Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-02-2012, 10:58   #97
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Grave & Valth

Poranek powitała w marnym humorze. Brak wystarczającej ilości snu nigdy nie wpływał na nią zbyt korzystnie. Marudząc w myślach na niespodziewane spotkania, ubrała się i mniej więcej ogarnęła swój wygląd by nie przerazić klienteli Thomasa i spowodować całej masy plotek. Była niemal pewna że Detlef dodał by je do listy rzeczy przemawiających na jej niekorzyść. Miała nadzieję, że dobre śniadanie wniesie nieco słońca do jej ponurych rozmyślań. Wszak nie uda się jej zyskać sławy i bogactwa strasząc ludzi ponurą miną.
Otwierając drzwi nie spodziewała się zastać nikogo na korytarzu. Odkąd zamieszkała w karczmie nigdy nie zdarzyło się jej spotkać żywego ducha gdy schodziła na dół. Jakież więc było jej zdziwienie gdy usłyszała otwieranie drzwi i kroki. Odwróciła się w tamtą stronę zaciekawiona. Najwyraźniej los chciał ją całkiem pognębić zaczynając od wczesnych godzin porannych. Widok Zebedeusza był na szczycie jej listy rzeczy na które nie miała ochoty. Podobnie jak ponowna z nim rozmowa. By jej uniknąć zrobiła jedyną rzecz która przyszła jej do głowy i wykonała gwałtowny zwrot do tyłu. Wnętrze wynajmowanego przez nią pokoju nagle wydało się jej rajem na ziemi.

Zebedeusz po rozmowie z Detlefem wrócił do swojego pokoju i walnął się na łóżku. Zamknął na chwilę oczy, i zaczął układać sobie wszystko w głowie. Ból, smutek, żal rozrywał go od środka. Chciał krzyczeć, lecz nie mógł. Łzy popłynęły mu na policzki,a on sam zaczął uderzać rękami w łóżko. Ciche pochlipywanie wydobyło się z gardła żaka. Trwało to chwilę w końcu Zebedeusz się uspokoił. Zamknął oczy i zaczął wszystko układać sobie. Wstał z łóżka i wziął balię z wodą i zaczął się przemywać. Powoli, spokojnie. Delikatny zarost zaczął golić brzytwą, którą kilkakrotnie się zaciął.W końcu doprowadził się do porządku. Z torby wyjął spodnie, czarną koszulę i przebrał się. Spojrzał w lustro, i uśmiechnął się. Chwile spędzone w ciszy pozwoliły mu ułożyć to sobie. Melissandra.. imię, choć tak bliskie stało się nagle tak odległe..nie sprawiało już bólu.
Zebedeusz postanowił zejść na dół i zjeść coś. Gdy tylko otworzył drzwi i wyjrzał przez nie, dostrzegł Arabell, która nagle zmieniłka kierunek ruchu i zawróciła do swojego pokoju.
- Zaczekaj.. proszę - rzekł żak, który chciał chwilę porozmawiać a przynajmniej zostać wysłuchany.

Mogła po prostu trzasnąć drzwiami, jednak się zawahała. Ciągłe uciekanie podobało się jej tak samo jak pomysł rozmowy, a biorąc pod uwagę to, że najpewniej będzie zmuszona spędzić z nim więcej czasu, była to stara czasu. Odwróciła się w jego stronę i czekała gotowa w każdej chwili dobyć któregoś z noży, gdyby spróbował ją zaatakować.

Zebedeusz podszedł do niej, bardzo spokojnie. Zatrzymał się przed nią jakiś metr, by mogła nie czuć się zagrożona i rzekł:
- Chcę porozmawiać.. - po czym dodał - w cztery oczy. Chcę tylko byś mnie wysłuchała. Nic więcej nie oczekuję Arabell. Proszę - uśmiechnął się.
Mogła pokręcić głową i mu odmówić. Przyglądała mu się dłuższą chwilę niezdecydowana co zrobić. Wspomnienia wieczoru wciąż były świeże, podobnie słowa Detlefa. Cofnęła się o krok i wskazała wnętrze pokoju mając wrażenie, że właśnie robi najgłupszą rzecz w swoim życiu.

