Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-02-2012, 23:49   #258
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
- To przeklęte miejsce – również odpowiedział na pytanie flisaka elf. Podobnie jak reszta drużyny był blady i spocony. – Ke’at’her mean’shi. Miejsce duchów, wola lasu… Tak my na to mówimy. Wy macie na to inne nazwy…
- Pieprzenie! – wtrącił wyraźnie podirytowany dowódca najemników, stojąc w połowie schodów. – Nie ważne czym to miejsce jest, mam zamiar się stąd wydostać!
Nie zważając na nikogo, ruszył po schodach. Za nim ruszyła Elena, chociaż po minie widać było, że najchętniej została by zresztą. Nikt jednak nie powinien zostawać w tej sytuacji sam.
Reszta wykorzystała tę chwilę by odsapnąć, zebrać myśli i pomodlić się. Do tego ostatniego najbardziej żarliwie przystąpili Varl i Grunthor. Olbrzym zmienił się właściwie nie do poznania. Bardziej przypominał teraz drżącego ze strachu wieśniaka niż potężnego wojownika. Nadal nie potrafił opisać tego co zobaczył. Nie było sensu go o to dopytywać, gdyż na każde wspomnienie tamtego wydarzenia zaczynał dukać i panikować.

Kilka pacierzy później szli już schodami do komnaty nad nimi. Z daleka zauważyli, że nie było śladu po jakiejkolwiek zapadni albo innym mechanizmie, który otwierał tę dziurę. Tak jakby po prostu kawał posadzki zniknął jak po dotknięciu różdżki. Światło również odrobinę się zmieniło, przyjmując zgniłozielony poblask. Gotfryd jako pierwszy zajrzał do środka, osłaniając się tarczą. Elena i jej kapitan nie odpowiadali na ich zawołania, więc trzeba było być ostrożnym. Pochód zamykał Grunthor, który nerwowo ściskał swoją broń. Byle hałas mógł spowodować u niego panikę, a przy jego postawi na wąskich schodach byłoby to niebezpieczne.
Na szczęście w kolejnej komnacie nie czekały na nich żadne niespodzianki, poza tym, że po dwójce ich towarzyszy nie było ani śladu. Komnata miała podobny kształt jak ta z księgą, była jednak od niej znacznie większa oraz pusta. Jedyne co zdobiło tę salę to lampion podpięty u sufitu, palący się zielonym ogniem oraz znaki na ścianach. Dodatkowo przy każdej ścianie było wejście do skąpanego w ciemności korytarza. Elena i kapitan musieli udać się jednym z nich. Pięć korytarzy, pięciu członków drużyny. To nie mógł być przypadek. Po kolejnych okrzykach nie było żadnej odezwy, co jednocześnie martwiło ale i cieszyło.
- Mamy się teraz rozdzielić? – spytał olbrzym, nerwowo przełykając ślinę.
- Nie ma mowy. Trzymamy się razem – stanowczo zaprzeczył Gotfryd. Podchodził do każdego z korytarzy, chcąc sprawdzić ciąg powietrza, płomień nie zadrżał przy żadnym. Powietrze było ciężkie oraz duszne. Bez przewiewów. Nawet w katakumbach nie spotkał się z czymś podobnym. Martin spróbował użyć swoich sztuczek, ale magia również nie była zbyt pomocna w tej sytuacji. Brakowało mu doświadczenia i wiedzy w tej sprawie. Varl chodził po całym pomieszczeniu, szukając jakiś wskazówek oraz dokładnie opukując ściany i podłogę. Mablung tymczasem podszedł do jednego z korytarzy. Wpatrywał się w zakurzony symbol, który znajdował się nad wejściem.
- Grunthor, podsadź mnie.
Olbrzym uniósł elfa jak piórko, chociaż nie był zadowolony z rozkazującego tonu. Postanowił jednak odsunąć niesnaski na bok do czasu opuszczenia tego przeklętego miejsca. Elf wytarł grubą warstwę kurzu, która pokryła ściany.
- Ha! Wiedziałem. To hwo’ear. Elficki symbol lasu. Sprawdźcie pozostałe korytarze.
Po krótkiej chwili zza brudu wyłoniły się wszystkie znaki.
- Tak… są tutaj wszystkie żywioły tworzenia. Ziemia, las, ogień, powietrze. Zgodnie z naszymi starożytnymi wierzeniami. – wyliczał Mablung, okrążając salę. – Ale ten piąty symbol… gdzieś już go widziałem, tylko nie mogę sobie teraz przypomnieć…
Nie musiał. Każdy człowiek który słyszał i interesował się wydarzeniami ostatnich miesięcy, skojarzy ten symbol ze sztandarami Archeona, na których krwią poległych rysowano znak Chaosu, ostatecznego zniszczenia.
- Dobra więc mamy te znaki. I co teraz? – spytał zniecierpliwiony Grunthor. Najwyraźniej myślenie nie było jedną z jego największych zalet.
- To jeszcze nie wszystko – przerwał Varl, stojący bezpośrednio pod lampą, patrząc w sufit. – Spójrzcie na to.
Jedynie z tego miejsca, dzięki zielonkawemu światłu, można było zobaczyć odbicie małych wyżłobień w suficie, wyglądających na pierwszy rzut oka jak lecący ptak.
- Ktoś ma jakiś pomysł co teraz?
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline