Wątek: Obłędny Kult
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2012, 21:06   #10
Glyswen
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Dyskusja w karczmie - czyli o pierdach i cyckach słów kilka



-”Mieliśta do kurwy wściekłej mi tutaj grac , a nie urżnąć się w najlepsze!” – Ledwo uchylone drzwi od sekretnej komórki bezwstydnie obnażały Griga w chwilach jego intelektualnego porywu. Wyszukane bluzgi zdawały się potokiem zalewać całą karczmę, nadając jej jeszcze bardziej swojski wymiar. Filut czuł się wniebowzięty. Chyba wracał do dawnej formy.
-” I może myślicie jeszcze , że wam zapłacę ?! Prędzej mi z dupy żar trzaśnie niż zobaczycie złamanego miedziaka!”– Reakcja maga była natychmiastowa. Sięgnął do woreczka u pasa, po czym wyciągnął zeń kawałek jakiegoś świństwa. Jego buraczaną twarz wykrzywił diaboliczny uśmiech. Nie mógł przepuścić takiej okazji. Nie po tym co przeszedł.
Zmrużył lekko powieki, po czym skoncentrował całą swoją uwagę na rozwścieczonym karczmarzu. Nie trzeba było długo czekać na efekty. Z opasłych pośladków swego bezzębnego mecenasa buchnął krwisty ogień, poprzedzony głośnym PRU! Cała sala pękała od szyderczych uśmieszków i spojrzeń. Grig otulony wściekłą purpurą, zdawał się bliski omdlenia.
Stary, sprawdzony numer. Filut mógł mieć powody do dumy. Może pobyt na tych cuchnących wyspach nie będzie, aż taki zły...

- Spierdalać stąd ! - gospodarz wrzasnął nie tyle zażenowany, co jeszcze bardziej wściekły. Nie wiedząc co się właściwie stało, zniknął gdzieś na schodach prowadzących na wyższe piętro.



- Dziękuję wam wszystkim, i proszę o wybaczenie, jednak ja spędzę noc w innym przybytku. Spotkamy się jutro, jak jesteśmy umówieni.
Elfka powiodła jeszcze po zgromadzonych wzrokiem, przeciągając dłonią przez włosy i czekając czy ktoś nie ma jej czegoś do powiedzenia nim wyjdzie. Miała dość sporo obaw, a i jakoś niechętnie wzięła swoją sakiewkę. W końcu jeszcze nic nie zrobiła, a pieniądze miała już brać? Nastrój ten dało się poznać po jej twarzy, która mimo że lekko próbowała się uśmiechać pozostała dość skupiona i zamyślona.

-Nie chcesz to oddaj. Ja z chęcią się zaopiekuję tą torebką.
Randal rzucił jej spojrzenie pełne pogardy. Sposób, w który brała sakiewke nie podobało mu się, zupełnie jakby znał jej myśli.

Pieśniarz wysłuchał słów Gustava z uwagą i podpisał dokumenty. Zerknął na Lairiel i uświadomił sobie, że jemu także przydałaby się odrobina świeżego powietrza. Do gospody zawsze zdąży wrócić, tej lub innej.
- Ja także zamierzałem w tej chwili opuścić karczmę, przyda mi się odetchnąć czystym powietrzem. Pozwolisz, że przez jakiś czas Ci potowarzyszę?

- Czemu nie. - Lairiel odpowiedziała z łagodnym uśmiechem.

- Mości Gustavie, proponuję byśmy zawczasu odnaleźli wejście do podziemi, a nie po nocy go szukali - Baelraheal potarł pancerz i spojrzał nie tylko na rycerza, ale i po towarzyszach - Jeśli wejście byłoby zawalone czy w inny sposób zablokowane, moglibyśmy się zorientować jak utorować sobie drogę … a jeśli coś te korytarze i krypty uczyniło swoim domostwem, warto byłoby się lepiej przygotować do walki.

Filut uważnie przyglądał się swoim towarzyszom. Chyba jeszcze nikt nie zdawał sobie sprawy co wydarzyło się za drzwiami.

