Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2012, 00:55   #197
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Aleena Medalae, Ardor Domitianus, Borya Volodyjovic, Gregor Malrathor, Haajve Sorcane, Johnatan Trax, Sihas Blint

Obolały medyk rozejrzał się ospale - Wszyscy cali?.. - starał się wyjrzeć przez iluminator żeby ocenić ich sytuację, a potem przyjrzeć się bliżej pasażerom szukając tych, którzy potrzebowali ewentualnej pomocy, jeżeli oczywiście sam był w stanie jej udzielić.
Rozglądając się i wyglądając przez iluminatory widział mgle, odlegle wieże, falochron.. Widział też wodę, w którą w każdej chwili mogli się zsunąć z ostrych śliskich skal...
- Techmarinie, w tej mgle mogą nas nie zauważyć.. Musimy ożyć.. - nie wiedział czy takowe są dostępne na Aquilli jednak uznał ze skoro jest to transportowiec oficerski. - Czegoś co pomoże im nas znaleźć, i to szybko.. jakiś S.O.S. to nie wygląda dobrze.. - Trax wypiął się z siedzenia i z niemałym trudem zwlókł się na ziemie - Ty.. - rzucił do zamaskowanego osobnika - pomóż mi, wyglądasz na najlżejszego, wyjmij pokładową apteczkę i.. Postaraj się nie wykonywać gwałtownych ruchów. - Następnie oznajmił reszcie - NIE RUSZAJCIE SIĘ, to i tak wygląda jakby zaraz miało się zsunąć do wody. - Poczynając od Aleeny która wyglądała na to ze jest w najgorszym (poza nim samym) stanie przyglądał się ranom i o ile miał taka możliwość starał się łatać towarzyszy, spoglądając na Ardora zaniepokojonym wzrokiem dodał tylko - Myślę ze do tego niezbędna będzie Aleena, ale w tym stanie.. nie wiem czy będzie w stanie ci pomoc.. Zrobię co mogę.
- Posluchajesz tawarziszu. Vsestko krasne dobre- pochwalił Ruka - ale nikdo z nas ne umira, wiec prockat z ruchami ktere maji jinny duvod nez próba kontaktovat z miejstnimi... Dla Astartes dnes rana to małe bolelo.
Aleena czuła się inaczej, zupełnie inaczej, niż przed tym lotem, co było wiadomością jak i dobrą, jak i złą. Rozejrzała się po towarzyszach, spojrzała na Traxa, pozwalając myślom na ułożenie się.
- Bezczynność za to... nam nie pomoże. - Aleena spojrzała na Ardora, oceniając jego stan. Siostrę wyraźnie opuścił niedawny ból... jak i opuściło ją całkowicie czucie ręki.
- Za to ruch by mohl nam okouzlujici krasny lot w dół. Oczywiście, że siestra ma pravdu, ale rekla bym wszelką czynność podporządkować probom kontaktu...
Był z siebie dumny! Cholernie dumny! Oto udało mu się uratować wszystkich i zawrócić znad krawędzi zagłady. O tak! Dla takich chwil żył.
A teraz dosyć samouwielbienia.
Płynnymi ruchami odpiął się od siedziska. W promie nie było miejsca na przemieszczenie się. Musiał działać inaczej.
Pogrzebał pod siedzeniem i wymacał to co potrzebował. Zwój liny o splocie z metalowych żył, wyjął go jednym łapskiem, zaś drugim odpiął swój łom. Przyjrzał się szybie kokpitu, aby zlokalizować odpowiedniego punktu.
- Nie ruszajcie się.
Aleena zaczęła rozglądać się za racami, które musiały znajdować się na pokładzie wahadłowca oficerskiego, kiedy Haajve zaczął działać na swój sposób. Ze zdziwieniem hospitalerka odkryła, iż nawet nie spróbował on nadać sygnału, chociaż to działanie wydawało się być najsensowniejszym w ich sytuacji, bo zawsze dawało kolejną możliwość ratunku.
A tych potrzebowali, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, iż zsunięcie się do wody miało pociągać za sobą naprawdę katastrofalne skutki...
- Ten statek musi mieć możliwość nadania jakiegoś sygnału ratunkowego... - spojrzała w stronę Blinta, jako że techmarine najwyraźniej postanowił zająć się czymś innym - Do tego na pewno posiada race, flary... Aby tylko zwrócić na nas uwagę. - nawet, jeżeli się wydostaną to praktycznie wszyscy będą potrzebować specjalistycznej pomocy, której sami sobie nie udzielą...
- Zajmę się nadaniem sygnału... - rzucił Blint, natychmiast uruchamiając radiostację i przeszukując wszystkie częstotliwości ratunkowe, które znał, po kolei.
- Blint... zasłoń twarz.
Haajve zaczekał chwilę, a potem sprawnymi uderzeniami zaczął wybijać szybę kokpitu, aby zrobić sobie wyjście ewakuacyjne. Łom niestety nic nie dał. Z cierpką miną techmarine zrezygnował z dalszych prób i odwrócił się do pozostałych.
- Zaczniecie się w końcu ewakuować?
- Zdajesz sobie sprawę o czym mówisz? - zapytał Gregor - Jest nas tu osiem osób, z czego dwie ranne w sposób uniemożliwiający chodzenie. Ja mam przestrzelone kolano, ale poradzę sobie. Jedynymi osobami które są w pełni sił fizycznych, to ty, Ardor, i nasz znajomy w habicie. Aczkolwiek nie jestem pewien czy nawet to jest prawdą biorąc pod uwagę nasze lądowanie. A twoją propozycją jest byśmy w tym stanie przeszli po stromych, mokrych i prawdopodobnie śliskich skałach? Wahałbym się podjąć tego gdyby wszyscy byli sprawni, a co dopiero w takim stanie. Na razie, próbujemy wezwać jakąś pomoc.

W międzyczasie, ostrożnie się poruszając i jedną ręką wciąż przyciskając jakiś pakunek do piersi pod szatą, informator grupy wstał - pochylony - i jedną ręką otworzył niewielki pojemnik nad głowami pasażerów po przeciwległej stronie, podobny temu, w której spoczywała skrzynia z uzbrojeniem przygotowana przez żołnierzy Korpusów Śmierci. Chwilę gmerał, po czym wydobył stalową walizkę, dość niewielkich rozmiarów, lecz głęboką i ostrożnie podał Johnatanowi.
- Proszę... jeśli ci to pomoże.

Wzrok Kosmicznego Marine przeniósł się na komisarza. Jego umysł analizował wszystkie za i przeciw.
- W takim razie czekajmy na pomoc. Obawiam się tylko, że prom w końcu zostanie pochłonięty przez ocean i jeżeli nikt nie przybędzie na czas to...
Zamilkł na chwilę.
- ...czeka nas powolna i bardzo nieprzyjemna śmierć.
- Są horsi rzeczy niżli utopit. I też bych dopruscit próbować się wdrapać, ale pouze tehdy gdybyśmy jsou byli zdravi. A siestryczka ma wywichniętą grabę, mi w karku strzyka, o medyku neuvada wspomni...
Aleena zerknęła na Haajve. Cóż... Raczej mało kto w Imperium może mieć nadzieję na "przyjemną śmierć". Co zaś do powolności oczekującej ich śmierci... Siostra znała bardziej powolne możliwości, szczególnie iż niektórzy z nich krócej byliby w stanie opierać się wodzie.
- Podsumowując... Nie jest rozsądne wyjść teraz, co przy warunkach mogłoby być tragiczne w skutkach. Z drugiej strony nie możemy czekać w nieskończoność, aż w końcu zepchnie nas fala, a możliwości na stabilizację statku nie ma? - rozejrzała się krótko po towarzyszach - Bez pomocy nie poradzimy sobie w środku, czy na zewnątrz. Komunikacja to jedno. Możemy także wypuścić race, które dodatkowo zwiększą szansę na zauważenie nas... szczególnie w tej mgle... - westchnęła - W ostateczności, jeżeli zaczniemy się coraz bardziej przechylać, a pomoc może nie dotrzeć... Zostaje jedynie ewakuacja, na którą trzeba być gotowym... - skrzywiła się. Ich stan, śliskie skały i fale. - Wtedy będziemy mogli jedynie polegać na racach., o ile się utrzymamy... - dodała ciszej.
-Ja swoją drogę też nie podejmę się schodzenia po śliskich skałach w pancerzu wspomaganym. Ze wszystkich kiepskich pomysłów, ten jest zaraz za wkurzaniem komisarza.- Powiedział spokojnie Ardor.
