Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2012, 20:25   #96
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Albert już widząc tajemnicze dwa szylingi na szyi niziołka podszedł, gdy tylko Knut skończył swoje harce z gospodarzem.
- Witajcie karczmarzu. Albert jestem. Największy obieżyświat jakiego zna ta kraina - uśmiechnął się ciepło i podał rękę na znak przywitania.
- Miło poznać, moje imię to Thomas - odpowiedział karczmarz odwzajemniając szczery uśmiech - A cóż sprowadza takiego podróżnika do nas? Sława naszego wina?
- Nie mam prawa zaprzeczyć, że wasze wino jest sławne, a i przyznać muszę, że nie bez powodu. Zwiedziłem na prawdę wielką część naszych i nie naszych ziem. O! Na przykład ten rzemień jest robiony ze skóry niedźwiedzia białego z Norski
- Albert wskazał na kawałek skórzanego paska na jego nadgarstku.
- Tutaj to, to jest Kislevski znak szczęścia -
wyjął spod koszuli jakiś wisiorek.
- No i podczas gdyście gospodarzu tańczyli tupanego, to żem zauważył, że i Wy jaki amulet macie. Chyba nie muszę tłumaczyć, że mnie takie rzeczy ciekawią niezmiernie. Możecie mi powiedzieć co to oznaczają? To są jakieś magiczne znaki ? - pytał Albert spokojnie, jednak na jego twarzy malowało się jakby podniecenie.
- Ooo, na to ciekawe zdobycze posiadasz! Rzeczywiście kawał świata musiałżeś zwiedzić. A mój, jaki tam amulet? Nic w porównaniu do tego, co Ty posiadasz.
- odpowiedział z uśmiechem - Ot dwa szylingi na rzemyku, nic takiego
- Takie dwie monety na czarną godzinę? Ale to jakaś rodzinna pamiątka? Jakaś tradycja związania z zawodem karczmarza? Może przesąd ludowy? Opowiadajcie Herr Thomas bo mnie to bardzo ciekawi!
- ciągle na twarzy włóczęgi malował się uśmiech.
- Tak, tak, na czarną godzinę. To jakby mi nagle goście przystali do karczmy przychodzić. - zaśmiał się - Zawsze lepiej mieć takowe przy sobie. A i sakwy można zapomnieć, a one na miejscu zawsze i wszędzie.
- Ale ja mógłbym przysiąc, że ktoś mi o tym mówił już, albo widziałem takie o kogoś... tylko nie mogę sobie przypomnieć o co z tym chodziło. Karczmarzu, wydaje mi się, że to ma jakieś głębsze przesłanie.
- Albert gestykulował żywo i w momencie, gdy wypowiadał to ostanie zdanie przymrużył oczy i popatrzył na karczmarza, tak jakby właśnie rozszyfrował jakąś zagadkę.
- Ano, jak tak bardzo Cie ciekawi, to niektórzy mogą wierzyć, że taki amulet zapewniający trzymanie się pieniędzy. Ja karczmarz, ważne by monety się mnie trzymały. Może pomoże, może a nie, a nosić z pewnością nie zaszkodzi. A i nawet fajnie wygląda, jak nawet takiego obieżyświata zainteresowały
. - rzekł z uśmiechem
- A kto to jeszcze może takie coś nosić? Na przykład u Was w mieścinie!
- Albercie sam też możesz nosić, jeśli tylko chcesz. Żaden problem, ot nawlecz dwie monety na rzemyk. Rzeczywiście bardzo, bardzo Cię one zainteresowały, a to zwykłe dwie monetki
- tym razem wypowiedź Thomasa miała wybrzmienie już lekko ironiczne
- No dwie monety, ale tak samo jak ze zwyczajem tej koniczynki czterolistnej. Niby taka zwykła roślinka, tylko wody więcej miała i lepiej jej się urosło. To na tej samej zasadzie działa. A to przecie ciekawe, dlaczego akurat takie małe zielone na szczęście przynosić. Wiecie, patrzę, tutaj dwa szylingi na sznurku, myślałem, że tu jakaś intryga! Jakieś ciekawe znaki, znajomości, symbol walki z plugawymi, a tu ot tak zwykłe dwa pieniążki. Wiecie przecież, że nasi obroncy Imperium to różnych znaków rozpoznawczych używają.
- Intryga?
- wyraźnie stwierdzenie zaciekawiło niziołka - Żadny ze mnie obrońca Imperium, zwykły karczmarz Albercie. A Twe amulety cóż oznaczają?
- Hm... To tak... - Albert podciągnął rękawy do wysokości łokci. - Tutaj jak już mówiłem, to to jest skóra niedźwiedzia, tylko białego. Tak o wziąłem, bo Norsmeni mówią, że to daje odporność na zimno i choroby. Wiecie, niedźwiedź potężne zwierzę to i wytrzymałe.

Wskazał następną dziwną bransoletkę na nadgarstku
- To nosi się w Tilei. Wiecie, gdzieś tam na południu jest miasto najemników, ale u nich to pełno takich. Jak się nosi takie coś to znak, że najmita jest bardzo wierny. No... że nie weźmie zapłaty i nie ucieknie na przykład.

Albert kolejno wskazywał różne rzeczy które nosił na sobie lub miał schowane w torbie, przypięte gdzieś na ubraniu.
- A to jest spinka taka, co według legendy pewna królewna wbiła ją w serce nieprawemu królowi, co swego syna powiesił... i z tego serca nie krew wypłynęła, ino ... no... takie jakby żelazo w płynie, cięzkie to cholernie, a lało się jak woda! I tam teraz alchemicy tego używają, nie pamiętam jak się nazywało
- A to, to od mojego serdecznego przyjaciela z Kislevu dostałem, jak się komuś życie uratowało, to oni tam niektórzy właśnie taki amulet z wdzięczności dają...

Przez niemal dwa kwardanse Albert opowiadał o wszystkich pamiątkach z podróży i innych rzeczach jakie miał przy sobie.
- A wracając do intryg karczmarzu, to wiecie, mówi się czasami, że nasi obrońcy Impierum właśnie się ukrywają w taki sposób, a że to oberżysta skromny, a jak przydzie do czego to się okazuje, że on trzy wąpierze już ubił!

Chwile potwało nim karczmarz się ocknął po monologu Alberta - Ulala...Widzę z pasji jaką opowiadasz, że rzeczywiście w magię tych przedmiotów wierzysz – odstwierdził z lekkim uśmiechem – No to teraz możesz wywieźć z Heisenburgu nowy amulet, który zapewni Ci majątek. Najwyraźniej takowego Ci brakuje. A co do tych obrońców. Czy ja Ci wyglądam na pogromcę wąmpierzy? Jeśli tak, to miło mi to słyszeć. Ale bardziej na takowego mi wygląda Twój towarzysz - tu wskazał głową na opowiadajcego historie Mordrina - czy też wodzirej. Ale ja? - zaśmiał się szczerze
- Ha! Karczmarzu! Tutaj to akurat się znam na tym! Właśnie niziołki są podobno najlepszymi pogromcami wąpierzy, bo wasza piękna Kraina Zgromadzenia graczniczy z ponurą Sylvanią i musicie czy chcecie czy nie czasem takiemu wąpierzowi kulką z procy przygrzmocić! - powiedział Albert z uśmiechem wskazując palcem na karczmarza, tak jakby przyłapał go na kłamstwie.
- Ale to dzielni nasi wojownicy, żołnierze, a nie przygrubawy polewacz piwa. A ten twój kolega krasnolud, to coś mi doszło uszu, że demonów tu poszukuje, co? Opowiada opowieści jak gdyby ubijał takowych. Skąd jego tu przywiało...a tak nasze słynne wino. Choć widzę, że bardziej w piwie gustuje, niżli w czerwonym trunku.
- Tak wam w tajemnicy powiem, że to demonów nie trzeba szukać... demony same takich znajdują! A co do jego gustu, to wiecie, dla Khazaldów wino jest napojem elfów, a oni to się nie lubią.
- A jak się w ogóle poznaliście? Też pewnie ciekawy zbieg okoliczności, że tu razem przybyliście...
- A słyszeliście kiedy Legendę o płaczącej gołębicy? -
pochylił się konspiracyjnie.
- Ano
- To wam powiem, że to bujda była! Żadnego cudu nie było ino jacyś kultyści chcieli zaraze rozplenić! Ale znalazło się kilku wielkich wojów co ich poskromili. Myśmy tam też byli, widzieliśmy jak wielki demon wyszedł!
- Żadnych świętości teraz nie ma. Uważać to na każdym kroku trzeba. I ten, ten khazad go ubił?
- No rzucił się w bój! Na szczęście nic się nie stało strasznego, bo tego plugawego maga ktoś z zaskoczenia zabił! Jaka to ulga była! A ten demon to taaaki wielki! Było mu widać wszystko spod skóry, okropny jak sto zwierzoludzi! No, ale może nie mówmy o takich paskudnych scenach. Jest czas na zabawę i wspominanie przyjemniejszych rzeczy.
- Rzeczywiście takie zdarzenie może scemetnować przyjaźń między groźnym khazadem, a podróżnikiem.
- powiedział jakby ironicznie - No ba, dziś z pewnością na zabawę czas. Tu wam, wstrętne, wielkie domony teraz nie grożą!
- A tak jeszcze co do szylingów zapytam, to jest popularny symbl tutaj?
- A ty te szylingi i szylingi. Co poniektóry takowe nosi więc...więc jeśli oryginalny pragniesz być, takowych sobie jednak nie rób -
- Czyli jacyś bankierzy, handlarze na przykład mogli nosić? Kto jeszcze?
- Panie Albert, no każdy
- karczmarza zaczęła juź wyraźnie irytować rozmowa o jego naszyjniku
- No dobrze, rozumiem. Tak jeszcze zapytam... nie jestem w tej prowincji od dłuższego czasu, kto tutaj elektorem jest? Jakoś wyleciało mi z głowy, a o Imperium trzeba wiedzę poszerzać.
- Ufff...już myślałem że znowu o te monety - - Nasza elektorka? Emanuelle von Liebowitz, akurat przybywa w odwiedziny do nas. Wielkie święto dla takiej małej wioski!
- Dobra z niej kobieta? Jak sądzicie, przykładnie rządzi?
- A mi tam daleko od osądzania kogoś. Mi się interes kręci, karle są, więc i mi tu dobrze. Rządzenie to dla takich innych, ja się w to nie mieszam.
- No właśnie, taka mała wioska, a tutaj Inkwizytora macie, tak słyszałem.
- A bo elektorka przyjeżdza, więc trzeba o bezpieczeństwo dbać, czyż nie? Przybył niedawno pilnować,, by nic się tu stać nie mogło. I dobrze, od razu bezpieczniej można się czuć.
- Oczywiście! A to jakieś zbiry albo plugawe pomioty mrocznych tutaj były, że aż Inkwizycję a nie straż lepszą?
- A gdzież tam tu jakieś pomioty?! Przyszedł niech pilnuje, jak ktoś dobry nic mu nie będzie. Paru wisi, ale widocznie winni.
- Wisi? Już kogoś powiesić kazał?! Za co ?!
- zapytał Albert wtrącając się.
Karczmarz na chwilę wyraźnie się zmieszał - Ano, mówił że dla przestrogi, by nic się tu właśnie nie działo. Tamci źli ponoć byli i taki los wszystkich złych tu czeka
- Hm... nie podoba mi się takie coś, nie wiem jak wam karczmarzu, to jak sądzić za to, że komuś źle z oczu patrzy.
- szepnął Albert
- No wiesz jak to Albercie jest, lepiej przy takim cicho siedzieć i nic nie robić - również szeptem odpowiedział - tak jak mówisz, gotów powiesić za złe spojrzenie, albo i nawet takie gadanie jak nasze. Usłyszy, a w następny dzień wisisz. Jutro kolejna egzekucja, ale nawet w karczmie nie ma plotek kto to i za co.
- Jutro? A gdzie i o jakiej porze dnia? Musi przecie wyrok odczytać!
- Tak, tak, czyta. Wieczorem zawsze wszyscy przychodzą by to obejrzeć. Można powiedzieć, że to nie lada rozrywka w takiej wsi jak nasza. W końcu nie każdego dnia wiesza się jakiegoś złoczyńce. Trza zobaczyć kto i jakie niegodziwe czyny robił. Przyjdź jutro i tak wszyscy tam będą.
- A za co czytał? Że za co skazani są? Znaliście kogoś z nich?
- Dopiero przy wieszaniu czyta. Albercie, bo klientela się znowu zbiera.
- niziołek wyraźnie próbował urwać rozmowę
- Dobrze, w razie czego porozmawiamy jutro, albo jak się tłok zrobi mniejszy. Wracam do swoich. Miłego wieczoru Thomasie.
- Miłego Albercie, miłego. Udanej zabawy

Albert skłonił się i wrócił do swojego stolika rozmyślając dalej o szylingach...
 
Aeshadiv jest offline