Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2012, 14:24   #21
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post wspólny cd.

Rafael również podszedł do reszty. Niektórzy spoglądali na niego zaciekawieni, podobnie jak na Yarkissa. Nie przerywając nikomu, postanowił przekazać grupie, co ustalili.
- Wybaczcie nasze odejście, ale sprawa wymagała krótkiej rozmowy w cztery oczy. - spojrzał wymownie na Yarkissa, a następnie znów na resztę zebranych. - Jeśli większość uzna, że potrzebna jest nam osoba, która będzie decydować o tym, jaką drogą pójdziemy, ja oraz Yarkiss możemy się tym zająć. Obaj znamy się na wędrówce po lesie, a co dwie głowy, to nie jedna. Nie myślcie, że chcemy wami rządzić, taki obowiązek to duża odpowiedzialność. Każdy z was odpowiada za siebie, ale jeśli nasza grupa ma się trzymać razem, i co najważniejsze - ma przeżyć, ktoś w kluczowych sytuacjach musi decydować o wszystkich. Jeżeli ktoś z was uważa, że lepiej się tym zajmie, niech przedstawi swoje racje. W międzyczasie proponuję żebyśmy kontynuowali podróż schodząc z traktu do lasu, i to najlepiej zaraz. Pościg z Viseny jest całkiem możliwy.. -Ralfi obserwował reakcje uciekinierów. Czuł się trochę dziwnie, mówiąc tak poważnie do większej grupy osób, ale starał się brzmieć naturalnie. W ostatnich słowach zerknął na Jarleda.
Jarled uśmiechnął się słysząc słowa Ralfiego. Liczył na to że on się zgłosi.
-
Wiesz że ważniejsza jest umiejętność ratowania drużyny z kłopotów niż znajomość lasu? Poza tym czy ktoś jeszcze chce się zgłosić? Jeżeli nie i nikt nie zgłosi sprzeciwu to sprawa jest chyba jasna - powiedział
- No, w naszym przypadku jedno z drugim ma wiele wspólnego. Przynajmniej na razie.. - wtrącił Rafael. Uniósł nieco brwi i pokiwał głową. Następnie zrobił krok do tyłu i oczekiwał na dalsze komentarze towarzyszy. Wolałby, żeby zeszli już z traktu, ale na razie milczał.

Solmyr zatrzymał się i powiedział spokojnym tonem.
- Nie zgadzam się. Drogę którą będziemy podążać wybierzemy wspólnie. Skąd wiecie, że tylko wy znacie się na wędrówce? Nie myślę, iż będziecie rządzić mną. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ktoś mną rządzi. Nasza grupa, mimo drobnych sporów będzie się trzymać razem, każdy oto zadba, po za tym mamy wspólny cel. Nieistotne jest czy ktoś wróci po odnalezieniu karawany, ale do niej podążymy razem. W kluczowych sytuacjach zadecydujemy albo razem, albo zadecyduje za nas instynkt. Trakt jest bezpieczny. A pościg z Viseny? Rafaelu, większość z nas to wyrzutki. Ty prawdopodobnie poinformowałeś rodzinę. Kochasz ich i oni o tym wiedzą. Zdają sobie sprawę, że robisz to dla nich i się nie cofniesz. Na wieść o odejściu Etroma, mieszkańcy raczej się ucieszą. Domniemam, że z wyruszenia Jarleda jego bliscy będą dumni. Wiecznie samotny, odizolowany, teraz stanie się bohaterem. Fernas, darmozjad i awanturnik był już raz na wyprawie, nikt pościgu nie wysyłał z tego co mi wiadomo. Główny złodziej Viseny, Saelim, jego będą chcieli sprowadzić, to pewne. Yarkiss pochodzi, tak jak ja, z Zewnętrznej Osady, większość z nas już dawno stała się samodzielna i nie robi się u nas histerii z odejścia jednego czy dwóch osób. Korenn, kolejny z zewnętrznej, najczęściej zamknięty w domu, wąż za przyjaciela, to też nie są powody do pościgu. Eillif, tylko dla niej mogą za nami pobiegnąć, chyba że czegoś nie wiem.
Słowa dostojnie drgały a Solmyr pozwalał im wybrzmiewać. Jego pierwsze przemówienie w życiu. Było niezwykle spokojne, niczym wiosenny poranek. Do cna wytarte z emocji. Nie wiedział czy świadczyło to o nim dobrze. Nie każdy spokojem odpowiada na spokój, szczególnie kiedy chodzi o życie.