Gustav upił łyk wina ze swego kielicha z zamyśloną miną.
- Może byc to bardzo niebezpieczne, przyjacielu. Nie jest łatwo w świetle dnia przeprawic się przez rzekę niezauważonym. A jeśli ktoś nas przyłapie, na pewno będą problemy... Nie wspominając już wzmocnienia straży wieczorem. - kątem oka zerknął na mapę- Wrota i tak nie będą łatwe do odnalezienia, z tym niestety musimy się liczyc. Wieczorem straże są mniej liczne, przynajmniej te patrolujące teren wzdłuż rzeki. To daje nam większe szanse. Kiedy zaś znajdziemy się po właściwej stronie rzeki, w spokoju , skryci w cieniu, będziemy mogli zając się wejściem do podziemi.

-Przeprawić się przez rzekę? Za jakiego grzechy... - Zrezygnowany załamał ręce. Cały dobry humor Filuta uleciał w jednej chwili. Puścił kilka wiązek pod nosem, dając wyraz zażenowania zaistniałą sytuacją, jednak nikt nie zwracał na niego uwagi.


- Nie wydaję mi się - zaczął Salarin - żeby to był dobry pomysł Baelrahealu. Jeżeli chciałbyś zapuszczać się tam na tyle daleko by dowiedzieć się jakie to monstra czyhać będą na nas w tych korytarzach to wyprawa we dwójkę czy nawet trójkę może skończyć się nieciekawie. Nie żebym Cię nie doceniał czy kogokolwiek z nas, po prostu podchodzę do sprawy realnie. Moim zdaniem powinniśmy postąpić według tego co radził Gustav, udamy się tam wszyscy jutro w nocy i wtedy nasze szanse będą największe. Poza tym nie wiadomo czy nasz rekonesans nie zostałby w pewien sposób zauważony, a raczej zależy nam na dyskrecji.

Na słowo MONSTRA karłowaty czarodziej westchnął załamany. Coś w kościach mówiło mu, że jeszcze pożałuje swojej decyzji.

Kapłan spojrzał na pieśniarza klingi. Zaletą długowieczności jest to że można się wiele nauczyć jeśli chodzi o panowanie nad reakcjami własnego ciała i mimiką.
- Salarinie, dobrze będzie jeśli zadbasz o bezpieczeństwo Lairiel - dla tak pięknej kobiety wędrówka po mieście może być niebezpieczna.

Niespodziewanie wtrąciła się Lairiel.
- Myślałam że wiesz już choć gdzie jest to wejście Gustavie. Może więc lepiej byłoby gdyby na początku wybrała się w jego poszukiwaniu jedna tylko osoba, tak będzie trudniej ją dostrzec. Cała grupa to dość ryzykowna sprawa w tej sytuacji.

Baelraheal pokiwał głową.
- Można zrobić co można zrobić, nie więcej. Jutro wcale nie będzie bezpieczniej. Chciałbym obejrzeć zamek, rozejrzeć się zawczasu - może to jutro łatwiej pozwoli nam się przedostać. Zresztą niekoniecznie musimy podążać tam “w świetle dnia”, elfowie w nocy widzą przecież niezgorzej... - spojrzał na paladynkę i pieśniarza klingi, ale machnął ręką, widząc że nie są zainteresowani.

Elfka za to spojrzała miękkim wzrokiem w stronę kapłana i rzekła delikatnie.
- Rozumiem że rwiesz się by jak najlepiej wykorzystać już czas który mamy i zacząć działać, ale ja nie chciałabym wszystkiego zepsuć z tak prostego powodu jak choćby zmęczenie i.. jeszcze nie jadłam. Co do mojego bezpieczeństwa zaś, to raczej umiem o siebie zadbać, ale miło że pomyślałeś. - tu obdarowała go szczerym uśmiechem.

Kapłana przez chwilę kusiło by zignorować słowa Lairiel, bowiem nie lubił specjalnie kłapać dziobem po próżnicy, ale że lepiej było wyjaśnić pewne rzeczy już na początku...
- Nie “rwę się”, bowiem i szacowny nasz pracodawca nie wygląda na szczęśliwego z zadania, ale już się przekonałem na własnej skórze nie raz, że warto się przygotować, Lairiel. I oczywiście dobrze że dbasz o wypoczynek - powiedział uprzejmie - Odpocząłem na statku, więc chętnie zaryzykuję małą wędrówkę … a może nawet to i lepiej - czy mógłbym zostawić u ciebie swe rzeczy by nie dźwigać tego wszystkiego? - zapytał wskazując wypchany do granic plecak.

- U mnie? - elfka zapytała zagubionym głosem. - Ale.. ja tu nie zostaję. Te warunki nie są.. muszę poszukać czegoś lepszego.

- Poszukajmy więc czegoś … lepszego - Baelraheal jeśli musiał to i w takich miejscach sypiał, szczęściem nieczęsto. - Wrócę wtedy tutaj i wybiorę się z rycerzem Gustavem, jeśli będzie miał chęć na eskapadę.

- W porządku, więc przejdziemy się razem z Salarinem... - urwała gdy ten wtrącił się w jej zdanie.

- Możesz zostawić swoje rzeczy pod opieką Gustava Baelrahealu, raczej nic się z nimi nie stanie.

- Jeśli jednak koniecznie chcesz iść, nie zostawię Cię w tym ryzyku samego. Tak więc jeśli musimy dziś, pójdę z Tobą. - dokończyła mówić do Baelraheala.

Kapłan przyjrzał się paladynce. Miał mocne podejrzenia że jej umiejętności skradania się są nieco gorsze od jego, delikatnie rzecz określając … ale że i rycerze pokroju Gustava do najzręczniejszych nie należą, więc na jedno by wyszło. Chyba.
- Byłoby mi bardzo miło - powiedział w końcu i uśmiechnął się - Zresztą i ja chętnie bym coś zjadł przed tym spacerem. Poza tym, zawsze czułbym się bezpieczniej, mając paladynkę w pobliżu - ukrył uśmiech pocierając nos. Odwrócił się do pieśniarza klingi, zerknął na jego kozaki. “Muszę sobie kiedyś takie sprawić” - pomyślał, nadal energicznie pocierając nos.
- Dobry pomysł, Salarinie, ale na razie poszukajmy lepszego lokum.

- Zatem chodźmy coś zjeść. Porządny posiłek zapewne dobrze zrobi nam wszystkim, mam ochotę na wino. Ktoś poza mną reflektuje? Wtedy porozmawiamy jeszcze o tym rekonesansie... “Mam cholernie zle przeczucia co do tego zwiadu... jeszcze nie wrócą i będzie nas dwójka mniej. Pomyślę o tym, na razie poszukajmy innej gospody” - dodał w myślach Salarin

Gwardzista Boga, jak imię Baelraheala tłumaczy się na elfią mowę, spojrzał na Salarina zastanawiając się o czym tu jeszcze dyskutować, ale skinął głową i poinformował Gustava że gdy tylko uda im się gdzieś rozlokować i coś przegryźć, wrócą by mógł ich poprowadzić ku zamkowi. Przez chwilę przyglądał się dziewczynie z nowym zainteresowaniem, ale zaraz odwrócił spojrzenie i wzruszył ramionami. W porównaniu z Erulaeriel słoneczne elfki były nader powściągliwe, jeśli można to tak określić.

Gustav nie przysłuchiwał się rozmowie najemników. Dyskutował o czymś z Grigiem przy kontuarze , gestykulując energicznie. Przerwał nagle, kiedy zbliżył się do niego kapłan.
- Czego Ci trzeba przyjacielu ?... Jeśli szukacie karczmy o wyższych standardach niż ta...
- Czego wam tu no brakuje na cipsko Sune ?! Są wyra, są dziwki, wina więcej niż dałaby radę wypić armia królewska i strawa godna lordowskiego podniebienia ! Chceta mnie obrazić czy jak ?!

Gustav popatrzył spokojnie na elfa, po czym uspokoił Giga gestem dłoni.

Lairiel na słowa Griga aż “zapłonęły” oczy, podeszła bliżej niczym osa i szarpnęła go za frak.
- Wyrażaj się prostaku! Chyba to towarzystwo sprawiło że zapomniałeś o manierach?! Moja tolerancja też ma granice. Są tu rycerze i kobiety, a nie jakaś chołota. Choćby ja, nie życzę sobie takiego luźnego języka w moim otoczeniu. - elfki brwi wygięły się ostro. - Zrozumiałeś?
Małe dłonie dziewczyny jeszcze raz ścisnęły mocniej trzymany materiał jego ubrania w dłoni, by w końcu pod naporem spojrzenia Gustava puścić właściciela ze złym prychnięciem.

Drażliwa niczym klacz w rui. Okres ma, czy co?” Filut obdarzył elfkę rozbawionym spojrzeniem.

Salarin nie zwykł komentować takich zachowań bo szczerze powiedziawszy mało go to obchodziło. Zdarzały się oczywiście sytuacje kiedy słowa działały bardziej niż obnażona stal jednak te do takich nie należały. Obserował całą sytuację z lekkim rozbawieniem żałując już w duchu Griga. Jednak to nie karczmarz był tym co zaciekawiło Salarina. Pierwszy raz mógł zobaczyć istne błyskwice strzelające z oczu paladynki “Ciekawe co jeszcze skrywa charakterek Lairiel... lub ta zupełnie niepotrzebna zbroja” pomyślał prześlizgując się dyskretnie wzrokiem po tym i owym.

- Jestem pewien , Grig , że w twej tawernie zabawa będzie trwać do bladego rana... A nasi goście muszę wypocząć. Hałas temu nie sprzyja... Jeśli mają takie życzenie, niech idą i nie wydzieraj się na nich...- niemal warknął wypowiadając ostatnie słowa. Po chwili zerknął serdecznie na elfy i przemówił wesoło - Jeśli szukacie lepszego lokalu, jest zawsze “Skrzecząca Mewa”. Dojdziecie tam po głównej ulicy, kierując się w kierunku bramy głównej miasta. Przylega do muru. Ceny nie są tam może tak przyjazne dla sakwy skromnego podróżnika... Ale na pewno znajdziecie tam wiele wygód, które pomogą wam należycie odpocząć. I spokój … Nie ma tam wielu klientów. Co zaś się tyczy zwiadu...- zaczął cicho o rozejrzał się dookoła - Stanowczo odradzam. Właśnie załatwiam nam łódź, którą ktoś tam podprowadzi i zamaskuje by była gotowa na następną noc. Jeśli zrobi się tłok... Plan może okazać się spalony. Jeśli chcecie, idźcie na most prowadzący do fortu , a za nim bram zamkowych. Jest z niego dobry widok w dół na rzekę. Jednak nie kręćcie się po brzegu i zaroślach. To tylko utrudni pracę ludziom Griga. W ciemności mogą nie odróżnić was od Gwardzistów... a znająć ich królicze serca...- zmierzył opasłego karczmarza krytycznym spojrzeniem- Czmychną pozostawiając łódź w krzakach, bądź odsłoniętą na brzegu.
Uścisnął dłoń każdego z najemników, który chciał opuścić karczmę dodając:
- Niech Bogowie was strzegą, przyjaciele. Spotkajmy się tutaj o zachodzie słońca.

- Będzie okazja rozejrzeć się i wydać nieco grosza - mruknął obojętnie Baelraheal żegnając się z Gustavem, spojrzał na karczmarza - Bez urazy, mości Grig, tym winem, dziwkami i strawą zaiste za serce żeście mnie ujęli. Nie tylko mnie, zresztą - uśmiechnął się spoglądając na paladynkę.
Jakoś wątpił w tą grigową łódź, ale dopóki sam nie zobaczy jak sprawa wygląda - nie było co czarnowidzić. Zakonotował sobie w pamięciach by zapytać o pochodzenie mapy i by sporządzić jej kopię.

-Ba! W szczególności mnie panie Grig! - Obleśny kurdupel uzupełnił wypowiedź Baelraheal’a - Coś mi się wydaje, że nie znajdę lepszego lokum do przeprowadzenia niezbędnych przygotowań. Wszak tylko u was będę w stanie “oczyścić” swój umysł i ciało, przed naszą niebezpieczną eskapadą. Zostaję!
Widząc zmieszanie w oczach Gustava, zełgał:
-No. Wyczuwam tu duże pokłady pozytywnej energii...

Teoretycznie miał nie spuszczać oka z elfów, ale przeca nigdzie nie uciekną. W końcu to wyspa. Chyba mógł sobie pozwolić na odrobinę intymności...?
 

Ostatnio edytowane przez Glyswen : 03-03-2012 o 21:23.
Glyswen jest offline