Gdy tylko Zebedeusz znalazł się w pokoju Arabelli stanął przed nią i rzekł:
- Przepraszam za wczoraj.. Nie powinienem tak Cię traktować. Ty, chciałaś dobrze.. chciałaś pomóc.. - załamał głos na chwilę - a ja Cię potraktowałem..źle. Wybacz, że nie umiałem docenić Ciebie i twojej dobroci. Byłem.. nie byłem sobą. Za dużo się wczoraj wydarzyło. Mam nadzieję, że mi wybaczysz ? - spojrzał się na nią, nie było w nim już żalu, bólu. - Odpowiem na Twoje pytania, jeśli nadal masz jakieś.

Odetchnęła z ulgą. Najwyraźniej nie chciał jej zabić. Jej strach zastąpiło współczucie. Wcale nie wyglądał jak mężczyzna, który jej wczoraj groził. Raczej jak jego cień. Uśmiechnęła się ostrożnie, ciepło, po czym wskazała krzesło przy stoliku, na którym wciąż leżały kartki papieru, które zapomniała schować. Zdając sobie sprawę z tego, że część z nich jest zapisana, wyminęła go i wzięła je do ręki, po czym dołożyła na łóżko niezapisanymi stronami do góry. Następnie wyjęła pisemny dowód jego groźby i położyła go na stole, przesuwając w jego stronę.

Spojrzał na kartkę i poczuł wstyd. Autentyczny, mimo tego co przeszedł nie powinien tak postąpić. Wyciągnął rękę ku niej, by wziąć delikatnie jej dłoń w swoją, i rzekł:
- Zrozumiem jeśli zechcesz to zachować, jeśli chcesz zniszczyć nie będę Ci przeszkadzał - zaśmiał się lekko
- Tak więc, nazywam Zebedeusz Lienz,i tak przysłał mnie tu Herr Konrad. Przyjmij raz jeszcze moje przeprosiny, za me niegodne zachowanie Arabell i dziękuję Ci za wczorajszą pomoc.
Nie wiedział co więcej może ta kobieta chcieć od niego, więc milczał.

Wzruszyła ramionami. Nie chciała tego dowodu. Zamiast zabrać kartkę, użyła nowej by zapytać go o coś, co ją męczyło dokąd dowiedziała się o jego zauroczeniu szlachcianką.
* Wiedziałeś, że miała męża? *

Zebedeusz zaczął szukać we wspomnieniach lecz nie mógł sobie przypomnieć:
- Nie, nie wiedziałem - odparł.
- A ty skąd wiesz, że była mężatką? - zapytał.

Punkt dla niego, kolejny minus dla niej.Nadal nie mogła uwierzyć w taką zmianę.
* Moja trupa była atrakcją na przyjęciu z okazji jej zaślubin * wyjaśniła posyłając mu współczujące spojrzenie.

Zebedeusz wzruszył tylko ramionami, bowiem to że była mężatką nie bolało go ani trochę.
- Opowiedz mi o niej.. to co wiesz przynajmniej.

Arabella zamyśliła się chwilę, próbując przypomnieć sobie jak najwięcej.
* Była wesoła, dużo się śmiała. Często odwiedzaliśmy ich dom przy okazji różnych przyjęć. Dobrze nas traktowała, tak samo jak służbę. Nie skarżyli się na nią aczkolwiek słyszało się plotki o jej mężu. Pani Francesca zdawała się jednak o nich nie wiedzieć lub je ignorowała. Wydawała się szczęśliwa. *

- Jakie pogłoski? - padło kolejne pytanie z ust żaka, i nie było w nim cienia gniewu czy żalu. Raczej ton był beznamiętny.