-Nie martw się... Solmyr, nikogo się nie spodziewam, a nawet jestem pewna, że nikt nie będzie miał zamiaru mnie gonić -
skomentowała ze spokojem Eillif, zupełniezaskoczona swoją śmiałością.
Fernas skrzywił się słysząc, że nazywa się go darmozjadem. ~ Ojciec wszystkim te kłamstwa wciska? ~ pomyślał.
- Solmyr dobrze mówi, ale jakiś lider by się przydał. Ktoś musi podejmować kluczowe decyzje i nie mogą to być dwie osoby. Nikt z was nie przewidział, że przywódcy mogą mieć odmienne zdania? Co wtedy? Podzielimy się na dwa wrogie obozy? Albo jeden rządzi i wszyscy wiedzą co robić, albo robimy samowolkę. - powiedział bard.
- Ależ Solmyr, ranisz mnie. Beze mnie w wiosce będzie zbyt nudno, z pewnością zechcą mnie tam z powrotem. - Powiedział Saelimuśmiechając się złośliwie. - Według mnie jednak za bardzo przeżywasz. Jeśli nie spodoba ci się decyzja Ralfiego lub Yarkissa nikt nie każe ci ślepo się jej posłuchać. Poza tym, jeśli się nie sprawdzą zawsze możemy zostawić ich na pastwę dzikich zwierząt. - Spojrzał na Rafaela próbując dowiedzieć się, czy naprawdę w to uwierzył.
Rafael, słuchając Solmyra, znów poczuł to dziwne uczucie, kiedy słowa młodzieńca dotknęły jego osoby. ~ Z nim musi być coś nie tak ~ pomyślał i miał nadzieję, że kiedyś się dowie co dokładnie. Na razie wolał o tym nie dyskutować, nie przy wszystkich. Dlatego ugryzł się w język, mimo że to, co o nim powiedziano, nie było do końca prawdą. Sam miał wątpliwości, więc póki co wolał wstrzymać się z popieraniem lub argumentowaniem jakiegoś rozwiązania. Nie komentował, czekał aż każdy się wypowie.
- Zaczekaj Fernasie - zwrócił się do barda, a jego gest w stronę Solmyra miał podobny wydźwięk. Wypowiedź Oszusta skwitował krzywym uśmiechem. - Co inni myślą? - spojrzał po twarzach pozostałych.

Słońce coraz wyżej wznosiło się nad horyzontem, a oni wciąż tkwili w tym samym miejscu, dyskutując kto i komu ma rozkazywać. Wyglądało na to, że czym dalej od Viseny, tym atmosfera stawała się bardziej napięta. Tymczasem Yarkiss przysiadł pod drzewem i wyciągnął z plecaka część jedzenia, jakie zabrał ze sobą z domu i zaczął się zajadać wędzonym mięsem. W międzyczasie przysłuchiwał się właśnie toczonej rozmowie.
Przypuszczał, że wybór przywódcy grupy może być problemem i nie każdy będzie zachwycony rozwiązaniem jakie zaproponował Rafael, ale nie spodziewał się tak wielkiego sprzeciwu, szczególnie ze strony Solmyra. Naiwnie sądził, że poprowadzenie grupy w lesie przez tropicieli okaże się dla innych rzeczą naturalną i oczywistą, lecz szybko przekonał się, że pozostali mają inne zdanie na ten temat. Postanowił jednak nie zabierać głosu w dyskusji. Nie zamierzał na siłę uszczęśliwiać i przekonywać innych do swojego pomysłu. Wolał cierpliwie poczekać co w końcu uzgodnią jego współtowarzysze. Wiedział, że sytuacja wygląda inaczej niż dotychczas. Teraz sam nie może decydować o sobie i jest uzależniony od innych, jeśli chce odnaleźć Canryka.

