne spojrzenie na siwowłosego elfa, który właśnie rozpoczął swą przemowę.
Oczywistym było, że elf nie szuka podziwu w oczach Gustava. Zatem odpowiednim gestem uznania na jego słowa było skinienie głowy i lekki uśmiech.
- Słowa godne Tempusa.- rzekł jedynie.
Wtedy przemówił, do tej pory bardziej zainteresowany zawartością kufla niż całą sytuacją, jegomość o urodzie gnoma zapachu zaś goblina. Choć jego słowa przypominały bardziej słabą grę aktorską niż chwałę ulewającą się prosto z serca , Gustav uśmiechnął się pobłażliwie. Niczym ojciec widząc swego syna, pierwszy raz próbującego unieść miecz.
Pytania zadane przez kolejnego elfa były już bardziej konkretne.
- Grig, zechcesz donieść nam wina ?
- Że co ?! Czy ja wyglądam na...
- Oberżystę ? Tak. Rusz śmierdzący tyłek zanim dam Ci zachętę ... Chce
- A buziaka w policzek moża chociaż, co ?
- Chce zostać sam z mymi gośćmi...Interes uznaj za ubity. Teraz nie jesteś tu potrzebny.
- przemówił chłodno. Otyły karczmarz podniósł się powoli, strzeliło mu w kolanach. Mamrocząc pod nosem siarczyste przekleństwa opuścił zaciszną izbę.
Gustavodczekał chwilę, przepłukał usta winem, po czym spojrzał spokojnie na elfa.
- Dowodem winy uzdrowicielki, są zwoje wyrwane z księgi, którą skrywała w swych komnatach. Oprawiona była w ludzką skórę, opisana zaś była runami, które nasz alchemik określił jako "złowrogie". Mój pan widział zwoje na własne oczy, mi niestety nie było to dane. Spoczywają one dalej w rękach owego alchemika. Dlatego wydobycie go z zamku jest tak ważne. Oczywiście ich dokładną treść poznacie wraz ze mną, kiedy tylko alchemik będzie bezpieczny. - westchnął ciężko i skrzyżował ramiona na plecach.- Uzdrowicielka nosi imię Seere. Przynajmniej tak się przedstawiła na dworze Kendricków. Przybyła tutaj trzy lata temu, kiedy dziedzic tronu był bliski śmierci. Zbłądził na polowaniu.- spauzował jakby szukając czegoś w zakamarkach pamięci.- Uratowała życie dziedzica i została odpowiednio ugoszczona na zamku. Od tamtej pory go nie opuszczała... Z tego co pamiętam , pochodzić rzekomo miała z puszczy wyspy Gwynneth. - rycerz zmierzył kolejno twarze najemników.- Nic dziwnego w oczach mieszkańców Moonshae w tym nie mam. Są to w większości ziemie samych Kendricków a wśród tamtejszych lasów znajduje się nasycony potężną magią krąg druidów. Rzadko jednak się zdarza by ktoś się zapuszczał w te rejony. Jeszcze rzadziej, by ktoś krąg i puszczę opuszczał. Wyda wam się to zapewne naiwne, jednak z tego co mi wiadomo Królowa Alicia nie dochodziła pochodzenia Seere. Pamiętajcie, że jest matką. A czyż jest rzecz większa niż wdzięczność matki za ocalenie jej potomka ? Nie są mi znane dokładne szczegóły jej przybycia do Calidyrru. Kiedy dziedzica odnaleziono półżywego powróciłem do Żelaznej Twierdzy nie odwiedzając w drodze powrotnej Zamku. Co zaś się tyczy twych pozostałych pytań...
Gustav sięgnął do torby, którą po wyciągnięciu umowy zawiesił na oparciu starego krzesła. Szukając czegoś w jej wnętrzu, kontynuował:
- Byłem częstym gościem na zamku Kendricków , dlatego większość jego komnat jest mi dobrze znana. Jeśli zajdzie taka potrzeba, zdobędę ryciny zamku. Na razie jednak... - wyprostował się ściskając w dłoni zwój.- Musicie wiedzieć, że Caer Calidyrr jest straszy niż Żelazna Twierdza. Stał tutaj nim przybyli tutaj potomkowie Llud jak i Ludu Północy. To spuścizna po pradawnych mieszkańcach Alaron, których los jest nam nieznany. Nawet elfi historycy z Mbarneldor nie posiadają w swych kronikach zapisów o tym ludzie. Zniknął nim elfy przybyły na te ziemie. Częśc tajemnic Caer Calidyrr została jednak odkryta... Nie przed wszystkimi, jednak. - rozłożył na stole starą, w wielu miejscach przetartą mapę.