- To jsmy dospeli do wniosku, że się nie ruszamy, chyba że się rozesli. Techpan, którego nie znam, najwyraźniej umie levitovat, więc by niemel problemy z wspinaczką. Wtedy mógłby wezwać pomoc osobiście. Ale na razie radio wydaje się smyslniejsze... Kapitan Blint, jak jde z komunikajcą?
Trax nie odwracając wzroku wciąż grzebiąc w apteczce rzucił - Nie sadze żeby wychodzenie gdziekolwiek było jakakolwiek opcja.. Ja nie bardzo sam sobie poradzę, dla siostry jeden fałszywy krok to pewna śmierć, Ruka tez nie bardzo ma możliwość przemieszczania się - podniósł głowę i spojrzał na Haajve - Spróbuj połączyć się z kimkolwiek, zrób cokolwiek do cholery, jesteś specem od maszyn! A po opuszczeniu tego lądownika połowa pewnie nie przeżyje, a jeśli reszta spróbuje im pomoc to zginą razem z nimi. Jedyna nadzieja to w szybkim znalezieniu pomocy.
Aleena odpięła się z pasów i chwyciła jedyną sprawną ręką za ramię Traxa.
- Wróć na miejsce, proszę... - szepnęła do niego - Wesprzyj się na mnie. - cokolwiek nagłego miało się zdarzyć, znajdowanie się na podłodze nie było najlepszym pomysłem.
Medyk który zdążył juz przepakować zawartość pokładowej apteczki do swojej torby i przyjrzeć się pasażerom, burknął coś niezrozumiale i podążył za wskazówkami Aleeny.
Nikomu sugestia techmarine’a co do ewakuacji w tym momencie nie przypadła do gustu, co zdziwieniem nie było. Każdy był na swój sposób ranny, warunki na zewnątrz nie okazałyby łaskawości lojalistom. Ardora, jak i ją, ograniczały w pewnym stopniu ich pancerze, które jedno mogły na pewno- zafundować im szybką drogę na dno, jeżeli znaleźliby się w wodzie. Aleena nie wiedziała, czy Szary Rycerz zdołałby sobie jakkolwiek poradzić, ale w jej przypadku, kiedy nie mogła nawet ruszyć jedną z rąk... Oczywiście nie wspominając o tym, jak oni wszyscy radziliby sobie, balansując na mokrych, śliskich skałach, modląc się o to, aby fala lub silniejszy wiatr nie postanowiły się z nimi zapoznać.
Komunikacja, ich największa nadzieja. Ważne było, aby Blint zdołał się połączyć, nadać sygnał ratunkowy. Inną sprawą był fakt, iż bez rac znalezienie ich w tej mgle mogło być... problematyczne.
- Jeżeli ktoś wie, gdzie tutaj znajdują się jakieś race niech je rozda... - odezwała się, kiedy usadziła już Traxa na miejscu - W innym wypadku trzeba ich poszukać... - westchnęła, mając zamiar w razie negatywnej odpowiedzi zacząć ostrożnie sama ich szukać, chociaż zawsze istniała opcja, że jedyna zdrowa osoba, ich informator, udzieli w tym pomocy - Nie wiem, czy ten statek oferuje taki luksus jakim byłyby kapoki... a jeżeli tak to też należy się za nimi rozejrzeć. - zerknęła na ich informatora, po czym dodała - Marnowanie rac nie jest dobrym pomysłem, ale zawsze możemy wypuścić chociaż jedną, nawet w trakcie prób nawiązania przez kapitana łączności. Może to wzbudzi czyjeś zainteresowanie dodatkowo...
Trax zapiał pas na wszelki wypadek i wysłuchał monologu siostry, sam zastanawiał się nad kapokami które mogły znajdować się na lądowniku oficerskim, mogłoby to chociaż w razie zsunięcia się do wody kupić im trochę czasu, przynajmniej tym których takowe otrzymają na powierzchni. Zerknął tez na techmarine'a i Blinta oczekując jakiejś reakcji, nie wiedział dlaczego, ale coraz bardziej wątpił w kompetencje Kruka, to on powinien być tym który zatroszczy się o protokoły awaryjne.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 04-03-2012 o 02:04.
Zell jest offline