Zawahała się, tracąc nieco na świeżo odzyskanej pewności.
* O jego kochankach. *

Zebedeusz uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
- Ja ją znałem jako Melissandrę, choć nie wiem czy to jej prawdziwe imię. Nie była wesołą, uśmiechniętą i ciepłą kobietą.. Każdy ma jakąś przeszłość - uśmiechnął się
- Wiesz Arabell, są czasem takie sytuacje, które nas przerastają. Wmawiamy sobie, że kogoś kogo spotykamy nie jest tym, z kim chcemy być ale im dłużej rozmawiasz z nim tym bardziej czujesz jak ta osoba Cię zaczyna interesować. Przestajesz myśleć kim była, przestaje mieć to dla Ciebie jakiekolwiek znaczenie. Zaczynasz spędząc z tym kimś coraz więcej czasu, słuchasz go z zapartym tchem, spoglądasz w te oczy, oczy które Cię hipnotyzują i sprawiają że widzisz w nich coś więcej niż ta osoba pokazuje. Odkrywasz jak coś Cię ciągnie do tej osoby, a im bardziej Cię ciągnię, fascynuje w niej tym więcej chcesz z nią przebywać i to jest tak jakby łączyła was ...niewidzialna więź, która potrafi połączyć dwoje wyjątkowych ludzi. Arabell na pewno wiesz jak to jest gdy ktoś sprawia że twoje życie staje się ciekawsze, ta osoba dostarcza Ci ekscytacji.. przypomnij sobie coś takiego.. - poczekał aż Arabell weźmie wzrok na bok skieruje i wtedy dodał - właśnie. Znałem Mel, jako szlachciankę, pełną gniewu, lubiącą mieć to co czego zapragnie a nasze rozmowy, potyczki słowne doprowadziły do łóżka.. Pożądanie..wiesz na pewno jakie to uczucie pragnąć kogoś..pragnąć jej dotyku, bliskości i czuć się bezpieczna. Wyobraź sobie że odnajdujesz w tym kimś to co sprawia że czujesz się bezpieczna mnie się właśnie tak zdarzyło i to sprawia że odkrywasz to ciepło, którego pragniesz i czujesz że ten mężczyzna jest tym któremu ufasz.naprawdę ufasz i zauważasz że jego obecność, zawsze uspokaja Cię gdy czujesz się zdenerwowana.. a jego dotyk, pocałunek sprawia że cała płoniesz i pragniesz go całego mnie właśnie coś takiego ogarnęło. Teraz już znasz prawdę, zrobisz z nią co zechcesz bo to już nie ważne. Ona nie żyje i trzeba żyć dalej. W W ogrodzie mojej pamięci pielęgnuję różne kwiaty - zakończył swoją wypowiedź.

Gdy słuchała jego słów przed jej oczami stanęła twarz Serilla. Potrafiła zrozumieć uczucie o którym mówił Zebedeusz, podobnie jak stratę, której doświadczył gdyż nie była jej obca. Ona jednak mogła powrócić, ponownie znaleźć się u boku swojego elfa, pozwolić by się nią zaopiekował. Towarzyszący jej mężczyzna nie miał takiej szansy. Musiał być świadkiem śmierci drogiej mu osoby, pożegnać ją na zawsze. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić jak ona zniosłaby coś podobnego.
Czuła jak budzi się w niej gniew i zazdrość, która zawsze w niej tkwiła. Kobieta o której mówił miała wszystko to o czym Arabella marzyła, a jednak odrzuciła to dla czego? Chwili przyjemności, poczucia siły, szaleństwa? Nienawidziła jej za to i wcale nie była z tego powodu dumna.
Wyciągnęła dłoń w stronę Zebedeusza by delikatnym uściskiem dodać mu otuchy.

Zebedeusz przyjął uścisk dłoni lekkim uśmiechem. Spojrzał na Arabell, oceniając ją sobie. Jej oczy, ciało.. powoli tasował ją wzrokiem.Lubił kobiety a coś wewnątrz jego osoby, pragnęło znów się uwolnić. Zebedeusz zamknął drzwi wewnątrz swojej osoby, szczelnie i z hukiem. “Potwór” pozostał w mroku i cieniu.Zebedeusz wstał, pocałował dłoń Arabell i rzekł:
- Dziękuje że mnie zechciałaś wysłuchać. Teraz muszę zejść do towarzyszy, opowiedzieć im o tym co się stało a i Ty zapewne chciałabyś ich poznać.
Dopiero teraz dotarło że musi im powiedzieć co się stało. Detlef miał rację, trzeba było powiedzieć prawdę. Nic wielkego w gruncie rzeczy, przecież i tak to nic już nie zmieni.

- Też znałaś ją pod imieniem Melissandra? - zapytał, nie wiedzieć czemu o to.

Arabella poczuła się źle pod jego spojrzeniem. Było to tym dziwniejsze, że przecież przyzwyczaiła się już do tego, że ją oglądano i oceniano nie tylko pod względem jej umiejętności. Mimo wszystko cieszył ją dotyk jego dłoni oraz pewne podobieństwo ich sytuacji uczuciowej. To dawało jej oparcie i zapewne będzie pomocne gdy dojdzie do spotkania z pozostałymi. Na Detlefa bowiem nie liczyła. Szlachta zwykle dbała tylko o własne dobro, czego przykładem była również ta, którą uważała za uosobienie tego jak winna zachowywać się ta klasa społeczna. Oczywiście nie dzieliła się i nie miała zamiaru dzielić swoimi myślami z nikim, nawet z tymi którym ufała, a w tej chwili nie miała nikogo takiego przy sobie.
Jej odpowiedzią na pocałunek było uprzejme skinienie głową i pocieszający uśmiech. Chciała dać mu do zrozumienia, że jego zachowanie z poprzedniej nocy zostało zapomniane, lub przynajmniej zrozumiane. Z ulgą powitała spokój, żałując nieprzespanych godzin. Skłoniła głowę na jego propozycję poznania pozostałych. Cieszyła się, że nie będzie musiała sama się tym zajmować. Wcześniej liczyła na szlachcica, zrozumiała jednak, że nieco przesadziła z własnymi planami. Pamiętaj swoje miejsce dziewczyno, szeptał głos w jej głowie i zamierzała trzymać się tej rady.

Na jego pytanie odpowiedziała przeczącym ruchem głowy, po czym delikatnie wyswobodziła swoją dłoń by mieć pewniejsze oparcie przy pisaniu.
* Nie, nie znałam tego imienia dopóki nie podał mi go pan Detlef. Nie wiem z jakich powodów go używała. Przez dwa lata, w trakcie których odwiedzaliśmy posiadłość jej męża, nosiła imię Francesca. Francesce d’Embrun de Morhban. *
Wspomnienie tamtych czasów nadał wywoływało w niej ból. Uniosła dłoń do szyi. Chciała zwyczajnie porozmawiać, pośmiać się, chciała móc śpiewać. Spojrzała na Zebedeusza. O tak, znała pojęcie straty. Uśmiechęła się smutno.

Zebedeusz uważnie obserwował reakcję Arabell. Widząc jej smutny uśmiech, dziwny aczkowliek sugestywny dotyk szyi zapytał:
- Czemu się smucisz? Jak to się stało, że pozbawiono Cię głosu, czy urodziłaś się z tym?

Spojrzała na niego zdziwiona. Czyżby nie wyjaśniła tego poprzedniego wieczoru? Była pewna, że tak uczyniła, aczkolwiek nie pamiętała by wdawali się w szczegóły.
* Rozmowa o niej przypomniała mi dawne czasy. Nie urodziłam się taka. Mój głos został mi odebrany. Teraz zostały mi już tylko one *
Skończyła pisać i sięgnęła po jeden ze swoich noży do rzucania, ukrytych w szerokim rękawie. Pogładziła jego powierzchnię z czułością, po czym przeniosła wzrok na Zebedeusza. Jej oczy zdawały się pytać co jego trzyma na powierzchni, jednak pytanie to nie zostało napisane. Zamiast niego na papierze pojawiło się zaproszenie.
* Jedna z tutejszych kobiet organizuje przyjęcie z okazji powrotu jej brata z akademii. Udaj się tam ze mną.*

Zebedeusz wyglądał na zdziwionego po tej prośbie, lecz kiwnął głową.
- Czemu ja, a nie szlachcic, który lepszą personą jest ? - zapytał.

* To, że jest szlachcicem nie czyni go od razu lepszą personą, nie dla mnie. *

- Dobrze, z chęcią pójdę z Tobą. Dziękuje za zaproszenie a może teraz zejdziemy na śniadanie? Zgłodniałem.

Skinęła głową w odpowiedzi na jego pytanie. Sama również poczuła pustkę, którą bez wątpienia należało zapełnić póki była ku temu okazja. Zeszli więc oboje do sali, w której unosił się już smakowity zapach jajek, boczku i kiełbasy.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline