Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2012, 01:17   #14
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Post dzięki pomocy F.leji.

Joshua rozejrzał sie dyskretnie dookoła, nie zauważył nigdzie ogona. Przynajmniej tak mu się wydawało: - To jak rozegramy to spotkanie z Fuchsem? Będziemy go śledzić w drodze do domu? Bo rozmowa z nim na komendzie, nie jest chyba dobrym pomysłem? - zapytał Joan.

- Ja bym go przynajmniej przez jeden dzień poobserwowała
- stwierdziła bez zastanowienia Joan – Póki co niewiele o nim wiemy. Potrzebujemy jakiegoś punktu zaczepienia. Nie sugerujesz chyba, żebyśmy z nim porozmawiali szczerze? - taki koncept nie mieścił się młodej kobiecie w głowie - Może poczekajmy z tym chwilę.- Szczerze? - lekko skrzywił usta w uśmiechu - W żadnym wypadku, nie wiemy z kim trzyma. To by było zbyt ryzykowne. Zgadzam się z tą obserwacją - wskazał kobiecie Fuchsa wychodzącego z budynku komendantury żandarmerii - może pójdziemy za nim? Wyciągnął ku niej rękę i uśmiechem zapytał: - Pozwoli pani?

Joan uśmiechnęła się zalotnie.
- Ależ panie Blackwood - wsunęła dłoń w ciemno-zielonej rękawiczce w załamanie łokcia swojego partnera i ruszyli pod rękę za obiektem.
Spacer nie był długi. Skończył się natomiast, co najmniej ciekawie. Agenci Hartmann i Blackwood byli świadkami rzewnej sceny rodzinnej. Joan zawiesiła wzrok na oddalającym się synu Fuchsa.
- Chodźmy za nim - zaproponowała, nie patrząc na towarzysza.

Spojrzał na zegarek, było już późnawo. Niby godzina policyjna nie obowiązywała, ale im bliżej zmroku, tym bardziej nerwowi robili się rosyjscy żołdacy. Pod pachą czuł jednak przyjemny ciężar pistoletu Colta 1911, z pełnym magazynkiem. - Skoro tak ładnie prosisz - zażartował.Szli pod rękę w bezpiecznej odległości za młodzieńcem, udając spacerująca parę. - Myślisz, że to jego syn? Nie zauważyłem podobieństwa, ale ja zawsze byłem w tym kiepski.

Joan milczała przez chwilę. Miała niejasne przeczucie, że coś jej w chłopaku nie pasuje, ale wolała nie powoływać się na idiotyczną kobiecą intuicję.
- Zobaczymy, jeżeli nie, to mamy kolejny znak zapytania. Jeżeli tak, to wykorzystamy go przeciwko tatusiowi - jej słowa musiały brzmieć wyjątkowo niepokojąco w połączeniu ze słodkim uśmiechem i zamglonym spojrzeniem.

- Przerażasz mnie - zaśmiał się, ale po chwili dodał poważniej - ale masz rację. Do Fuchsa możemy wrócić jutro, choć Iluzjonista nakazał pośpiech. Ciągle utrzymywali bezpieczną odległość do śledzonego. Czuł rękę Joan na swoim ramieniu i nagle uświadomił sobie, jak dawno nie miał przy sobie tak blisko kobiety. Odegnał jednak te myśli szybko, mieli zadanie, nie mógł się teraz rozpraszać. Doszli do maleńkiego lokalu, z wnętrza docierała jazzowa muzyka. Obiekt zniknął we wnętrzu. - Wchodzimy? - zapytał. - Może któreś z nas spróbuje go zagadać?Joan uśmiechnęła się do siebie, a potem do Blackwooda.

- No kto mi się oprze? - poprawiła fryzurę, uszczypnęła się w policzki by nadać im koloru i ruszyła przez bar ku bawiącym się wspólnie młodym ludziom. Wpadłszy niechcący na jednego z nich, zachwiała się teatralnie i uczepiła ramienia śledzonego chłopaka.

- Och przepraszam - powiedziała z idealnym berlińskim akcentem. Gdy podniosła wzrok, na jej twarz wypłynął wyraz uroczego zaskoczenia - Czy my się znamy?

Kiedy weszli, Joshua udał się prosto do baru, gdzie nienaganną niemczyzną zamówił piwo i przyglądał się poczynaniom Joan. Musiał przyznać, że talentu aktorskiego i kobiecego wdzięku jej aż nad to zbywało. Czekał na rozwój sytuacji, planując zamienić kilka słów z barmanem.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline