Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2012, 21:21   #81
Radioaktywny
 
Radioaktywny's Avatar
 
Reputacja: 1 Radioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemu
To było jak w chorym śnie. Gurnes zdecydowanie wolał oglądać zombie, bezmyślnie sunące aby ich zeżreć, niż zombie "tańczące" w grocie dla małej gówniary z wymalowaną twarzą. Sceny erotyczne były jeszcze gorsze. Tych wolał nawet nie oglądać, co by się jakiegoś wstrętu nie nabawić.

W końcu gówniara odezwała się, jeszcze bardziej denerwując krasnoluda. Nie przepadał za dziećmi, a zwłaszcza tego typu. Rozpieszczony bachor, któremu co gorsza wszystko wolno, gdyż jakimś cudem wydawała się panować nad całym tym tałatajstwem. Kiedy zaczęła mówić o brodzie, ledwie powstrzymał odpowiedź w gardle. Wolał jednak jej nie denerwować. Nie po to zadawał się z robakami, żeby teraz ocalone życie tak łatwo stracić. Sczęśliwie zaklinacz szybko wyciągnął go dalej.

Szli tunelem, docierając w końcu do jaskini, gdzie znajdował się przykuty do skały elf. Wyglądał żałośnie. Bity i głodzony musiał tutaj siedzieć już dłuższy czas. Brodacz słyszał kiedyś o zatargach między krasnoludami i drowami, ale sam miał to gdzieś. Kiedy usłyszał o swoim zadaniu i piciu krwi, na samą myśl wzięły go mdłości. Niestety nie miał wyjścia. Chciał ocalić życie, dlatego powstrzymał mdłości i ze sztyletem w ręku ruszył w kierunku jeńca.

Przerwał mu znajomy głos, poprzedzający pojawienie się sylwetki kobiety

- Yangula? To ty? Nie to niemożliwe... to tylko kolejny omam tego przeklętego miasta. - rzucił zaskoczony krasnolud.
-Ale to co ty chcesz uczynić, nie jest omamem, prawda Drogbarze?- spytało widmo kobiety uśmiechając się smutnie. A Erazm wyraźnie się niecierpliwiąc rzekł.- Weź się w garść i ubij wreszcie tego drowa.
Gdyby to miasto nie robiło tego z moją głową, to by było szybciej! - warknął na zaklinacza - Może i nie jest, ale to jedyne co mogę zrobić. Inaczej zginę. Albo on, albo ja... - mimowolnie kontynuował rozmowę z krasnoludką[/i]
-A jeśli go zabijesz? To czy też nie będziesz martwy w środku, Drogbarze? Ile z ciebie zostanie w tym ciele. Ile z dawnego Drogbara, którego...-nie dokończyła spoglądając to na krasnoluda, to na sztylet w jego dłoni. Zaklinacz zaś mruknął pod nosem.-Mięczak.- I już się nie odzywał.
- Dam sobie radę. Zawsze dawałem. Nawet kiedy mnie zostawiłaś. Jeśli nie ja go zabije to zrobi to ktoś inny, a do tej pory się będzie męczył. Tak to chociaż oszczędzę mu cierpienia. I nie stanę się taki jak oni. Kiedy tylko się stąd wyrwę, znów będę dawnym Drogbarem. A ciebie i tak już nie ma! - zdenerwowany krasnal z rozmachem wbił sztylet w serce drowa.
-Nie Drogbarze. Jest na odwrót. Ja istnieję, a ty umierasz z każdą kolejną decyzją.- szepnęło widmo smutnie, rozpływając się niczym mgła.

To z czym zdążył się już pogodzić, wróciło do niego i to w takim momencie. Mimo słów ukochanej, alchemik musiał to odreagować. A przy okazji połączył to z ratowaniem siebie. Zostawił sztylet w ciele ofiary i zwrócił się do zaklinacza:

- Zadowolony?
-Nie. Ani trochę.- stwierdził w odpowiedzi Erazm zimnym tonem głosu.-Zawiodłeś, a co za tym idzie. Nie będziesz mógł liczyć na wsparcie w kolejnych misjach.
Naciągnął ręką kaptur bardziej na głowę mówiąc.-W tym rzecz Drogbarze. Jesteś słaby. Zawsze byłeś. Nigdy nie potrafiłeś sięgnąć po to, co chciałeś. Boisz się ubrudzić paluszki w dążeniu do potęgi.
- Czego ty jeszcze chcesz? Ubiłem go? Ubiłem... aaa zresztą. Ty jesteś tutaj tylko pionkiem tak jak i ja. Zaprowadź mnie do tego, który kieruje robakami! - odrzekł niemalże wściekły Gurnes.
-Tak. Może i jestem pionkiem, ale nadal wyżej w hierarchii od ciebie. A ty...- uśmiechnął się ironicznie zaklinacz.-Nie jesteś w pozycji pozwalającej ci żądać czegokolwiek. Zresztą... dokąd wrócisz? Żołnierzy i wyprawę już porzuciłeś.
Nigdzie nie mam zamiaru wracać. Przynajmniej na razie. To nie ty po mnie posłałeś, to i nie ty mnie odprawisz. Zrobiłem co chciałeś, teraz zaprowadź mnie do kogoś, z kim mogę rozmawiać...
-Będziesz robił co ci każą lub zginiesz. Wybieraj.- odparł zaklinacz wychodząc z komnaty. Nie raczył nawet spojrzeć na krasnoluda, gdy mówił.-Nie zabiłeś drowa dla mej rozrywki. To była próba, a ty jej nie przeszedłeś.
- Masz rację, co ONI każą, nie ty. I niby dlaczego nie przeszedłem skoro leży ubity?
-Nie tak brzmiało polecenie. Miałeś mu żywcem wyciąć serce i wypić krew z bijącego organu na oczach umierającego drowa.- odparł zaklinacz i dodał drwiąco. -Ale ty... stchórzyłeś. Pozwoliłeś, by odezwały się w tobie skrupuły.
- Żadne skrupuły, tylko te wasze zasrane halucynacje. Gdybyście mi je wyłączyli to by było łatwiej...
-Na halucynacje... jest tylko jeden sposób... przebudzenie śpiącego.- odparł zaklinacz i warknął.-Złudzeniami się przejmujesz? Mięczak z ciebie.
- No to go obudźmy i kończmy te cyrki. Co trzeba zrobić?
-Chodź za mną.- mruknął w odpowiedzi zaklinacz.

Alchemik ruszył jego śladem.
 
Radioaktywny jest offline