Jarled spojrzał na towarzyszy ze zdziwieniem.
~Znowu kłótnia... zanim znajdziemy wóz pokłócimy się i pozabijamy nawzajem~ Pomyślał po czym skupił się na tym co wszyscy proponują. Rafael i Yarkis chcą we dwóch przewodzić tej wyprawie. Jarled nie widział w tym sensu, przywódca ma być jeden, jeżeli chce się ich wybrać więcej to równie dobrze cała drużyna może decydować. Solmyr proponował aby wszystko wybierać wspólnie. ~Już to widzę. Kłócimy się o muzykę a co dopiero gdzie nocować albo co zrobić~
Pozostał jeszcze Saeilm. Nie wniósł on nic do rozmowy ale jego osoba już wystarczająco denerwowała syna grabarza.
-
Musimy wybrać jednego przywódcę wyprawy. Nie ma sensu wyznaczanie kilku osób czy nie wyznaczenie nikogo. Ktoś musi podjąć decyzję; ktoś musi podejmować najważniejsze decyzje - Powiedział Jarled po czym dodał - Ja proponuje aby w kluczowych sytuacjach kierował nami Ralfi, czy ktoś się ze mną zgadza?
Eillif z uwagą wysłuchała przemówienia Solmyra i była pewna, że większości jej towarzyszy nie podoba się postawa Rafaela i Yarkissa. Ona, osobiście nie miała nic przeciwko temu, a nawet cieszyła się, że nie musiała podejmować tak ważnej decyzji. Nie chciała podpaść żadnemu z tych młodych mężczyzn, więc usiadła niedaleko Yarkissa i napiła się wody.
Ale jednak rozmyśliła się... Uznała, że teraz i ona jest częścią grupy oraz zaczęła obawiać się, że ta rozmowa może w dość krótkim czasie przemienić się w kłótnię. Powiedziała więc najspokojniej jak potrafiła:
- A gdyby tak, tylko na próbę wybrać Rafaela i Yarkissa? Jeżeli wszystko będzie dobrze, zostawimy to tak jak jest, ale jeżeli ktoś nadal będzie miał wątpliwości, to wspólnie wybierzemy inaczej.
Solmyr, czekał. Kiedy większość wyraziła swoje zdanie. Rzekł głosem pozbawionym zainteresowania.
- Rafael nie chce być liderem, tak samo jak Yarkiss, z tego co zrozumiałem. Uważam, że osoba, która czegoś nie chce a jest zmuszana i działa pod presją reszty nie jest w stanie poprawnie wykonać, nałożonych jej obowiązków. Powinniśmy ruszyć. Zagłosujmy, czy ruszymy traktem, lasem czy drugim brzegiem. A przy ognisku dokończymy rozmowę. Ja głosuję z traktem. Nawet jeśli będzie wysłany pościg, co jest wątpliwe, nie wrócą nas, a przy najmniej mnie, żadną siłą.
- Rzeczywiście, lepiej by było, żebyśmy szli, chociażby traktem, jak na razie. Przecież możemy o tym rozmawiać i przy okazji nie pozostawać w miejscu. -
stwierdził Rafael i zrobił powoli kilka kroków na przód, spoglądając, czy reszta pójdzie za nim.
- Nareszcie. - Yarkiss odetchnął z ulgą. Miał już dość bezczynnego siedzenia. - Pora już ruszać, chodźmy. - Zwrócił się do siedzącej obok Eillif, po czym żwawo wstał spod drzewa i ruszył za Rafaelem.

Ralfi zaczekał chwilę, aż siedzący towarzysze ruszą się z miejsc i kontynuował, idąc koło Solmyra. - Rozumiem Solmyrze, że masz swoje zdanie na ten temat, ale powinieneś wziąć pod uwagę, że niektórzy nie są na tyle pewni swojej wiedzy i umiejętności, którymi należy posługiwać się podczas podróży. Ktokolwiek nie miałby prowadzić, naradzanie się z resztą co do poszczególnych kwestii jest chyba jasne, a przynajmniej tak mi się wydaje. Szczerze mówiąc, gdyby temat przywództwa nie został poruszony, nie zastanawiałbym się nad tym i podobnie jak Ty, pozostałbym w przekonaniu, że idziemy i decydujemy po prostu wspólnie. A to robi zarówno ze mnie, jak i z Ciebie kogoś odpowiedniego do prowadzenia grupy. - spojrzał na Solmyra, będąc ciekawym czy zrozumie ten wniosek. - Jednak jeżeli są osoby, które podjęły ten temat, oznacza to, że mają potrzebę, by ktoś kierował ich działaniami. Dlatego też chciałem, aby każdy wyraził swoje zdanie, przez co można by ocenić ile z nas wolałoby przewodnika. - Zwracał się tymi słowami do Solmyra, ale mówił głośno, nie była to poufna rozmowa. Liczył, że przekona merytorycznie chłopaka z Osady lub chociaż uzmysłowi mu to, o czym najwidoczniej nie pomyślał. Według niego Solmyr był właśnie takim, nieco zdziwaczałym indywidualistą, ale mimo to zaskoczyło go, że aż tak stawiał sprawę. Dla Rafaela brzmiał trochę, jakby nie chciał uznać żadnego kompromisu.
- Nie wiem jak Yarkiss, ale ja mogę podróżować bez obranego przewodnika, tak jak mówiłem, dla mnie to była oczywista sprawa. Jeśli natomiast, prawem większości zdecydujemy, że ma być ktoś prowadzący, mogę podjąć się tego obowiązku i wcale nie będę odczuwał jakiejś niechęci do tej roli. - stwierdził
Ralfi, nawiązując do ostatniej wypowiedzi Solmyra. - Rozumiem również, że macie wątpliwości co do prowadzenia grupy przez dwie osoby. Jednakże jest to swego rodzaju optimum, do jakiego doszliśmy z Yarkissem. - lekko westchnął, mówiąc o tym. - Podejmując decyzje w podróży, opieralibyśmy się na naszej wiedzy i doświadczeniu, jako łowcy. To trochę inna sprawa, niż wybór strawy, tam rzeczywiście można się kłócić. Zauważcie w końcu, że Yarkiss jest najstarszy z nas wszystkich, dlatego chciałbym, żeby dzielił ze mną taki obowiązek, jeśli dojdzie do sprawowania przewodnictwa przeze mnie. Ze swojej strony mogę obiecać, że podejmując decyzje kierowałbym się tylko merytorycznymi względami i dobrem ogółu i myślę, że Yarkiss może powiedzieć to samo. - Zakończył i odwrócił się na moment, spoglądając na syna Petera. ~ W razie czego możecie zostawić nas na pastwę dzikich zwierząt ~ wspomniał słowa Oszusta, uśmiechając się w duchu, ale zostawił je dla siebie.
Yarkiss nie miał zamiaru się odzywać, ale poczuł się wywołany do odpowiedzi przez Rafaela.
- Mogę wam obiecać, że czego bym nie zrobił w czasie tej wyprawy, będę to robił z myślą o sobie, a co za tym idzie także w interesie grupy. Jasne jest przecież, że sam w pojedynkę nic nie wskóram, podobnie jak wy, dlatego chcąc skończyć szczęśliwie całą tę wyprawę jesteśmy skazani na siebie. Lepiej skończmy te spory i zacznijmy współpracować. Moja propozycja jest taka: skoro nie możemy dojść do porozumienia, jaką drogą mamy podążać, może lepiej niech zadecyduje moneta, a resztę spraw obgadamy w czasie postoju. - Sięgnął do kieszeni po jednego srebrnika. - Oszczędzi nam to wiele czasu. Co wy na to? - Yarkissowi było już obojętne, którędy będą podróżować.
Solmyr, wysłuchał Rafaela przyglądając się lasowi, sprawiając wrażenie, iż jednak nie słucha. Powiedział zamyślonym i jednostajnym tonem.
- Rozumiem Cię Rafaelu. Nie obawiaj się niczego z mojej strony. Choć to dla mnie nietypowe, zależy mi na grupie. Nadal obdarzam Cię sympatią. - Westchnął i rzekł trochę głośniej. - Wybieram trakt i wole aby cokolwiek było wybrane z naszej woli a nie losu. - Spojrzał na Yakissa, swoimi nieobecnymi jasnoniebieskimi oczami. - Po za tym moneta ma dwie strony a propozycji o ile pamięć mnie nie myli były trzy.

I tak kolejna propozycja Yarkissa spaliła na panewce, uwypuklając też najbardziej problemową osobę w grupie, którą - co zaskakujące - nie był ani Fernas, ani Saelim...
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 02-03-2012 o 14:27.
Sayane jest offline