Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-02-2012, 14:41   #98
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Rewelacje o martwej kultystce i jest tajemniczym wspólniku powinny wstrząsnąć Detlefem, uniemożliwić zaśnięcie, albo przynajmniej zesłać hordę koszmarów, dręczących go przez całą noc. Nic z tego. Jakoś dziwnym trafem bardziej się przejął tym, że Arabella straciła głos. Ta strata była dużo większa, niż jakaś anonimowa wyznawczyni zakazanych kultów, oby przez wieki jej dusza nie zaznała spokoju.
Ranek, jak powiadają, jest mądrzejszy od wieczora. I stara ludowa mądrość sprawdziła się, bowiem rankiem okazało się, że kultystka nie była aż taka anonimowa, co nie zmieniło zdania Detlefa o tym, co powinno się stać z duszą Melissandry. Rzuciło to również nieco światła na postać tajemniczego towarzysza kultystki, tego samego, który groził Arabelli śmiercią. Byłoby dość dziwne, gdyby Tileanka posiadała aż dwóch towarzyszy. Tylko co Zebedeusz chciał osiągnąć, strasząc Arabellę, skoro prawie natychmiast, bo już rankiem następnego dnia, przybiegł do Detlefa? Chciał się podzielić przerażającą informacją, zrzucić z siebie ciężar, czy też usiłował odsunąć od siebie podejrzenia o współpracę? Czy gdyby nie śmierć Melissandry, to równie ochoczo podzieliłby się z Detlefem wiedzą o zainteresowaniach swej kochanki? Bo takie zapewne więzy łączyły tę parę. Było to co najmniej wątpliwe, lecz nie do udowodnienia. Wypadało mieć zatem na Zebedeusza oko. A nuż żak zapałał gorącym uczuciem nie tylko do wyznawczyni, ale i do samego boga? Taka zaraza często rozprzestrzeniała się jak pożar w stepie. Problemem było tylko to, że nie można było Zebedeusza oddać w ręce łowcy czarownic... Jednak w razie konieczności można było wszystko załatwić we własnym zakresie.

Ranek, jak się okazało, przyniósł drugą niespodziankę, którą dla jedzącego śniadanie Detlefa był widok Arabelli, schodzącej pod ramię ze swym niedoszłym oprawcą. Implikowało to różne możliwości i nakazywało rozsądne podejście tak do żaka, jak i do cyrkówki. Oczywiście przy zachowaniu wszystkich pozorów wiary we wszystko, co się do tej pory usłyszało. Tudzież z zachowaniem odpowiednich form towarzyskich. Na przykład wstaniem z miejsca i uprzejmym ukłonem, gdy widziało się znajomą kobietę.
 
Kerm jest offline