Tak oto Tallyho został znowu związany – ale za to w doborowym towarzystwie! Oczywiście jako pierwszy stanął do pojedynku z drowem. W końcu był mężnym bohaterem, któremu nie straszne zmagania z czarnymi charakterami… A poza tym Szaima miał fajną zbroję, Ton miał nadzieję, że dropnie ją w loocie.
Honorowy rycerski pojedynek powinien zaczynać się od wyzwania. Ton zgodnie z obyczajem, wyzwał Szaimę:
- Masz na imię Szajse? Czy Szajba? Rodzice cię nie lubili, czy co? Chodź na solo! No cho no tu! Wgniotę cię w glebę i nawet nie spocą mi się przy tym jajka! Takiś twardy? No wyskocz, goguś! Już cię nie ma! Nie żyjesz! Piszesz testament, frajerze! Ja jestem Sprite, a ty pragnienie! Wyrwę ci nogę i skopię ci nią dupę! Co, peniasz?! Fikasz to znikasz! Zara będziesz zęby zbierać!
Natomiast plan walki wyglądał tak:
Lewa, lewa, prawa, low punch, low punch, przód, blok, Hadooouken!!! Ciach! Trach! Czak z półobrotu! Cięcie podwójnie zwodzone z wyskokiem i salto mortale! Pią! Pią! Łup! Bęc! Cięcie-pchnięcie-podcięcie! Szast-prast! Łiiiiiii! Powietrzna kobra!!! Bum! Półpiruet! Ćwierćszpagat! Ratatata! Roar! Huh! Fiu! Siu! Potem kombo, kombo. Do parteru i pod fleki!
Film poglądowy:
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=CZv_lvvIVoI[/MEDIA]