-Jest to plan tuneli wydrążonych w skale pod zamkiem. Bogowie tylko wiedzą, kiedy po raz ostatni oglądały je ludzkie oczy. Pewne jest na pewno to, że zaprowadzą nas prosto do grobowców pod świątynia zamkową. Czyli niemal do serca Caer Calidyrr. Stamtąd do komnat świty królowej już niedaleko. Jeśli będziemy się starać uda nam się wykonać zadanie niepostrzeżenie. Mój pan w tym czasie razem z pozostałymi pod jego dowództwem żołnierzami spróbuje pojmać Seere. Nasza misja jest zabezpieczeniem... Nie znamy siły tej czarodziejki, dlatego bezpieczniej będzie zabrać alchemika Coena w bezpieczne miejsce. - oparł ramiona na stole tak , że jego tułów zawisł nad mapą.
- Oczywiście bez problemu mógłbym was wprowadzic przez główną bramę jako sługa Lorda Żelaznej Twierdzy. Nie wiemy jednak kogo Seere zwerbowała jako swe sługi. Nie wiadomo jak na to wszystko zareaguje majordom Ukbert Vaersten. Mówię wam tym, gdyż nie chce abyście mieli mnie czy mego pana za spiskowców. Niestety w tej partii los narzucił nam taką metodę gry...Chce abyście spotkali się ze mną jutro o zachodzie słońca tutaj, u Griga. Otuleni ciemnością wyruszymy przez las nad rzekę. Zadbam o to, by czekała tam na nas zamaskowana łódź. Przedostaniemy się pod skały Caer Calidyrr, odnajdziemy wejście i przez podziemia dotrzemy do wnętrza zamku. Stamtąd prosto po Coena. Wrócimy tą samą drogą. Później zabierzmy alchemika w bezpieczne miejsce, które polecił mi Mój Pan.
Gustav postawił na skraju stołu pięć skórzanych sakiewek wypchanych po brzegi. Wręczał je kolejno w dłonie każdego z najemników, który podpisał się pod dokumentem.

-+-+-

- Spotkajmy się tutaj jutro po zachodzie słońca. Poczyńcie przygotowania... Nie potrafię powiedzieć jak długo przyjdzie nam stawiać czoła złu.- rzucił najemnikom otwierając drzwi zacisza i wychodząc do kuchni.- Dzisiaj jednak radujcie się. Korzystajcie z życia. Pora nie jest już młoda. Kupcy dawno zwinęli swoje stragany. Wiem, iż nie jest to przedni...- zerknął przez drzwi kuchni do sali, w której bawili się pozostali goście- przybytek. Ale Grig dopisze wasze zamówienia na mój rachunek. Napijcie się wina, zjedzcie coś. Choć nie wygląda, Grig jest wspaniałym kucharzem. Tego tej moczymordzie nie da się odmówić. - uśmiechnął się szeroko.- Możecie też skorzystać z pokoi na piętrze, jeśli nie macie gdzie spędzić nocy. Nie przesadźcie jednak z zabawą i innymi uciechami, które proponuje lokal. - zadrżał lekko przypominając sobie nieco podstarzałe kurwy kręcące się po przybytku Griga.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=fJztA3u7mD0[/MEDIA]
Tymczasem zabawa w głównej izbie trwała w najlepsze. Trójka pijanych grajków stała właśnie przed właścicielem lokalu, który aż poczerwieniał ze złości.
- Mieliśta do kurwy wściekłej mi tutaj grac , a nie urżnąć się w najlepsze ! I może myślicie jeszcze , że wam zapłacę ?! Prędzej mi z dupy żar trzaśnie niż zobaczycie złamanego miedziaka ! I zapłacicie za swoje trunki, jak mamusie kocham ! Albo was wychędożę ...- grajkowie unieśli oczy na grubasa, jakby nagle bardziej trzeźwe.- Tym...- Grig ku ich uldze, albo i nie wyciągnął zza kontuaru sporą, obitą żelazem pałkę.- Niech was nie widzę, spierdalać ! Gorzała jest dla mądrych ludzi, barany kozie mleko piją !
Trio, zygzakiem umknęło w kierunku wyjścia. Kilka razy potrąciła ich tańcząca publika, która już dawno zapomniała o ich melodii, teraz bawiąc się przy skocznej muzyce innych grajków.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline