Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2012, 19:58   #16
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
- A więc po to opuszczałem ukochaną Amerykę, by badać miejsca zbrodni gdzieś w nieprzyjaznej Europie? – dwudziestosześcioletni mężczyzna gwizdnął cicho, zdając sobie sprawę z sensu przed chwilą wypowiedzianych słów. Nie mógł jednak narzekać. Płaca było na pewno wyższa od pensji biednego dzielnicowego, poza tym odpowiedzialne – można rzec prestiżowe stanowisko (którym jednak nie mógł się nikomu pochwalić). Choć takie stanowisko nie było potrzebne temu mało ambitnemu człowiekowi. Toteż zapewne nikt nie zna jego prawdziwego przeznaczenia, które skierowało go na taką, a nie na inną ścieżkę.

Wieczorny wietrzyk omiótł jego zmęczone policzki. Od przyjazdu do Niemiec nie spał dobrze. Ciągle ten strach. – Strach? – wyszeptał półgłosem – Przecież ja się niczego nie boję.
Nie miał racji. Coś leżało mu na sercu. To przez to idąc zrujnowanymi uliczkami rozglądał się niepewnie, jakby obawiał się, że ktoś zaraz na niego wyskoczy – pozbawiając go życia, o którym nikt nie usłyszy.

W zamyśleniu przebył ostatni odcinek drogi. Przystanął jak osłupiały. Od kilku minut stracił czujność, toteż nie zauważył nawet jak otoczenie drastycznie się zmieniło. Piętrzące się, nieco podburzone budynki, na których widać było szydle knajp czy sklepów, ustąpiły miejsca stercie gruzu. Metro – które w żaden sposób nie przypominało już o spełnianej niegdyś roli – ponuro górowało nad okolicą. Wyglądało na to, że najlepiej przetrwało bombardowania. Gdzieniegdzie stały wygasłe koksowniki, a obok nich walały się stare gazety i zardzewiałe puszki.
Miejsce to przyprawiło Arthura o gęsią skórkę. Emanowało czymś, co przesiąkło Atkinsona do samych kości. Te porozrzucane cegły, kawałki ścian, które jakimś cudem się ostały, gruz, kurz, śmieci, części ulicznych malowideł – to wszystko zawierało w sobie ukrytą historię, którą nikt już nie odkryje. Historię ludzi, którzy tutaj żyli. Ich codzienne, tak zwykłe życie. Miłości i przyjaźnie, kłótnie i zdrady, chwilowe przyjemności i działania dla wyższych celów – rzeczy, które dotyczą każdego z nas. Rzeczy, które nas otaczają od urodzenia aż po samą śmierć. Wszystko to zostało zdmuchnięte. Zburzone jak zamek z piasku, który rozsypał się na miliardy drobin. Zostało tylko to miejsce, pamiętające dawne czasy.

Dawny funkcjonariusz policji zanurzył się w odmętach metra. Było ciemno, więc posłużył się latarką zabraną z kwatery. Nie pierwszy raz był w miejscach, gdzie ktoś został zamordowany. Nigdy jednak nie był sam. Otoczony technikami i specjalistami zdawał się być niepotrzebny. A jednak zawsze uczestniczył w tego typu akcjach – uważnie obserwując i ucząc się.
Odkrywając kolejne kawałki puzzli, starał się ułożyć układankę w sensowną całość.
- Jaka szkoda, że niema tu moich kumpli, z nimi wszystko wydawało się prostsze.
Jednak podświadomie cieszył się, że teraz na niego kolej. Nie ma już nikogo, kto by go upominał i odganiał jak natrętną muchę. Teraz wszystko leży w jego rękach. On jest panem sytuacji. Poczuł się trochę zawstydzony, że wybiegł tak daleko w myślach.

Jakiś mały przedmiot skupiał w sobie światło latarki i odbijał je niczym szkiełko. Arthur przystanął na chwilę, by zbadać owo „coś”. – Łuska? – powiedział do siebie – Hmm… najwidoczniej sprawca nie zatarł za sobą wszystkich śladów. To już jakiś trop.
Agent nie był w stanie rozpoznać z jakiej broni pochodziła owa łuska, zakładał, że z niemieckiej, ale mógł się mylić. Uznał, że warto z nią wrócić i pokazać komuś, kto się na tym zna. Być może morderca wciąż używa tej broni, dzięki czemu będzie można go powiązać z tą sprawą.

Amerykanin starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów z miejsca zbrodni. Nie mógł się pogodzić z tym, że nie wziął żadnego aparatu. Za to miał przy sobie notatnik, w którym zapisywał swoje złote myśli.
- Chyba już nic tu po mnie. Bez zbadania najpierw ciała zamordowanego nie jestem w stanie bardziej poskładać tej układanki.
Nagle usłyszał jakiś huk, jakby spadającej cegły. Przykucnął instynktownie i zgasił latarkę. Nasłuchiwał. Miejsce to wydawało mu się kompletnie wymarłe. Może był to jakiś bezdomny, który koczuje w tych okolicach. A co jeśli to ten sam morderca? Nie mógł być niczego pewien.
Wciąż stał i czekał aż jego oczy przywykną do ciemności. Kiedy tak się stało, ruszył ostrożnie w kierunku usłyszanego przed chwilą hałasu. Przez chwilę wyglądał tak, jakby się zgubił. Może nawet to była prawda. W każdym bądź razie, otoczony łaską Bożą natrafił na miejsce, w którym spotkał się ze specyficznym indywiduum.

Podejrzany jegomość był wysoki i odziany w łachmany. Zarośnięta twarz oblepiona była brudem. Zapach człowieka nie świadczył o nim dobrze. Stali w kręgu światła dobywającego się z żarówki, uważnie wpatrzeni w siebie. Nieznajomy nie był tak zaskoczony jak Arthur. Trzymał w ręku puszkę jakiejś starej radzieckiej konserwy, w drugiej butelczynę taniego wina. Mimo iż starał się to ukryć, Atkinson dostrzegł strach w jego oczach. Bał się agenta, tak jakby ten właśnie go szukał i chciał zgładzić. Arthur utrzymując trzeźwość umysłu, zapytał po niemiecku.
- Kim jesteś i czy wiesz coś o wydarzeniach, które miały tu miejsce?

Mężczyzna poczuł się pewniej, słysząc słowa agenta. Być może spowodowane to było jego nienajlepszym akcentem. A może po prostu obawiał się ich innego przebiegu. Jedno było pewne, coś ukrywał i właśnie tego Arthur chciał się dowiedzieć.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline