Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2012, 23:14   #100
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Gdzieś w Wielkim Lesie…


W Wielkim Lesie można było spotkać przeróżne istoty. Jedne walczyły o przetrwanie ukrywając się i uciekając, inne zwane drapieżnikami polowały na nie aby zapewnić sobie przetrwanie. Odwieczne prawo natury mówiło „Zjedz, lub sam zostań zjedzony”. Rogate orki o piekielnym pochodzeniu, wielkich zębiskach i obleśnych wyrazach twarzy zwane Tannaruk dało się wyczuć z daleka tak samo jak zapach palonego przez nie ogniska. Te które siedziały właśnie posilając się upolowanym zwierzęciem były tymi drapieżnikami, tak więc czuły się zupełnie bezpieczne. Kolejne prawo natury mówi jednak iż zawsze znajdzie się silniejszy drapieżnik, który podporządkuje sobie słabsze…


Pomiędzy wysokimi zaroślami lasu, trzymając się ukrycia i nie czyniąc prawie żadnych odgłosów podchodzili pod obozowisko dwaj sporych rozmiarów łowcy. Miękkie poduszki stóp doskonale tłumiły dźwięki łap wśród ściółki, a sposób poruszania się mówił o niezwykłej gracji ich potężnych ciał. Chociaż w Wielkim Lesie można by się wiele spodziewać, to tego akurat ciężko.


Niezwykła para dzikich kotów polowała razem, krok za kroczkiem zbliżając się do nieprzystosowanych prawom lasu intruzów. Ich pogawędkę przerwał głośny zwierzęcy ryk.

*MraaaauugHHh!*

*Ghrrrrr.. WOAH!*



Zaskoczeni orkowie zdążyli tylko obrócić spojrzenia by dostrzec dwa potężne, skaczące wprost na nich zwierzęta. Tygrys i niezwykle duży jaguar niczym głaz wystrzelony z katapulty uderzyły na swoje ofiary przywalając je twardo do ziemi. Pierwszy z nich na którego skoczył tygrys w przeciągu kilku sekund został rozszarpany na strzępy. Potężne łapy uzbrojone w wielkie pazury i budzące respekt kły spływały teraz gorącą krwią prosto z rozerwanej szyi Tannaruka. W tym czasie jaguar doskoczył drugiego, razem ze skórą zrywając pancerz z orka i rozszarpując krtań. Orcze wrzaski, zagłuszane przez ryki dzikich kotów niosły się w okolicy, a mężczyźni śpiesznie zrywając sięgnęli swych broni. Byli doświadczonymi wojownikami, ale nie mogli wiedzieć iż ich przeciwnicy także.
Jeden z nich zdołał pchnąć tygrysicę włócznią w ramie, ta jednak tylko wrzasnęła wkurzona, pod wpływem adrenaliny nie czując prawie bólu. Obok niej stał jeszcze jeden, który nie docenił zwinności kota, a jego wielki topór wbił się tylko głucho w ziemię obok. Jaguar był jeszcze zwinniejszy, zgrabnie uskakując pędzącej w niego włóczni, co jednak ostatni z Tannaruków wykorzystał aby ciąć swym wielkim mieczem po łuku. Tego bólu nie mógł przyćmić nawet szał walki, a przez las rozbiegł się echem głośny i ostry koci ryk. Furia dzikości nie zmalała, przeciwnie. Teraz miało rozpętać się piekło, którego nawet Tannaruki się nie spodziewały. Zostało ich tylko czterech, a w zasadzie trzech bo gdy jaguar wskoczył na uzbrojonego w wielki miecz orka z rządzą zemsty, nie było już co zbierać. Pancerze niewiele tu pomagały, bo siła zwierząt była tak ogromna że stal rwała się jak zwykły materiał. Zaspokojona chęć zemsty sprawiła że wielki kot zerknął w stronę towarzyszki, tygrysicy. Ta nie radziła sobie aż tak dobrze, a podrapany przez nią ork stał jeszcze na nogach. Jaguar zaskakując i ignorując swojego przeciwnika, rzucił się znienacka na plecy jednemu z osaczających tygrysicę Tannaruków. Każda z uzbrojonych w wielkie pazury łap dochodziła celu, każda szarpała i wyrywała żywcem część jego ciała, aż w końcu wielkie kły przebiły się przez stalowy hełm. Ciało orka przestało stawiać opór, niczym szmaciana lalka zastygając bezwładnie i topiąc się w kałuży własnej krwi. Tygrysica w tym czasie smagnęła pazurami rannego już przeciwnika, ten zaś i tak ledwie stał na nogach co wykorzystała przywalając go do ziemi. Paszcza zwierzęcia wgryzła się w jego rękę wysoko, kły musiały jakoś wbić aż między kości bo gdy szarpnęła, łapami dociskając swą ofiarę do ziemi wyrwała bestialsko całą rękę z ciała. Ostatni Tannaruk postanowił wykorzystać fakt że jaguar odskoczył odwracając się plecami do niego i zamierzył się włócznią wprost w tyłek skąpanego we krwi jego towarzyszy kota. Bał się, bał się jak diabli, albo i bardziej bo właśnie uświadomił sobie że nikt więcej nie przeżył, a on został sam sobie. To właśnie ten strach sprawił że jego desperacki atak nie trafił. Cztery wielkie ślepia zwróciły się groźnie w stronę skąd nadszedł atak, na co ork wydarł się w panice i zaczął uciekać. Zakuty jednak w stalowy napierśnik nie odbiegł daleko, a jego agonalny krzyk brzmiał tylko przez chwilę nim w lesie zapanowała znów błoga cisza…



Ptaki szybko zaczęły znów śpiewać, obserwując ciekawie poczynania obu kotów z wysokich drzew. Elfia druidka o imieniu Yasumrae nawet pod postacią jaguara budziła zaufanie leśnych stworzeń, a skoro tygrysica Sarchie jak na nią wołała, była razem z nią, jej także dotyczyło nieco ustępstw. Delikatne kocie łapki powiodły druidkę żwawo do jej przyjaciółki Sarchie, a ta spojrzała przyjaznym, tajemniczym wzrokiem i wydała z siebie koci marudny pomruk. Były dla siebie kimś więcej, były niczym rodzina odkąd poznały się w dżunglach Chult. Kocie pyszczki zbliżyły się do siebie i delikatnie ucałowały po czym Yasumrae wydała z siebie pomruk aprobaty. W końcu jej towarzyszka dobrze się spisała, ale też chciała dać jej do zrozumienia jaka jest dla niej ważna. Obie były ranne, ale druidka już usiadła obok i tuląc głowę do szyi tygrysicy wydała z siebie dziwny ciąg kocich pomruków wykonując przy tym drobny gest łapką. Nie minęło dużo czasu a ich rany zniknęły, gojąc się w zaskakującym tempie. Jaguarze oczka przymknęły się z przyjemności czując jak Sarchie liże ją za uszkiem, ale druidka już wiedziała o co chodzi. Jej kochanie chciało się podlizać by nie było mycia, ale elfka nie miała zamiaru zostawiać ich całych, upapranych we krwi orków o piekielnym rodowodzie. Mimo marudzenia Sarchie kolejne zaklęcie przywołało nieco wody która zrosiła ich brudne futerka i nie pozostało im nic więcej jak wylizać je do czysta. Czasem pomagały sobie wzajemnie bo Yasumrae nie gorzej czuła się w kocim ciele niż swoim własnym. Spędzała w tej formie na tyle dużo czasu że czasem zapominała się na druidzkim zgromadzeniu i ujawniała pewne zwierzęce nawyki przez co nawet tam czuła w ich oczach dość dziko.

Po myciu przyszedł czas na wspólny posiłek, a jako że upieczonym już sarenkom nie dało się pomóc ich mięso nie miało się zmarnować. Podejście druidki do ich wspólnej czystości było dziwne i nieco tych upodobań narzucała swojej towarzyszce, dlatego teraz nie chciała aby ta żywiła się mięsem jakiegoś Tannaruka. Pieczeń przygotowana na sześć osób wystarczyła by obie objadły się do syta, a po skończonym posiłku każda zajęła sobą. Sarchi z nieukrywaną satysfakcją lizała sobie łapki.


Yasumrae zaś delikatnie przeszła kilka kroczków po czym kontury jej ciała w lekkim świetle zmieniły formę aby na powrót stać się elfką. Otworzyła oczy będąc na czworaka wśród pięknych paproci, i z lekkim westchnieniem prężąc ciało by przywyknąć do zmiany. Podniosła się, odrywając dłonie od delikatnego i wilgotnego mchu. Można było już ugasić ognisko, by nie spowodowało jakiej szkody.

Chociaż przed chwilą z zimną krwią własnymi rękoma zbiła kilku orków, teraz wyglądała wyjątkowo potulnie i delikatnie. Niczym natura sama w sobie, raz burzliwa i straszna, innym razem spokojna i piękna. Tak jak ona, mimo że nie używała nawet połowy kosmetyków za którymi szalały inne elfki. Nie interesowały ją kompletnie pieniądze i nie były jej potrzebne do szczęścia, tak więc nie nosiła przy sobie ani jednej monety. Sama polowała by zapewnić sobie posiłek, a gdy już naprawdę chciała czegoś od cywilizacji trzeba było prowadzić handel wymienny, lub służyć pomocą w jakiejś sprawie.
Mimo swojego uwielbienia do czystości, nie używała mydła, które zanieczyszczało wodę i choć było to trudne, w naturze dało znaleźć się rośliny które pomagały w zabiegach higieny nie naruszając ekosystemu. Teraz, w kwiecie wieku jej sylwetka promieniała gracją i naturalnym zdrowiem które przyszło z ucieczką od cywilizacji.


Miała długie nogi, bardzo kobiece, pełne biodra podkreślane przez wąską talię i całkiem spory, ale nie przesadnie biust. Nawet gdyby tak nie było, małe to miało znaczenie dla samotniczki którą las i tak by zaakceptował. Czemu nie poznała jeszcze swojego mężczyzny? Niewielu mogłoby ją zrozumieć, jeśli w ogóle nie wystraszyłoby się za pierwszym razem gdy okazałaby nieco swego temperamentu. Ten zaś był wyjątkowo wojowniczy, prawie niczym amazonki, prawie bo jednak zachowała w sobie wiele kobiecej delikatności. Mężczyźni z kręgu druidów także jej nie interesowali. Albo byli już zajęci, albo nie było żadnej iskierki, uczucia które mogłoby stworzyć coś więcej.

Yasumrae nigdy nie nosiła jakiś zmyślnych ubrań, w ogóle czując się w nich dość nieswojo. Były czymś nienaturalnym, szczególnie te sztywno opinające sylwetkę. Czasem nosiła coś drobnego, nieco skąpego ale wystarczająco zasłaniającego co trzeba. Zimą musiała ubrać się w grubsze futro.
Z Chult wróciła zaś z bardzo stylowym, pięknie wykonanym ubraniem które choć ze zwierzęcej skóry przesiąknięte potężnymi zaklęciami chroni nie lepiej niż niejedna stalowa zbroja.
Zdawałoby się że taka wojowniczka będzie cała pełna blizn, a skóra twarda i nieprzyjemna w dotyku. Jednak z pomocą magii i maści, udało jej się zachować swój delikatny urok, tym bardziej że jako elfka walczyła znacznie mniej.

Spoglądając na jej twarz widzi się mały prosty nosek, zmysłowe usta i pulchne policzki wraz ze spojrzeniem jej niebiesko-morskich oczu które nadają jej niesamowity charakter.


Długie, proste, blond włosy o słomianym odcieniu upina zazwyczaj w kucyk, lub koński ogon. Czasem rozpuści, a wtedy sięgają one nisko, aż do pośladków. Pachnie kwiatami i owocami lasu, choć zapach ten utrzymuje się niedługo bo nie są to prawdziwe perfumy, jednak Yasumrae lubi czasem dodać sobie nimi nieco czaru. W końcu, jej ciało zdobią białe pasy ostrych, plemiennych tatuaży, ale te są czymś więcej niż dekoracją. To pamiątka i symbol którym naznaczono jej ciało gdy przeszła męską próbę udowadniając w Chult że zasługuje na miano wojownika.

~~~

Elfka właśnie skończyła zbierać trofeum – upiłowany róg Tannaruka, nad którym dokładniejszą pracę miała zamiar wykonać później. Dziewczęce oczy niepewnie rozejrzały się po okolicy.

- Sarchie, musimy już stąd iść. Nie jesteśmy tu bezpieczne.

Yasumrae jeszcze powiodła z uśmiechem wzrokiem za tygrysicą skaczącą w głąb lasu, znikającą za ścianą zieleni.

Jesteś moim futrzastym szczęściem.

Ciepła myśl chwilę zatańczyła w jej głowie, po czym sama zniknęła za gęstwiną liści…



.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun
Kata jest offline